8.10.14

Mafia familia.

Dział: Maniakalna obsesja.
Numer rozdziału: 10
Gatunek: Yaoi. 



               Obudziłem się nad ranem z przeszywającym bólem głowy. Z trudem podniosłem się z podłogi i rozejrzałem wokoło. Wszystko lśniło czystością i nic nie wskazywało nawet na to, że ktokolwiek był tu w nocy. Założyłem leżące nieopodal bokserki i udałem się do kuchni. Nigdzie nie mogłem znaleźć Cartera, nie pamiętałem, czy umarł, czy wyjechał na wakacje. Dlatego musiałem zadowolić się środkami odurzającymi przeciwbólowymi. Wypiłem ze trzy szklanki wody i połknąłem dwie duże kapsułki. Położyłem głowę na stole i zamknąłem oczy. Nie czułem się najlepiej. 
               Ocuciły mnie czyjeś kroki. Zerwałem się na równe nogi ze strachu, myśląc, że to ta czerwonowłosa wiedźma. Z dwojga złego był to jednak Rinn - wszedł do kuchni, nie przekroczył w zasadzie progów, ale oparł się o framugę i rzucił mi mordercze spojrzenie.
— Nie wiem, co mam z tobą zrobić — syknął. Wyglądało na to, że jest na mnie wściekły i skłonny do tego, by lada chwila rozerwać mnie na strzępy. — W poprzednim wcieleniu byłeś chyba tanią prostytutką.
— Daj spokój... — westchnąłem, powoli podnosząc się do pozycji stojącej i idąc w jego kierunku.
— Nie ruszaj się — nakazał stanowczym tonem. Podniosłem wzrok i zrobiłem pytającą minę. Zupełnie nie rozumiałem, o co mu chodzi. — Nie podchodź do mnie, jeszcze nie przeanalizowałem sytuacji.
— Rinn, przecież cię nie zgwałcę... — jęknąłem.
— Nie jestem pewien — odparł. Nie wyglądało na to, że robi sobie żarty. Był śmiertelnie poważny. — Ten zakład był wyjątkowo głupią opcją, zrobiłeś się jeszcze bardziej niewyżyty. Z kolei zaspakajanie cię kilka razy dziennie też nie wchodzi w rachubę.
— Czemu nie? — zapytałem zdziwiony. W odpowiedzi złapał się za głowę. 
               Carter był naprawdę rozdrażniony. Nie ufałem, że jego oczekiwania w związku zaczynają się i kończą na czystej, szczerej miłości, problemem musiała tu być jego godność. Zawsze czuł się dominujący, a ja zniweczyłem jego światopogląd. 
— Byłem pijany... — szepnąłem cicho. Łudziłem się, że to wystarczy. 
— Pijani ludzie okazują swoją prawdziwą naturę — powiedział. — Adrien, jesteś jak zwierzę. Z wścieklizną. Ciebie trzeba zamknąć w izolatce, nie ma innej opcji. 
— Dobra, w takim razie co robimy z tym fantem? — zadałem pytanie, zmęczony całą tą sprawą.
— To koniec — odparł. — To koniec, Adrien.
               Spojrzałem na niego niepewnie i przechyliłem głowę w bok niczym zdziwiony mały piesek. Starałem się choć trochę zrozumieć jego motywy, jednak w ogóle mi to nie wychodziło. 
— Wyjdź, proszę.
               Nie mówiąc ani słowa opuściłem jego posesję w samych bokserkach. Przechodnie spoglądali na mnie dziwnie, lecz nie zważałem na to. W głowie słyszałem tylko powtarzające się słowa "to koniec". Kiedy tak mozolnie kroczyłem zatłoczonymi ulicami Liverpoolu, coś nagle odwróciło moją uwagę. Przede mną rozciągał się wielki ołtarz ślubny. Na samym środku kobierca, zaraz przed księdzem, znajdował się pan młody, który był wódką. Jego przyszłą żoną była butelka piwa. Wszyscy zaproszeni goście byli takimi żółtymi kurczakami, co zawsze pokazują w reklamach jajek. Jeden z nich zaprosił mnie do tańca i chwilę później złapałem welon. Ubrano mnie wtedy w suknię ślubną, a potem...
— Ojciec, jaki zajebisty sen miałem! — wrzasnąłem, spadając niemalże ze schodów.
— Śniło ci się, że pieprzyłeś się z młodym Carterem — odparł sucho.
— Yyy... N-n-n-n-nie do końca — zająknąłem się.
— A więc pieprzyłeś młodego Cartera? — zapytał z zawadiackim uśmiechem. 
— No tak jakby — powiedziałem cicho, drapiąc się po głowie. 
— Chyba ci się w dupie poprzewracało — Usłyszałem nagle znajomy głos. Należał do...
— Ghaaaaa, pan Carter, pan tu był cały czas, pan to wszystko słyszał i tego...
               Pan Alex porozumiewawczo spojrzał na mojego ojca, po czym obydwaj wpadli w atak histerycznego śmiechu. 
— Co o tym sądzisz, Rinn? — zapytał pan Carter. 
— Podobno jestem niewyżyty — odpowiedział.
               Stanąłem jak wryty. Usłyszałem głos Rinna tuż za sobą, jednak nie miałem odwagi się odwrócić. Kurwa mać! Trzęsłem się ze strachu, a ojcowie cisnęli ze mnie niezłą bekę. 
— Martin, przypomina ci to coś? — starszy Carter zapytał mojego ojca. Odpowiedział mu śmiechem. 
— Rinn, wypierdzielaj mi stąd, ale już — rzuciłem krótko.
— Biorąc pod uwagę twój stan obecny, chyba jednak mnie potrzebujesz — zachichotał.
— Wiesz, czym się różni penis od żarówki? — zapytałem, odwracając głowę w bok tak, by ujrzał mój profil. — NICZYM. Jedno i drugie można zastąpić świeczką.
               Starszy Carter już po chwili wręcz tarzał się ze śmiechu po ziemi, podczas gdy mój ojciec wyglądał na lekko zażenowanego i złapał się za głowę. 
— Zważaj na słowa, Adrien, niedługo spadnie śnieg, a przy takim zachowaniu robienie aniołków w śniegu będzie jedyną okazją, byś mógł rozłożyć nogi — odpowiedział chamskim tonem. Reakcje naszych ojców się zamieniły. Wyglądało na to, że kibicują nam, który którego ostrzej zdissuje. 
— Sory, ale to w twoim przypadku gra wstępna opiera się na godzinie błagania — syknąłem. — A co do was, naprawdę nie ma w tym nic śmiesznego. O wiele zabawniejsze są sytuacje, w których również wy bierzecie udział.
— Co masz na myśli? — zapytał milczący dotąd ojciec.
— Pamiętam, jak razem przyłapaliśmy was podczas stosunku, wtedy jeszcze niczego nie rozumieliśmy — zaczął Rinn. — Adrien miał cztery lata, ja osiem. Wiecie, co wtedy powiedział? "Co za paskudztwo, a nam to w nosie nie pozwalają dłubać". 
               Tym razem to my zwijaliśmy się ze śmiechu, a oni spojrzeli się na siebie z lekkim zażenowaniem. Wyglądali na nieco zawstydzonych. Tak czy inaczej cieszyłem się faktem, iż ów ostry stosunek okazał się być tylko głupim snem. Cholera...

3 comments:

  1. Ufff... jak dobrze, że to był sen...

    Nie ma to jak dissowac się z ojcami i chłopakiem (?) xD

    Chcę więceeeeeeej!

    /Mesu

    ReplyDelete
  2. Sen ?!Że kurwa CO ?!Następny Bennet, któremu śni się nie-wiadomo-co.Niee.Nie mogę w to uwierzyć.
    Teksty w opo wymiatają, ale szkoda, że to było tylko senne marzenie Adriena ...
    "Adrien, jesteś jak zwierzę. Z wścieklizną." Wściekła wyobraźnia zawsze spoko.

    ReplyDelete
  3. Zajebiste, jak wszystko, pod czym zostawiam ten jeden i ten sam komentarz, abyś mnie pokochała <3

    ReplyDelete