4.10.14

Amnezja odwracalna.

Dział: Maniakalna obsesja. 
Numer rozdziału: 3
Gatunek: Yaoi. 



               Maile, SMS-y, wiadomości na Facebooku, skype, czy nawet rozmowy w realu - nic nie oddawało tak tajemniczej, a zarazem melancholijnej atmosfery jak listy pisane czarnym jak heban atramentem na pożółkłym ze starości papierze. W drewnianej skrzyneczce znalazłem pogniecione, cuchnące wilgocią i tuszem epistoły. Wyjmowałem je kolejno flegmatycznymi wręcz ruchami dłoni, podczas gdy Rinn coraz szybciej i coraz bardziej nerwowo zaciągał się papierosem. Na żadnej z kartek nie widniała ani data, ani miejscowość. Wydedukowałem, iż nadawca dostarczał je samodzielnie. Nie posiadałem żadnych wskazówek co do kolejności czytania, więc zacząłem od listu leżącego na samym dnie. Pismo wydawało się być nieco chaotyczne, ale sprawiało pozory niezwykłego artyzmu, którego doszukiwałem się niemal wszędzie. 

Do tego, którego złote słomiane włosy nigdy nie pociemnieją, a gwiazdy w oczach koloru listopadowej nocy nigdy nie zgasną.

               Przegryzłem wargę. Pierwsza sentencja ociepliła moje serce tak bardzo, że czytałem ją raz po razie. Nie oświeciła co prawda mojego umysłu, ale skutecznie rozpaliła ciało. Byłem pełen podziwu w stosunku do nadawcy tego listu. Dobór słów był wręcz idealny. 

Nie powinieneś był widzieć tego, co działo się tej nocy, jednak nie byłem w stanie powstrzymać Cię przed wejściem na górę. Z jednej strony może i lepiej, utrzymywanie Cię w nieświadomości było bardzo trudne, nie lubię mieć sekretów przed bliskimi przyjaciółmi. 

               Rinn odpalał kolejnego papierosa, a ja czytałem te same wersy po kilkanaście razy, usiłując przypomnieć sobie cokolwiek, znaleźć ukryty sens, dowiedzieć się czegoś. Ponownie wszystko na nic. 

W życiu nie pomyślałbym, że zareagujesz w taki sposób. Spodziewałem się wielkiego zaskoczenia, ataku płaczu, chwilowej depresji, a Ty... 

Tak czy inaczej postanowiłem spełnić Twoją prośbę, ale nie przewidziałem konsekwencji. Mimo to... niech tak zostanie. Mnie to odpowiada. Nie miej przed tym żadnych uprzedzeń. 

               "Cholera..." - pomyślałem. Przeszło mi nawet przez myśl, by zapytać Rinna, kto jest nadawcą, a kto adresatem tych listów, jednak widząc go całego dygoczącego ze strachu i palącego ósmą fajkę, odpuściłem. 


W zasadzie nie mogę niczego Ci zakazać, ale, proszę. Proszę. Proszę, nie zapomnij o tym. 

— Rinn, wybacz mi to — odparłem, spuszczając głowę i zamykając oczy. Zbliżył się do mnie szybkim krokiem, po czym uklęknął przy stole. 
— Przypomniałeś sobie? — zapytał z entuzjazmem. 
— No właśnie, kurna, w ogóle. 
               Na jego twarzy zaczęła malować się wściekłość. Nie byłem pewien, czy zdenerwowała go ogólna sytuacja, czy ja sam, jednak łudziłem się nadzieją, iż nie ma to żadnego związku ze mną. Cholera, tę beztroską głupotę zdecydowanie odziedziczyłem po ojcu. 
— Za daleko zaszliśmy, żeby teraz rezygnować — powiedział z grobową miną. — Przypomnę ci wszystko. 
               Miałem właśnie zamiar uśmiechnąć się szeroko i odetchnąć z ulgą, jednak Rinn postanowił mi przerwać, podnosząc mnie nagle i przerzucając sobie przez ramię. Ze strachem obróciłem głowę w bok i zażądałem wyjaśnień. Nie mówił nic, póki nie wniósł mnie do pokoju obok i nie rzucił z całej siły na łóżko. Syknąłem z bólu.
— Przerwę dopiero wtedy, kiedy sobie uświadomisz — poinformował stanowczym tonem. Odnosiłem wrażenie, iż chce mnie zabić. Widziałem wszystko jak przez mgłę i trzęsły mi się nogi. Nie rozumiałem, co się dzieje. 
               Rinn błyskawicznie zsunął moje spodnie do wysokości kolan, po czym zaczął delikatnie pieścić językiem skórę na wewnętrznej stronie moich ud, tuż przy granicy bielizny. Chciałem kazać mu przestać, pragnąłem uciec stamtąd jak najdalej, jednak strach sparaliżował mnie do tego stopnia, iż nie byłem w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Rozsunął moje trzęsące się kolana, po czym położył dłoń w okolicach mojej męskości i potarł ją lekko. Zacisnąłem mocno szczękę czując, jak z moich oczu toczą się łzy. Byłem pewien, że to widzi. Mimo to nie zareagował. Moja psychika powoli odpuszczała, uświadamiając, iż za moment opuści mnie amnezja. Tylko z tego powodu pozwalałem mu kontynuować. Rinn bez zbędnych ceregieli zdjął ze mnie wszystkie części garderoby. Ze wstydu zacząłem zaciskać nogi, lecz z każdą moją próbą brunet rozsuwał je na coraz to większą szerokość. Masował moje chłodne uda tak długo, póki nie przestały drżeć. Kiedy już mu się to udało, delikatnie przeczesał palcami moje włosy i szepnął:
— Jeszcze trochę. 
               Przewrócił mnie na brzuch i przesunął palcem po linii między moimi pośladkami. Pocierał ją przez dłuższy moment, póki nie odnalazł wyraźnego wgłębienia. Wprowadził tam dwa palce i, stopniowo przyspieszając, wsuwał je coraz głębiej. Mimo przysparzanego bólu starałem się nie wydawać z siebie dźwięków. Ponadto odnosiłem nieodparte wrażenie, że nie pierwszy raz czuję ten ból. 
               Dokładnie wyczuwałem jego ruchy w moim wnętrzu. Przesuwał palcami po każdym najmniejszym obszarze, jakby chciał przenikliwie wręcz go poznać. Pocierał mnie delikatnie i dopiero po dłuższej chwili zauważyłem, iż moje ciało wygięło się w łuk i samo nachodzi na jego nieruchome palce. Szybko wyrwałem się z tej pozycji, usiadłem tyłem do ściany i przykryłem się poduszką.
— No już — odparł, skinąwszy na mnie ręką, że to jeszcze nie koniec. Moje oczy zaszkliły się łzami. — Wiem, że się wstydzisz. Ale nie bój się, nie ma czego.
               Przysunął się do mnie i pocałował delikatnie. Był zbyt uparty, by przestać w takim momencie, dlatego postanowiłem oddać mu się w całości tylko dlatego, żeby jak najszybciej mieć to za sobą. 
               Położyłem się w tym samym miejscu. Wtulił twarz w mój kark, robiąc mi w tym miejscu malinkę. Syknąłem z bólu. 
— Obiecuję, że za kilka minut twoja pamięć powróci — powiedział z uśmiechem. 
               Już moment później poczułem rozrywający ból w okolicach odbytu. Odnosiłem wrażenie, że tracę wzrok, kiedy przed moimi oczyma zaczęły pojawiać się na przemian czarne i białe plamy. Do moich uszu dochodziły jęki podniecenia i kwilenia z namiętności, Część z nich należała do mnie. Dlaczego się na to godziłem? Czy naprawdę tylko po to, by zaznać trochę przyjemności? Karciłem samego siebie w myślach za to, że znów nie biorę pod uwagę konsekwencji, które poniosę. Mimo to... to było tak przyjemne, iż nie byłem w stanie przestać. Moje biodra miarowo przesuwały się w górę i w dół, nadal nie mogąc zaspokoić w pełni moich żądzy. Ból był nie do zniesienia, lecz stan upojenia, w jakim się znajdowałem, nakazywał mi pieprzyć się jeszcze mocniej, jeszcze szybciej. 
               Po zakończeniu ekstazy przewróciłem się na plecy, konając z bólu rozrywającego mój tył. Rinn podniósł się do pozycji siedzącej i, mimo zmęczenia, stanowczo odmawiał odpoczynku. Mówił, że interesuje go teraz tylko i wyłącznie odpowiedz na jedno pytanie.
— Już pamiętasz?

5 comments:

  1. Nooo! Pamięta, czy nie?!
    Czemu Ty zawsze urywasz w takim momencie:X

    ReplyDelete
    Replies
    1. jestem sadystą podobno

      Delete
    2. Biedny, wystraszony Adrien ...Współczuję mu całym kokoro.

      Delete
  2. Niech cię szlak!
    Głupiego "tak" albo "nie" mogłaś napisać? ;D

    ReplyDelete
  3. Zajebiste, jak wszystko, pod czym zostawiam ten jeden i ten sam komentarz, abyś mnie pokochała <3

    ReplyDelete