5.10.14

Paranoja.

Dział: Maniakalna obsesja.
Numer rozdziału: 5
Gatunek: Yaoi.



               Nad ranem moje niezaspokojone żądze coraz to bardziej uświadamiały mnie w przekonaniu, że nie dam rady spojrzeć Rinnowi w twarz i chamsko go olać. Przez całą długą noc w mojej głowie powstawały fantazje erotyczne na jego temat, byłem wręcz głodny jego chłodnych, wątłych ust i dotyku. Brzmiałem generalnie jak rażona miłością dziewica - w rzeczywistości tylko tak dobierałem słowa. Tak naprawdę byłem zwyczajnym niewyżytym seksualnie gnojkiem. Nie rozmyślałem nad okazywaniem Carterowi swoich uczuć. Zastanawiałem się jedynie, jak fajnie byłoby pieprzyć się z nim kilka razy dziennie. Tym bardziej, że przetrwałem tak długą ascezę.
               Podkurczyłem nogi pod siebie i zakryłem się kołdrą. Była dziesiąta rano, a ja leżałem w łóżku, przykryty ciężką pierzyną i dwoma kocami. Moja prawa dłoń delikatnie pieściła sutek, sprawiając mi przy tym wiele przyjemności. Jednak kiedy tylko zapominałem o braku obecności Rinna, rozkosz ginęła. Mężczyźni naprawdę mają najbrudniejsze myśli zaraz po przebudzeniu. 
               Zaczął się piździernik. Wiedziałem, że do końca tygodnia w telewizji zaczną się reklamy wielkich świątecznych przygotowań. Miałem ochotę wywalić to bezwartościowe pudło przez okno. Media karmiły nas garścią wyssanych z palca kłamstw, USA miało pod kontrolą cały świat i mogło zrobić z nim, co tylko chciało. W mojej głowie nadal siedziały brudne myśli na temat Rinna. Zaczynałem się obawiać, że jeśli postąpię wedle wskazówek ojca, totalnie przestanę pociągać Cartera. A ugotowanym makaronem już w bierki nie pograsz. I co wtedy? Cholerny Rinn... Wiem, że nie ma facetów idealnych. Ale są tacy, którzy swoim chujem potrafią przysłonić swoje wady. 
               Zaraz po zjedzeniu śniadania wysłałem do niego SMS'a z pytaniem o wieczór. Odpowiedział niezwłocznie. Pisał, że o ósmej podjedzie samochodem. Wyglądało na to, że postanowił samodzielnie zaplanować tę noc. To nie brzmiało dobrze. 
— Ojciec, to się chyba nie uda, ja jestem zbyt niewyżyty — odparłem cicho, kiedy matka wyszła na moment do salonu. — Jak ja mam go niby olać w takim stanie?
— Rozumiem cię lepiej, niż ci się wydaje — powiedział z szerokim uśmiechem. — Ale praktyka czyni mistrza. 
               Gówno mi to dało. Poza tym przez cały dzień surfowałem w internecie, byleby zapomnieć o moich niezaspokojonych żądzach - i szło mi świetnie, póki koło siódmej nie dostałem wiadomości, że będzie trochę wcześniej. Serce mi stanęło, nie tylko serce, zacząłem biegać po pokoju i szukać ubrań, które mógłbym na siebie włożyć. W zasadzie wolałem niczego nie zakładać, ale co by pomyślała matka. Motałem się przy szafie przez jakiś czas, jednak mój marny żywot dobiegł końca, gdy zauważyłem nieodebrane połączenie od Rinna. Wiedziałem, co to oznacza. 
— Wychodzę! — krzyknąłem, zakładając buty i kurtkę.
— Pssst, Adrien, zaczekaj — Usłyszałem nagle szept swojego ojca. — Musisz działać spontanicznie. Nagle, gwałtownie, nieprzewidywalnie. 
               Nie do końca rozumiałem jego rady, ale potaknąłem głową i postanowiłem się do nich zastosować. Już po chwili siedziałem tuż obok Cartera i toczyłem z nim bitwę na wzrok. Złapał się w moją pułapkę, kiedy wsiadałem do auta. Czekał na powitanie, jednak zamiast niego otrzymał martwe wgapianie się w jego oczy. Byłem bliski poddania się - robiło mi się gorąco w okolicach klatki piersiowej, a moje powieki usilnie pragnęły się zamknąć. Na moje szczęście Rinn poddał się pierwszy. Bez słowa przekręcił kluczyki w stacyjce i ruszył przed siebie. Postanowiłem zaczekać, aż sam nie zacznie rozmowy. Nie zwlekał długo.
— I co, przetrawiłeś wszystko? — spytał. Bałem się, że bez skrupułów rozpocznie konwersację od tego tematu, mimo że było to oczywiste. 
— Z moim żołądkiem wszystko ok — odparłem, wykorzystując suche poczucie humoru odziedziczone po ojcu. — Polecam ranigast max. 
— Powiedz mi, czy to randka, czy zwykłe spotkanie — nakazał. Czułem jak moja męskość powoli się unosi, dlatego gwałtownie przekręciłem głowę i zacząłem wgapiać się w okno. 
— Nie chcesz się ze mną przyjaźnić? — zapytałem z lekkim zdenerwowaniem w głosie. 
— Nie o to chodzi. Chcę być świadomy tego, co robię — odpowiedział. Wtedy zrozumiałem, dlaczego ojciec zawsze twierdził, iż Carterowie wkurwianie innych mają w genach. 
— Traktuj sobie to jak ci wygodniej — rzuciłem obojętnie i rozłożyłem się wygodnie na siedzeniu. 
— Czemu tak mówisz? — zadał pytanie z nieukrywaną wściekłością. — Myślisz, że jeśli ktoś jest w tobie zakochany, możesz z nim robić, co zechcesz?
— Tak myślę. 
               Zatrzymał samochód na poboczu przy samym lesie, oparł głowę o kierownicę i westchnął głęboko. Powiedział coś w deseń, że wszystko niszczę, po czym odpalił papierosa i mocno zaciągnął się dymem. Też miałem na to ochotę.
— Daj trochę — odparłem cicho. Powolnym ruchem dłoni podał mi paczkę papierosów. 


Ale było już za późno.


               Wszelkie rady ojca, zahamowania własnych pragnień i żądzy, trzymanie na dystans i samokontrola - wszystko poszło się jebać, kiedy tylko przyszło mi do głowy zasmakowanie dymu tytoniowego prosto z jego ust. Zasmakowanie, które przerodziło się w zaborczy francuski pocałunek, w którym to ja dominowałem. Równie dobrze mógłbym nagle odsunąć się od niego, pozostawiając spory niedosyt. Jednak ja nie mogłem przestać. Nie odrywając od niego ust, przesiadłem się na jego kolana i nieświadomie zacząłem kołysać biodrami w górę i w dół. Zwykły pocałunek sprawił, że byłem cały mokry. Odnosiłem wrażenie, iż jestem pod działaniem jakiegoś silnego narkotyku. Zsunąłem z siebie spodnie i wilgotną bieliznę, po czym rozpiąłem mu rozporek. Już po chwili balansowałem nad nim, przysparzając sobie masę przyjemności oraz bólu. Ojciec nie pochwaliłby moich działań. Wyraźnie zaznaczał, iż Carterom nie powinno się okazywać miłości tak łatwo, gdyż zaczynają wtedy traktować ludzi jak swoją własność. Lecz ja pragnąłem, by Rinn myślał o mnie właśnie w taki sposób. Wyobrażałem sobie, jak związuje mi ręce i nogi i pieprzy całą noc do krwi. Właśnie na coś takiego miałem ochotę. 
               Moje jęki przeradzały się w krzyki. Carter był już zmęczony, mimo to nie dawał za wygraną. Obawiałem się, iż nie uda mu się zaspokoić mnie do końca. Pieścił językiem moje sutki, pocierał dłońmi mojego członka, penetrował mnie do samych granic mojego wnętrza. Z moich oczu toczyły się wąskie strugi łez, lecz w dalszym ciągu odczuwałem głód. 
— Rinn... chcę... chcę więcej — wymamrotałem cicho. 
               Po tych słowach przerwał. Wytrzeszczyłem oczy i z wściekłością zagryzłem wargi. Nie mogłem pojąć, dlaczego skończył. Posadził mnie na swoich kolanach, pogłaskał po policzku i zmierzwił moje słomiane włosy. Uśmiechnął się lekko i powiedział:
— Kocham cię, Adrien.
               Nie miałem zielonego pojęcia, jak działał ten mechanizm. Nie wiedziałem również, jak Rinn samodzielnie na to wpadł. Tak czy inaczej, kiedy tylko usłyszałem wypowiedziane przez niego słowa, moje niezaspokojenie totalnie ustąpiło. Poczułem się najbardziej spełnionym człowiekiem na świecie. Czy naprawdę wystarczyła mi ta jedna, głupia, nic nie znacząca sentencja? Spojrzałem mu prosto w oczy, usiłując wykrztusić z siebie to samo. Odnosiłem wrażenie, że właśnie tego oczekuje. Prawdy. Traktowałem go jak swoją zabawkę - bawiłem się, kiedy miałem ochotę oraz porzucałem w kącie, gdy tylko mi się znudził. Pragnąłem odpokutować swoje czyny. Wtuliłem twarz w jego kark i szepnąłem szybko:
— Kocham cię.
               Ufałem, że tego nie usłyszy. Pozbyłem się wyrzutów sumienia. Ojciec nie miał racji. To ja byłem egoistycznym skurwielem, nie Rinn. To ja działałem w taki sposób, by uszczęśliwić tylko samego siebie. Nie on. 
— Powtórz to — odparł cicho. Moje ciało przeszedł dreszcz. Naprawdę nie sądziłem, że to usłyszy. I wyjątkowo nie miałem ochoty do tego wracać. — Dalej, zrób to. Tylko raz. 
               Przesunął palcem po moich wargach i uśmiechnął się po raz kolejny. Usiłowałem sklecić słowa w spójną całość i miałem już je na końcu języka, gdy nagle usłyszałem dzwonek swojego telefonu. Sięgnąłem do kieszeni i odebrałem połączenie. Dzwonił ojciec.
— Adrien, rozmawiałem z Alexem przed chwilą. Wiej stamtąd jak najszybciej. Nie znasz całej prawdy. 

4 comments:

  1. Nosz kuźwa, znowu w takim momencie, jak akurat zrobił się taki klimat xD
    Ale to jest świetne!
    Jak dobrze, że dodajesz po kilka rozdziałów dziennie. ;d

    ReplyDelete
  2. Co teraz?!
    Jak dramatycznie.
    Wielka, kumulacyjna chwila, a tu taki tekścior..

    ReplyDelete
  3. Wcale się nie zdziwię, jeśli za chwilę przeczytam, że Adrien i Rinn są podmienieni ...

    ReplyDelete
  4. Zajebiste, jak wszystko, pod czym zostawiam ten jeden i ten sam komentarz, abyś mnie pokochała <3

    ReplyDelete