14.9.14

W tej świątyni jam jest kelner Jahwe!

Dział: Nie kupuj worka w kotku.
Numer rozdziału: 1
Gatunek: Yaoi.



               Jest to naukowo potwierdzone, że telewizja uszczęśliwia ludzi. Dzięki niej pacjenci w szpitalach szybciej wracają do zdrowia. Najlepszy efekt odnoszą kanały premium. Ten system działał również na mnie - przez cały okres licealny byłem niepoprawnym optymistą dzięki spędzaniu kilkunastu godzin dziennie z moim przyjacielem telewizorem. Na samą myśl o nim moje serce zaczynało bić szybciej, a oczy zalewały się łzami szczęścia. To on i tylko on wywoływał u mnie euforyczny stan, którego nie było końca. Z przeogromnym entuzjazmem przełączałem na kolejne stacje, trafiając na coraz to nowsze rzeczy. Tyle kanałów z kreskówkami. Tyle stacji modowych. Programy stylowe i kulinarne! Płakałem ze szczęścia. Jednak mój optymizm minął wraz z ukończeniem liceum. 
— Jak to nie idziesz na studia? — spytał ojciec, który ledwo hamował się od nagłego wybuchu gniewu. — Przecież ty nawet nie masz zawodu.
              Usiłowałem mu wyjaśnić, iż - niezależnie od tego, jakie studia skończę - tak czy inaczej wyląduje na kasie w McDonaldzie. Skończyło się tak, że zostałem wyrzucony z domu z niedużą sumką w kieszeni i tekstem na odchodne: "Jak zaczniesz zarabiać, to możesz wracać". No to stwierdziłem, iż, jeśli spłodzili sobie syna tylko dla zabezpieczenia swojej przyszłości, to niech się w tyłek cmokną. 
               Nie byłem aż tak nierozgarnięty, jak mogłoby się wydawać. Wynająłem małą kawalerkę i ulokowałem się w niej, przemycając ze starego domu swoje rzeczy pod nieobecność rodziców. Później musiałem zacząć się martwić o pracę. To nie było takie proste. 
               Postanowiłem rozejrzeć się najpierw, jak konkretnie wygląda robota na budowie. Podobno się opierdalają, w takim razie to mogła być praca dla takiego lenia jak ja. Ale kiedy zobaczyłem robotników operujących skomplikowanymi maszynami (nie były to niestety megazordy) lub noszących przedmioty dziesięć kilo wzwyż, dałem sobie spokój. Spostrzegłem, iż zupełnie nie nadaję się do typowo męskiej pracy. I wtedy przyszedł mi do głowy pewien niecny plan. Po prostu zakasałem rękawy i pobiegłem do pierwszego lepszego sklepu z odzieżą. Wziąłem pierwszą lepszą falbaniastą kiecę i dałem susa do przymierzalni. Wiedziałem, że jeśli uda mi się przejść odpowiednio zaawansowaną metamorfozę, cały problem zniknie. W dodatku będę mógł się jeszcze bardziej wybić w modzie. Więcej plusów niż minusów.  
               Zapiąłem wszystkie zamki, ułożyłem sukienkę tak, by się nie marszczyła, dopiąłem wszystkie guziki i stanąłem przed lustrem w całej swojej okazałości. Tak, to zdecydowanie była robota dla mnie. Dlatego kupiłem żakiet i damskie spodnie, później również kosmetyki, ubrałem się i zrobiłem makijaż, by wyglądać jak najbardziej kobieco, po czym udałem się na rozmowę kwalifikacyjną do najbliższej kawiarenki potrzebującej pilnie słodkiej kelnerki na jedną zmianę. 
               Szefem był tam pewien specyficzny facet o długich, rudych włosach. Początkowo odnosiłem wrażenie, że mnie kokietuje, jednak już po chwili uświadomił mnie, iż nie mam się czego bać, bo przecież jest homoseksualny. Kurwa. Przynajmniej miałem pewność, że nie działa to na zasadzie "szef nie myśli głową, niedługo zostanę szefową". 
               Tak czy siak przyjął mnie do pracy. Podpisał umowę na czas nieokreślony i mogłem zaczynać od zaraz. Dlatego przebrałem się w uroczy mundurek i stanąłem za ladą oczekując klientów. Musiałem tylko witać gości, odwieszać ich ubrania w korytarzu, prosić o zamówienie, przynosić zamówienie i wystawiać rachunek. Poza tym telewizja była tam włączona cały dzień. A zarobki całkiem poważne. Byłem szczęśliwy jak nigdy.
               Pierwszy dzień nie przyniósł żadnych kłopotów. Szef dał mi kredyt zaufania i pozwalał mi się jeszcze trochę poobijać. Instruował mnie i mówił, co powinienem robić. Jednak zaznaczył, że od dnia następnego biorę się ostro do roboty. Spodziewał się większego ruchu. Był bowiem czwartek. Szef powiedział, iż weekendy są w tej robocie zdecydowanie najbardziej męczące. 
               Byłem przekonany, że to będzie bułka z masłem. Był wczesny piątkowy ranek, a ja gnałem do pracy ubrany w wytworne, damskie ubrania. Miałem na sobie obcisłe czarne podziurawione rajstopy, zamszowe botki, czarną poszarpaną tunikę z Sex Pistols i ramoneskę. Całość dopełniał ostry makijaż, który niestety musiałem zmienić w pracy. Włosy standardowo były związane w kucyk, ale miałem w zamiarach rozpuszczenie ich w celu przesłodzenia swojego roboczego munduru. 

               Wsiadłem w tramwaj, który miał mnie dowieźć niemalże pod sam budynek kawiarni. Oparłem się o szybę, nie mogąc ustać z przepełniającej mnie radości. Na tę okazję nawet wypchałem sobie koszulkę w celu podkreślenia... czy raczej: stworzenia pozorów, iż posiadam kobiece kształty. W którymś momencie moją uwagę przykuł młody mężczyzna, który wpatrywał się we mnie od dłuższego czasu. Odwróciłem wzrok, lecz po chwili znów spojrzałem w jego stronę. A on dalej lampił się jak kosmita w kapustę. Dlatego zacząłem martwo wgapiać się w szybę. Później szybko wyskoczyłem przystanek wcześniej, bojąc się konsekwencji. Tego faceta było trudniej rozgryźć niż krakersy lajkoniki. 
               Pognałem do pracy, wyrzucając mężczyznę ze swojej głowy. Wróciłem do swoich niecnych poczynań i śmiałem się diabolicznie ze swojej łatwej pracy. Poza tym byłem tak piękny, iż byłem w stanie wpatrywać się w lustro cały boży dzień. 
               Szef miał rację. W samo południe tłok był nieziemski. Dziewczęta pracujące w kawiarni mimo długiego stażu co chwila coś tłukły, sprowadzając na siebie tym samym gniew szefa. Radziłem sobie całkiem nieźle. Manewrowałem z tacą między klientami, zbierając kilkanaście zamówień naraz, jednocześnie obsługując jakąś parkę i witając grupkę gimnazjalistek. Problem pojawił się w momencie obsługiwania pewnego samotnego pana, który bardzo pragnął mojego towarzystwa. Zacząłem paplać coś szefowi, jednak tamten nagle uświadomił mi, że przecież to należy do mojego obowiązku. Wyszedł na jaw fakt, iż nie doczytałem do końca umowy. 
               Podszedłem do stolika numer osiem, przynosząc samotnemu mężczyźnie kawałek ciasta. 

               "Dammit!" - wrzasnąłem w myślach. Przy stoliku siedział dokładnie ten sam mężczyzna, który zabijał mnie wzrokiem w tramwaju. Miał kasztanowe włosy i ponętne zielone oczy. Dopiero teraz zauważyłem, że również miał na sobie koszulkę z Sex Pistols. Ale czy szukał mnie pół dnia tylko z powodu podobnego gustu muzycznego? Cholera, co musiał sobie pomyśleć, widząc mnie w tym stroju...
— Jess Foster — przedstawiłem się, wyciągając nań dłoń i uśmiechając się delikatnie. Zaśmiałem się w duchu z wszystkich nieświadomych członków tego nędznego społeczeństwa, którzy nadal mieli mnie za "Jessicę" zamiast za "Jesse'a". 
— Drake Jones — Uśmiechnął się. Emanowała od niego tak potężna dobroć, że zachciało mi się wymiotować. — Lubisz Johnny'ego Rottena?
— Wolę Sida Viciousa — odparłem cicho. — Jego styl bycia, jego rebelianctwo, to zdecydowanie odpowiada mi o wiele bardziej.
               Ugryzłem się w język na samo wspomnienie słów szefa: "Pamiętaj, bądź grzeczna, bądź uległa, nie mów tego co myślisz tylko to, co dany klient będzie chciał od ciebie usłyszeć". Cholera, chyba postąpiłem źle... Mimo to...
— Zdecydowanie nie wyglądasz na taką osobę — wyszczerzył się, hamując chichot. — Chociaż wcześniej... Gdybyś powiedziała mi to jeszcze w tramwaju, uwierzyłbym ci.
— Ale co ja mogę, kurna, zrobić, rodzice wyrzucili mnie z domu, bo nie chciałam iść na studia! Ta praca jest tak lekka i można zbijać na niej takie kokosy, że głupio byłby zmarnować taką okazję! — wrzasnąłem, zwracając na siebie uwagę wszystkich klientów. 
               Byłem przekonany, że szef mnie zajebie. Mimo to Drake uznał, iż musi przychodzić tu częściej. Spodobało mu się moje poczucie humoru i szczerość. W rzeczywistości byłem po prostu głupi i niedojrzały, ale tego wiedzieć nie musiał. 



4 comments:

  1. Pieeerwsza!!! Wchodzę tak "niby przypadkiem", a tu nowa notka! I zaciesz na mordzie gwarantowany! Rozdział mi się podobał i nie mogę doczekać się kontynuacji ^^

    /Mesu

    ReplyDelete
  2. Kyyayaaaaaaa *-* juz kocham to opowiadanie.. nie tak jak Maniakalnego ale kocham!

    ReplyDelete
  3. Ty to masz zamiłowanie do niedojrzałych bohaterów. ;D

    ReplyDelete
  4. Skończył się "Maniakalny", no więc zabieram się za kolejne yaoi !Już je lubię.(^_^)

    ReplyDelete