15.9.14

Jak można pić białą lurę wyciśniętą z krowy?

Dział: Nie kupuj worka w kotku.
Numer rozdziału: 3
Gatunek: Yaoi.



               Drake Jones, tępa cipa, postanowiła przedstawić mi swoje psiapsióły. I cały plan porozmawiania z nim w cztery oczy szlag trafił. Zaprowadził mnie do nocnej kawiarni pod gołym niebem. Knajpa była połączeniem idealnego miejsca na romantyczną randkę i strefy potrzeb - oferowała tanie i smaczne jedzenie oraz wyśmienite drinki. Nie, żeby podobało mi się romansowanie z nim... Po prostu stawiał żarcie, a żarcie traktuję jako hobby i mam do tego nieziemski talent. Tak czy inaczej totalnie nie wiedziałem, jak powinienem zareagować, kiedy przedstawił mi dwójkę ludzi wyglądających jak pół dupy zza krzaka z poprawczaka. 
               Jako pierwsza przedstawiła mi się kobieta. Miała wyjątkowo specyficzny typ urody - ciemna opalona cera, ciemne włosy, ciemne oczy. Wbrew pozorom idealnie łączyło się to z jej punkowym stylem. Charakterystyczna, ale nadal piękna. Zwała się Mia Aston. Do ich grona należał też ciemny blondyn - ciemny w każdym tego słowa znaczeniu. Ale cerę miał jasną. Przedstawił się jako Gilbert Hamilton i od tego czasu zaczął być potocznie nazywany przeze mnie Gilem. Był to zdecydowanie najbardziej obojętny człowiek, jakiego miałem okazję poznać podczas całego swojego marnego żywota. 
               Ale to nie był koniec ich historii. Okazało się bowiem, że cała ta trójka tworzy znany w całym mieście zespół łączący gatunki od punk rocka począwszy, na rapcore i nu metalu skończywszy - zespół Marlborrow. Byłem okropnie zniesmaczony faktem, iż nigdy wcześniej nie słyszałem o tej kapeli. Zamieszkiwałem te tereny od urodzenia i lubowałem się w przeglądaniu wszelakich czasopism, ponadto byłem uzależniony od telewizji. Dlaczego więc...? Nie do końca im ufałem, ale gdy zobaczyłem licealistki błagające ich o autografy, moje wątpliwości zostały rozwiane. Tak poznałem Marlborrow - z Mią na perkusji, Gilem na basie oraz Drakiem pełniącym jednocześnie funkcję gitarzysty rytmicznego i prowadzącego oraz wokalisty. Ich skład moim skromnym zdaniem był zbyt okrojony, by móc występować. Jednak nigdy w życiu ich nie słyszałem, dlatego wstrzymałem się od głośnego myślenia. 
               Starałem się trzymać na dystans Gila. Jego towarzystwo mnie przytłaczało i zasiewało we mnie ziarna jego chorego pesymizmu i braku chęci do czegokolwiek. Ponadto odnosiłem wrażenie, że czegoś ode mnie chce. Cholerny bamber... Kiedyś zacznę go wyzyskiwać. Kurde, tylko jak zareagowałby, gdybym powiedział, że go wykorzystuję? Chyba w ogóle by nie zareagował...
              Spędziłem z nimi wszystkimi godzinę, która zupełnie wystarczyła, byśmy nachlali się w cztery dupy. Mia posiadała niezwykle silny łeb. Po zakończeniu szybkiej libacji zamówiła jakiegoś fast-fooda i wyszła na zewnątrz argumentując to tym, iż nie ma zamiaru patrzeć na spizganego Gila, który jak zwykle myśli tylko o jednym. Pobiegłem za nią i, korzystając z tego, że w stanie upojenia każda wypowiedź przychodzi łatwiej, po prostu zgarnąłem ją na bok i zacząłem ściągać koszulkę. 
— J-Jess, co t-ty... — wyjąkała tylko, gdyż później doznała totalnego szoku. — Jess, ale z ciebie decha, o rany...
— Kurwa mać. Właśnie ci uświadamiam, że nie jestem żadną pieprzoną Jessicą, tylko Jessem! — wrzasnąłem, szybko ubierając się z powrotem. 
               I potem zaczęły się tłumaczenia: jak to się stało, dlaczego akurat tak, a nie inaczej, no i w końcu co miałem zamiar zrobić dzisiejszego wieczora. Jej reakcja wręcz przerosła moje oczekiwania. Mia postanowiła mi pomóc. Mimo to nalegała, bym zostawił tę sprawę co najmniej do jutra. Nie chciała, byśmy niedojrzale załatwiali to w nietrzeźwym stanie, chociaż miała na uwadze to, że to wyraźnie ułatwi nam zadanie. Była bardzo życzliwa, ale jednocześnie tak stanowcza, iż nie byłem w stanie się jej przeciwstawić. Przyznałem jej rację i postanowiłem działać w obranym przez nią kierunku. 
               Gdy tylko skończyliśmy temat, Gil i Drake przyszli do nas z wyrzutami. Hamilton zarzucał Mii, że ze względu na moją żeńską płeć przylepi się ona do mnie jak rzep, zostawiając tym samym chłopaków. Dziewczyna zareagowała śmiechem, nie dając po sobie niczego poznać. Uśmiechnąłem się krzywo sam do siebie, nie nawiązując kontaktu wzrokowego z Gilem. 
               Uświadomiłem sobie o moim totalnie nietrzeźwym stanie dopiero wtedy, kiedy Drake wyjął gitarę i zaczął śpiewać jedną ze swoich piosenek. Reszta zespołu wyglądała na zdziwionych, wywnioskowałem, iż to świeżo napisany utwór, który słyszeli wtedy po raz pierwszy. Jak to się miało do mojego stanu? Nigdy w życiu nie reagowałem tak na muzykę. To było prawie jak... podniecenie seksualne? Łudziłem się nadzieją, że nie wytwarzam takich emocji na widok Drake'a, oczywiście tylko po alkoholu. Jednak gdyby to była prawda, potwierdzałoby to fakt tej przykrej nocy, po której obudziliśmy się razem w łóżku. Chociaż nie. W zasadzie będąc pijanym miałem ochotę gwałcić wszystkich naokoło. 
               Obawiałem się, iż ten dzień pozostawi po sobie pamiątkę w formie ciężkiego kaca, ale jednak dał mi spokój. Nawet w pracy szło mi wybitnie dobrze. Chociaż... tego dnia byłem wyjątkowo poważny. Stwierdziłem, że jest to przyczyną moich zamiarów. Postawiłem sobie za cel stanowczo powiedzieć Drake'owi to, co myślę i skończyć tę gierkę raz na zawsze. Umówiłem się z nim na wieczór z lekką obawą, iż uzna to za kolejne zaproszenie na randkę. Cóż, nie miałem wyboru. Dlatego poprosiłem szefa o wcześniejsze skończenie zmiany. Nie miał nic przeciwko. Chwilę po czwartej zamknąłem się w toalecie. Zmyłem dokładnie makijaż i wrzuciłem na siebie swoje ubrania. Kiedy tylko wróciłem do głównego pomieszczenia cafe, jak przypuszczałem, Drake już tam na mnie czekał. 
              Udaliśmy się w ciche miejsce położone nad pobliskim jeziorem. Było ciemno i chłodno, wszędzie roznosił się zapach mokrej trzciny. Szliśmy przez dłuższy moment w milczeniu. Trwało to tak długo, póki nie złapał mnie za dłoń. Szarpnąłem gwałtownie, wyrywając ją z uścisku. Zatrzymał się, spoglądając na mnie niemrawo. 
— Pokażę ci coś, Drake — wycedziłem przez zęby. — Tylko nie krzycz. 
                Jednym ruchem zerwałem wręcz z siebie ciasną czarną koszulkę. Początkowo nie byłem pewien, czy Jones, podobnie jak Mia, nie wziął mnie za płaską dechę, która z niewiadomych powodów rozbiera się na pierwszej randce, dlatego postanowiłem go uświadomić. 
— Drake, bo ja mam penisa — odparłem, próbując zahamować nagły atak śmiechu. — Po prostu jestem leniem i uznałem, że głupio byłoby nie wziąć takiej roboty jak ta w cafe. Nie jestem żadnym transem, czy coś. Pewnie powiesz, że przyjeżdżają tacy z zagranicy, zwodzą biednych niewinnych studentów, a tak naprawdę chcą tylko skubnąć parę groszy. A tymczasem matki w domach płaczą, że im się dzieciaki stoczyły. Nie, nie ze mną taka zabawa!
               Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa. Był zupełnie rozbity. Nie wiedział nawet, w jaki sposób powinien zareagować. Tak czy inaczej rozstaliśmy się w pokoju. Zrozumiał moje motywy. Chyba było mu najzwyczajniej w świecie głupio. To tak jakby pijana laska w barze zaczęła kokietować pierwszego lepszego faceta w celu zwrócenia na siebie uwagi jej obecnego tam byłego, po czym potencjalny przystojniak przedstawiłby się jako Monika. Yafud. 
               Kolejny dzień przyniósł ze sobą pasmo niepowodzeń. Być może była to karma za moje totalnie obojętne podejście do Drake'a. Przyszedłem do pracy w wisielczym humorze, od samego rana nie mogąc pozbyć się okropnego ucisku w klatce piersiowej. Coś było nie tak z moim organizmem, jednak do ostatniej chwili łudziłem się, że to tylko chwilowe i zaraz będę mógł wrócić do pracy. 
— Jessi, skarbie, weź wolne — rzucił stanowczo szef, nieprzychylnym okiem patrząc na mój krzywy sztuczny uśmiech witający klientów. — Widzę, że nie czujesz się najlepiej. 
— Niewyspanie się to jeszcze nie powód, by kisić się w domu — odpowiedziałem, nie nawiązując kontaktu wzrokowego. 
— Jeden dzień cię nie zbawi, kochanie — negował. — Wracasz do domu, nie przyjmuję żadnych sprzeciwów. Odwiozę cię.
— Nie musi pan — poddałem się. — Drake mnie odprowadzi. 
               Poszliśmy na kompromis. Byłem przekonany, że Jones zaraz tutaj będzie. Czekałem pół godziny przed cafe, mimo to... nie zjawił się. Domyśliłem się, iż powodem była rozmowa mająca miejsce wcześniejszego dnia. Odetchnąłem z bólem i powoli udałem się w stronę przystanku. Powoli sunąłem do przodu, wmawiając sobie w myślach, że dużo już nie zostało. Myślami byłem już w domu. W którymś momencie jednak spostrzegłem, iż widziany przeze mnie obraz zalewa fala bieli, która stopniowo zaczyna przeobrażać się w czerń. Chyba brakowało mi wapnia, a rodzice zawsze powtarzali, bym nie lekceważył siły mleka. Ale jak można pić jakąś białą lurę wyciśniętą z krowy? 






10 comments:

  1. Yaaaay! Kolejny rozdział!!! Lisu, biję ci pokłony!

    (/*^*)/ . ''.". \(*^*\)

    Chcę więceeeejjj! Polubiłam Mię! Fajna laska, jak na razie.

    /Mesu

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cieszę się, Mesu, chociaż coraz bardziej widzę, że się wypalam...

      Delete
    2. Nie martw się. Każdy ma taki czas, kiedy myśli, żeby rzucić to wszystko w pizdu, bo myśli, że jest coraz gorzej. Według mnie, jest bardzo dobrze. Wspieram cię, Lisu! Dasz radę!

      /Mesu

      Delete
    3. Ze mną jest o wiele gorzej, Mesu, bo ja nie mam najmniejszego zamiaru przestawać. XD Po prostu widzę, że się wypalam, że moje opowiadania są coraz nudniejsze, coraz gorsze.

      Delete
    4. To dobrze, że nie masz zamiaru przestawać, bo bym ci dupe skopała! I wcale nie są tak bardzo złe jak mówisz!

      /Mesu

      Delete
    5. Lisu! Trochę wiary w swoje opka... na innych blogach czytałam takie wypociny, które nawet na śmietnik nie zaslugiwaly... tylko doszczętnie spalić komputer...

      /Mesu

      Delete
  2. To nowe opowiadanie zaczyna się świetnie.

    ReplyDelete
  3. A ja tam lubię mleko. ;D
    Zgadzam się z powyższym anonimem. ;)

    ReplyDelete
  4. Popłakałam się ze śmiechu, kiedy Jesse oświadczył Drake'owi, że jest facetem.xD Uwielbiam to !

    ReplyDelete