8.10.14

Polot.

Dział: Maniakalna obsesja.
Numer rozdziału: 9
Gatunek: Yaoi.



PANIE I PANOWIE
PRZED PAŃSTWEM
JEDNA Z NAJOSTRZEJSZYCH SCEN EROTYCZNYCH, JAKĄ UDAŁO MI SIĘ KIEDYKOLWIEK NAPISAĆ
_______________________________________________________

               Wszystko działało wedle należytego porządku. Odkąd Rinn ujrzał moje prawdziwe oblicze pozbawione maski, zupełnie się zmienił. Wyglądał jak najszczęśliwszy człowiek stąpający po tej ziemi. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, był wiecznie zamyślony i chodził z głową w chmurach. Obawiałem się, że zawali przez to studia. Mimo to wmawiałem sobie, iż ludzie tak ambitni jak on są w stanie oddzielić życie zawodowe od prywatnego. Wierzyłem w to. 
               Mijał akurat ostatni tydzień zakładu. Widywałem się z Carterem codziennie, jednak moje emocje były już pod kontrolą. Nie obawiałem się ich nagłego wybuchu. Namiętność przerodziła się w przywiązanie i obawę przed utratą. Mimo to w kółko zastanawiałem się, co zrobię, kiedy umowa dobiegnie końca. I odnosiłem wrażenie, że on również to analizuje. 
— Prawdopodobnie kilkanaście razy dziennie fapa przed twoim zdjęciem ze szkolnej legitymacji — powiedział ojciec, kiedy rozmawialiśmy na temat aktualnej sytuacji. 
— No przestań, wyobraź sobie, że istnieją faceci, którzy prowadzą ascezę trwającą dłużej niż miesiąc! — wkurzałem się. Rodziciel sam przetrwał cztery lata w celibacie, a mimo to robił problemy. 
— Ale nie Carterowie! Nigdy w życiu — syknął. — Tylko poczekaj do soboty. Będę się modlił, żebyś wrócił w jednym kawałku. 
               I doczekałem się. Jako że cały tydzień spotykaliśmy się u mnie, na weekend zaprosił mnie do siebie. Rodziców, rzecz jasna, się pozbył. Nie miałem pojęcia, co może planować, aczkolwiek nadrabianie zaległości nie brzmiało zbyt dobrze. Chciałem siedzieć. 
               Otworzył mi drzwi z lampką drogiego wina w dłoni. Kiedy tylko przekroczyłem próg, wrócił do kuchni i zaczął szukać kieliszków. Żadnych pocałunków na powitanie, żadnego uścisku. Zastanawiałem się, czy aby nie zapomniał, że zakład dobiegł końca. Nie sądziłem co prawda, iż od razu rzuci się na mnie z łapami, aczkolwiek ufałem, że jakoś się ze mną przywita. Posłał mi lekki niepewny uśmiech. Na tym się skończyło. 
               Zdjąłem buty i kurtkę, po czym rozsiadłem się na sofie w salonie. Ogień w kominku był już rozpalony. Podziwiałem wyniosłość jego domu, choć ani trochę mnie nie dziwiła - miał w końcu ojca biznesmena i matkę prawnika, obydwoje pracowali w największych firmach w mieście. Pomieszczenie było naprawdę fantastycznie urządzone. Ściany z ciemnej czerwonej cegły, czarny dywan i podłoga o ciemnych dębowych panelach. Wokół lik egzotycznych kwiatów i grająca muzyka. 
               Rinn dołączył do mnie po dłuższej chwili. Wpatrywałem się akurat w tańczące w kominku płomienie, kiedy nagle usiadł obok mnie i wsunął mi do dłoni kieliszek. Z trudem przełykałem następne kolejki, wpatrywał się bowiem we mnie cały czas, bez chwili przerwy. Milczał przy tym i nie zmieniał mimiki twarzy. Tym razem postanowiłem nie przejmować inicjatywy. Pomyślałem, że rozmowa zacznie się dopiero wtedy, kiedy sam wypowie jakiekolwiek słowo. Jednak nie zrobił tego. Wypiliśmy całą butelkę wina, lekko się doprawiając i nadal siedzieliśmy w milczeniu. Ciszę przerywała jedynie muzyka. Spoglądałem w jego złote oczy i byłem przekonany, iż za chwilę lub dwie spełnią się wyobrażenia mojego ojca. 
               Rinn bez słowa przysunął się bliżej mnie i objął ramieniem, nadal nie spuszczając ze mnie oka. Zmierzwił delikatnie moje włosy, po czym oparł swoją twarz o bok mojej głowy. Wokół unosiła się jeszcze woń czerwonego wina. Dość długo się powstrzymywał, jednak prędzej czy później powoli zbliżył twarz do mojej, zaspakajając mój głód. Od dawna byłem spragniony jego ust. Najpierw musnął lekko moje wargi swoimi, następnie odsunął się na moment, by po chwili zrobić to jeszcze raz, jeszcze raz, kolejny raz, coraz bardziej męsko i zaborczo. Wylądowaliśmy na dywanie. Przygniatał mnie ciężarem swojego ciała i obsypywał kark pocałunkami. Oddychałem ciężko. Po miesiącu celibatu naprawdę potrzebowałem chwili namiętności. Dlatego już wtedy poczułem, jak moje spodnie powoli się napinają. 
               Zdjąłem koszulkę i rzuciłem ją gdzieś za siebie. Wyciągnąłem ręce do tyłu, dając mu pełną swobodę w ruchach. Oblizał usta. Delikatnie pogładził mój prawy obojczyk, po czym złożył pocałunek tuż pod nim, robiąc w tym miejscu krwistą malinkę. Obydwaj byliśmy nienasyceni, wręcz głodni, mimo to postępował niewiarygodnie wolno, jakby pragnął dokładnie poczuć każdy cal mojego ciała. 
               Na moment powrócił do moich ust. Z typowym męskim temperamentem muskał mój język swoim nawet wtedy, kiedy na chwilę odrywał ode mnie usta w celu zaczerpnięcia powietrza. Oddychał tak głęboko, iż byłem pewien, że cały czas się powstrzymuje. Ujął moją twarz w dłonie i wpił się w moje wargi tak mocno, iż omal się nie zakrztusiłem. Przez dłuższą chwilę nie miałem dostępu do tlenu, toteż u schyłku pocałunku poczułem się tak słabo, że leżałem pod nim zupełnie bezbronny i niepanujący nad własnymi kończynami. Odsunął się ode mnie dopiero wtedy, gdy zauważył brak pogłębiania pocałunku. Przechyliłem głowę do tyłu i zacząłem ciężko dyszeć, by móc się wystarczająco dotlenić.
               Prawdopodobnie nie chciał mi na to pozwolić. Kiedy tylko spostrzegł, iż próbuję zaczerpnąć powietrza, zaczął delikatnie oblizywać mój sutek. Najpierw dookoła, później na boki, w górę i w dół. Nigdy nie sądziłem, że pieszczenie samych sutków może doprowadzić do orgazmu. Moje dyszenie przerodziło się w sapanie, nad którym całkowicie nie miałem kontroli. Rinn nie otarł się jeszcze nawet o moje okolice intymne, lecz mimo to moje ciało samoistnie wyginało się w łuk. Nie zważał na to i w dalszym ciągu oblizywał mój sutek. 
— Rinn, przestań już — pojękiwałem. Było mi tak przyjemnie, że brakowało mi tlenu i miałem ochotę krzyczeć na cały głos. — Proszę...
               Nie byłem w stanie tego kontrolować. Nie potrafiłem nad tym zapanować. Moje jęki zamieniły się w krzyki, później w głośne wrzaski z rozkoszy. Doznania były naprawdę nieziemskie. Czułem, jak w całym moim ciele rozchodzi się niewiarygodne rozpalające ciepło. W tym momencie przestałem się powstrzymywać. Szybkim ruchem rozpiąłem rozporek i nie zdejmując całkowicie spodni ani bielizny pchnąłem Rinna na plecy i już po chwili osuwałem się dynamicznie na jego członka, nadal wzdychając z rozkoszy. Zachowywałem się niczym zwierzę. Za każdym razem, kiedy miałem tylko okazję uprawiać z nim seks, pragnąłem wykorzystywać to w pełni, czułem się jak na silnych prochach. Leżał przede mną mężczyzna o wyjątkowo zmysłowym ciele, budzący we mnie tak ogromne pożądanie, iż traciłem nad sobą kontrolę. To było niczym opętanie. Opadałem na jego członka, nie mogąc dostarczyć sobie wystarczającej ilości zaspokojenia. Wciąż byłem głodny ciała Rinna. Dlatego... właśnie dlatego... nawet on nie był w stanie mnie zatrzymać. 
               Oparłem dłonie na podłodze i szybkim ruchem go unieruchomiłem. Postanowiłem tym razem przejąć inicjatywę i pokazać mu, jak wiele przyjemności jestem w stanie komuś podarować. Jednak nie chciałem tracić czasu na kolejną grę wstępną. Toteż szybkim, porywistym ruchem zdarłem wręcz z niego wszystkie części garderoby, przerzuciłem go na brzuch i zablokowałem wszelkie jego ruchy. Początkowo próbował się wydostać.
— Nie bój się — szepnąłem mu do ucha. — Dostarczę ci rozkoszy, jakiej nigdy w życiu nie miałeś.
               Byłem tak podniecony, iż mój stan nakazywał mi nie zwracać uwagi nawet na krzywdę najbliższych. Bez skrupułów wepchnąłem się do granic jego wnętrza, nie zważając na to, że robił to w taki sposób po raz pierwszy. Zawył z bólu. W zasadzie jego krzyki trwały dobrych kilka minut, mimo to ja w dalszym ciągu pchałem go coraz mocniej i szybciej. 
               Wszędzie wokół nas widniały plamy spermy. Kanapa. Dywan. Nawet ściana. Wszystko pokryte było białą mazią. Mimo to nie poprzestaliśmy na tym. Carter leżał przede mną na plecach, z rozłożonymi szeroko nogami, wyczerpany i wymęczony rozrywającym bólem. Oblizałem lekko jego członka, po czym wziąłem główkę do ust. Manewrowałem językiem i wsadzałem go coraz głębiej i głębiej, wywołując u Rinna falę namiętnych krzyków. Z jego oczu toczyły się strugi łez. Połknąłem jego nasienie i kontynuowałem. Nie bawiłem się już w delikatne traktowanie. Energicznie wkładałem go sobie do ust, połykając kolejne orgazmy. Na sam koniec raz jeszcze osunąłem się na niego, mogąc poczuć go dokładnie w środku. Następnie runąłem na niego całym ciałem i straciłem, podobnie jak on, przytomność. 

4 comments:

  1. lol
    co
    zamiana ról?
    hahahahahahahaahahhaha
    nie dociera do mnie, że Carter był uke, ba! Że Adrien zamoczył XDDDD

    spoko, pykali się na dywanie, a ich wytryski dosięgły nawet ściany XD
    Lisu, Ty to potrafisz.
    Ale! Daję okejkę, bo to było rewelacyjne :D
    Całkowicie mnie zaskoczyłaś.

    ReplyDelete
  2. Tooo...
    Ha?
    Co... co się właśnie stało?

    Pewnie treść tego nie dotrze do mnie przez najbliższe kilka godzin.

    A już w głowie ukladalam sobie taki zajebisty i długi komentarz!

    Aaaahhhh! LISU! Jak się ogarnę i ogarnę treść tego, to wrócę.

    /Mesu

    ReplyDelete
  3. "— Prawdopodobnie kilkanaście razy dziennie fapa przed twoim zdjęciem ze szkolnej legitymacji — powiedział ojciec, kiedy rozmawialiśmy na temat aktualnej sytuacji. " Szczery ojczulek.Do granic możliwości.
    Ta erotyczna scena ...Wow.Wow.WOW.Czekałam na to, aż któryś Carter będzie uke.Zaspokoiłaś moje pragnienie.Adrien jako seme ...Nie wyobrażałam sobie, żeby był taki ...ostry.Przeżyłam szok.Aczkolwiek pozytywny.

    ReplyDelete
  4. Zajebiste, jak wszystko, pod czym zostawiam ten jeden i ten sam komentarz, abyś mnie pokochała <3

    ReplyDelete