17.9.14

On tylko czeka, aż się schylisz!

Dział: Nie kupuj worka w kotku.
Numer rozdziału: 4
Gatunek: Yaoi. 



               Czułem się jakbym właśnie przeglądał na insta zdjęcia jakiegoś emosia. Jedyne, co miałem przed oczyma, to plamy o wszelakich odcieniach szarości. Czarno. Biało. Siwo. Czarno. Czarno i biała kupa gołębia na środku. Siwo. 
                Po kilku godzinach przebywania w tym więzieniu, z którego wydostać się dotychczas nie mogłem, udało mi się zwiać. W sumie przypadkiem. Generalnie przekonany byłem, iż straciłem wzrok w wyniku potrącenia przez ciężarówkę. Dopiero po przebudzeniu się uświadomiono mi, że znaleziono mnie zemdlonego nieopodal przystanku tramwajowego. Przypomniałem sobie o złym samopoczuciu, jakie spotkało mnie tego ranka. Wszystko ułożyło się w spójną całość. Postanowiłem odpocząć, by jak najszybciej móc powrócić do zdrowia. I wtedy nagle...
— Jess! — wrzasnęła mulatka, niemalże nie wyważając drzwi izby, w której leżałem. — Mówiłam ci, żebyś jadł witaminy!
               Po silnym upadku na ziemię i kilkugodzinnej śpiączce czułem się zbyt słabo. Nie byłem na siłach, by być w stanie z nimi porozmawiać. Mia zarzucała mnie milionami pytań, Gil obojętnie rozglądał się po jasnym, pustym pomieszczeniu, Drake natomiast... spoglądał na mnie wzrokiem tak przepełnionym troską, że zaczynałem mieć wyrzuty sumienia, iż nie doszedłem bezpiecznie do domu. Czułem się przytłoczony wymaganiami moich kumpli. 
— Wybaczcie... — jęknąłem cicho. Mia zamilkła na moment. — Jestem zmęczony...
— Nie ma co w takim razie — wyszczerzyła się brunetka, klepiąc Gila w tyłek. — Zwijamy się i wpadniemy niedługo!
— O co ci chodzi, sama zaczęłaś robić afery... — westchnął Gilbert wyraźnie zażenowany zachowaniem dziewczyny. — Wcale nie chciałem tu przychodzić...
— Nie czekajcie na mnie — odparł stanowczym tonem Drake. Pożegnał ich swoim przeuroczym uśmiechem, którego nie znosiłem. Wyglądało na to, że rozumieją się bez słów. Co ten człowiek im powiedział? Miałem wrażenie, że nie chcę tego wiedzieć. — Jess, chcę z tobą pogadać. 
— Wszystko już załatwiliśmy... — szepnąłem. Rozmowa przychodziła mi z ogromnym trudem. 
— W zasadzie... — zaczął. — Chyba powinienem wrócić, kiedy poczujesz się nieco lepiej. 
              

 Po tych słowach zrozumiałem, że potrzebuję przerwy od Drake'a. 


               Cały kolejny ranek mój umysł zaprzątała praca. Zyskałem tam już wielu przyjaciół, wyrobiłem sobie świetne kontakty z szefem, zarobki wystarczały mi w zupełności, robota była całkiem znośna... Zastanawiałem się, jak szybko i jak intensywnie wszystko zacznie się walić, gdy dowiedzą się o mojej prawdziwej płci. Nabroiłem. Wiedziałem, że sam sobie tak pościeliłem, jednak... Kurwa, dlaczego myślę o zmianie płci? Koniec z tym. 
               Po południu z kolei zjawili się wszechmocni Marlborrow. Początkowo chciałem ich spławić tym samym tekstem, co dzień wcześniej, mówiąc, iż jestem zmęczony, aczkolwiek przyłapali mnie na gorącym uczynku, kiedy to niemalże gwałciłem automat ze słodyczami, bo utknął mi w środku batonik. W zaistniałej sytuacji wróciliśmy w piątkę do pokoju, w którym więziono mnie i szykowano na śmierć. 
— Baton — odparł szorstko Gil. Miał w zwyczaju zachowywać się jak debil, bowiem wyglądał jak debil, miał charakter jak debil i był debilem. 
— Przyniosłam ci warzywa — uśmiechnęła się Mia. — Musisz o siebie dbać, żeby szybciej wyzdrowieć. 
— Weź mi je stąd — wzdrygnąłem się na sam ich widok. — Gdybym miał raka, też chciałabyś mnie leczyć warzywami?
— Oczywiście! Dieta wpływa na ogólny stan zdrowia. 
               Złapałem się za głowę. Zupełnie nie rozumiałem toku myślenia muzyków. Wiedziałem, że artyści są popierdoleni, ale ci to już samych siebie przechodzili. Na szczęście się spieszyli - wpadli do mnie tylko na moment, urywając się z wykładów. Ach, studenci... Gdyby tylko wiedzieli jakim świetnym obiektem prześmiewczym dla mnie są...
— Tym razem również nie musicie na mnie czekać... — westchnął Drake, kiedy tamci stali już w drzwiach. Mia spojrzała na mnie porozumiewawczym wzrokiem. Nie wiedziałem, co o tym myśleć. 
              Drake bez słowa usiadł obok mnie na łóżku. Psułem akurat klimat wpierdzielając batona jak świnia, ale najwyraźniej w ogóle mu to nie przeszkadzało. Spuścił wzrok i siedział w takiej pozycji dłuższą chwilę. Odnosiłem wrażenie, że doszukał się jakiegoś robaka na posadzce i usiłuje zabić go wzrokiem. Cóż...
— Jess, chyba jednak musimy porozmawiać już dzisiaj... — odparł cicho, kiedy w końcu udało mu się zebrać na odwagę. 
— No? — ponagliłem go nieco, po czym zacząłem pałaszować wszystko, co znajdowało się w koszu z warzywami. 
— Bo ja rozumiem, że... Gdy to spotkanie nad jeziorem i... — zaczął. — Wtedy powiedziałeś, że... Może moja reakcja była dziwna, ale... Kiedy teraz o tym myślę, to...
— Ogarnij dupę, cwelu — odparłem, pożerając marchewkę w całości. — Chcesz coś powiedzieć, to godyj. 


*10 sekund później*
— Ghaaaaaaaaa, kurwaaaaaa! — wrzeszczałem, tarzając się po zimnej posadzce. — Co to miało być?! Dlaczego kradniesz wspaniały smak świeżej marchewki?!
               Nie miałem pojęcia, co on sobie wyobrażał i co w ogóle myślał, ale żeby mnie tak znienacka całować? W dodatku wiedząc o mojej płci? Gej jeden pieprzony. Chociaż pieprzony to mogłem być już zaraz ja, dlatego musiałem szybko znaleźć wyjście z opresji. 
— Ale nie gwałć mnie — powiedziałem stanowczo, gwałtownie podnosząc się do pozycji siedzącej.
— Jess... — westchnął znowu. — Więc ty nic nie czujesz?
               Moje ciało zostało sparaliżowane, w dodatku poczułem się jak bohater jakiegoś ckliwego yaoica. No trudno, nigdy nie miałem w sobie ni krzty romantyzmu, cóż mogłem poradzić. 
— O czym ty rozmawiasz do mnie w tym momencie? — spytałem, przechylając głowę w bok. 
— Po prostu poznałem cię jako kobietę — odpowiedział niezwłocznie. — Sam nie mogę siebie do końca zrozumieć, ale... Jestem stały uczuciowo, może to dlatego. Nie jestem w stanie wyzbyć się tego, co do ciebie czuję. 
— Nie rób gnoju, Drake — rzuciłem szorstko i machnąłem na to ręką. — Niedługo ci przejdzie i wszystko wróci do normy, nie zajmuj się tym, myśl o kwiatkach na łące...
— Mówisz tak jakbym był z góry skreślony w twoich oczach — powiedział cicho. 
— Kurna, może wyglądam jak jakiś trans, ale nie jestem gejem, pojebało cię?! — wrzasnąłem. 

Potem usłyszałem już tylko trzaśnięcie drzwiami. 

9 comments:

  1. YAAAAAAY NOWA NOTKA!

    Na początku było jedno wilkie dafuq! Jaka ciężarówka.
    Potem się ogarnęłam.

    Okej. Wszystko ze mną w porządku teraz. (To znaczy nigdy ze mną nie było w porządku, ale to inna sprawa)...

    Draaakeee!!! Loffciasz Jesse'a, a on taki niemiły... Jesse wstydź się! Jak mogłeś ;-;
    Spinaj poślady i leć za nim! Buzi buzi i po sprawie!

    Dobra, ogarniam się.

    Dobra, ogarnęłam się.

    Suuuuuuper rozdział!

    Jeszcze O^O

    /Mesu

    P.S. Co tu się właściwie stało? Ten komentarz to istny Armageddon...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zrozumiałam ^^"


      Mesu, nie miej mi za złe, ale nie chcę Cię spotkać na Japaniconie XDDDD"

      Delete
    2. BUUUUAAAAAAAA *ryczy* LISU JAK MOŻESZ?! *płacze, bo przez Lisu ma złamane serce*

      Nie no dobra, na serio. Nie tylko ty tak uważasz. Ludzie, których zna Mesu dzielą się na kilka rodzajów:
      a) znajomi: Pojebało się? (no ba)
      b) przyjaciele? Przyrżnęłaś głową jako niemowlę, że teraz jesteś taka popierdolona? ( bardzo możliwe)
      c) najlepsi przyjaciele: Czy ty uciekłaś z psychiatryka? (może tak naprawdę jestem schizofreniczką, co uciekła, ale tego nie pamięta, a policja i wojsko i ogólnie cały świat tuszuje sprawę, bo moja zajebistość wszystko wybacza? )

      Tak więc, nie martw się x'D Generalnie nikt nie chce mieć do czynienia z moim popierdoleniem.

      /Mesu

      P.S. czy ten koment w ogóle był na temat? O.o

      Delete
    3. Tak, to jest talent i zajebistość jednocześnie (jak szałma 2w1), bo rzadko się zdarza, że nawet Lisu sam nie wie, co ma powiedzieć... :D

      Delete
    4. Mesu czuje się wyróżniona...

      /Mesu

      Delete
  2. Masz ogromny talent :) Ja też tak chcę pisać!!! Opowiadanie świetne :D I bardzo ciekawe. :) Wpadnij do mnie na miniaturkę :)
    wyslemycisedeszhogwartu.blogspot.com

    ReplyDelete