19.9.14

Emocje jak na grzybach, tylko przy fontannie.

Dział: Nie kupuj worka w kotku.
Numer rozdziału: 6
Gatunek: Yaoi. 



Yo! Na początek moja mała prośba. Generalnie zauważam, że strasznie zasyfiam komentarze na blogu (tak, ja), tym bardziej, iż jako autor nie powinnam pisać ich w takiej ilości IMO. Stwierdzam więc, że wstrzymam się z odpowiadaniem na wszystko, bo generalnie ostatnimi czasy komentarze pod danym postem zmieniają się w konwersacje między mną a danym czytelnikiem o.O Nie wiem, czy tak powinno być. Oczywiście na wszelkie pytania odpowiem, aczkolwiek jeśli chodzi o bezsensowne konwersacje, to kontakt do mnie, Sagi i Nazzuny jest podany gdzieś tam w tabeli po prawej stronie. Gomen, jeśli Was to uraziło, mam nadzieję, że mnie rozumiecie. 
________________________________________________

— Tu cię wypchamy, tu cię trochę dopchamy, tutaj ci jeszcze trochę nawpychamy... — mówiła, wciskając mi silikonowe wkładki pod stanik z push-up'em. — Tyłek masz taki dość kościsty, ale jest dobrze, można cię już pomylić z kobietą.
— To może nie wystarczyć, Mia... — westchnąłem z rezygnacją.
— Spójrz w lustro — odparła z uśmiechem.
               Powoli przesunąłem się w róg pokoju. Moje oczy zaczęły się świecić, cóż to był za entuzjazm! Miałem ochotę obmacać sam siebie. No do takiego stadium narcyzmu jeszcze nigdy nie doszedłem. 
— Mia, chcę wyruchać samego siebie — powiedziałem z euforią. — Jak to zrobić?
— Zapisz się na jogę.
               Wzdrygnąłem się na samą myśl o brudnych myślach dziewczyny. Co też ona miała w głowie? Założyłem ubrania na bikini i udaliśmy się na umówione miejsce. Postanowiłem zabrać ze sobą akurat ją, bo... Bo w zasadzie nie miałem nikogo innego. 
— Jess, skarbeńku mój najdroższy — przywitał się jak zwykle szef. — Dlaczego nie wziąłeś ze sobą Drake'a?
               Niezależnie od tego, czy coś insynuował, czy miał ochotę sam przelecieć pana Jonesa, miałem ochotę mu zajebać. Mia chyba się ze mnie podśmiechiwała, ale jak dla mnie nie było w tym nic śmiesznego. 
               Mógłbym godzinami bezsensownie opowiadać, jak to Mia opowiadała mi w samochodzie historię swojego życia, jak to szef wypytywał mnie o najdrobniejsze szczegóły mojego życia prywatnego związanego z Drakiem, jak to kilka razy fala morska porwała moje silikonowe wkładki, które trafiały w ręce przypadkowych ludzi i jak to jakiś koleś usiłował mnie poderwać, ale... Serio, wytrzymałem wszystkie te pasma niepowodzeń nie po to, by Mia nagle oświadczyła, że wysłała Drake'owi nasze zdjęcie w bikini!
— I co, ty chcesz, żeby on przede mną fapał, czy co? — oburzyłem się.
— Sądząc po tym, co mi napisał, to raczej cię wyśmiał — zachichotała.
— Czyżby znowu wyzwał mnie od jakiegoś transa? — spytałem z upokorzeniem.
— Tak — wyszczerzyła się.
— Gej jeden. 
               Zachowanie Mii wyjątkowo pogorszyło mój humor. Nie rozumiałem jej motywów - chciała dobrze, a skrzywdziła zarówno mnie, jak i Drake'a. Caluteńki dzień majaczyła coś na jego temat, przytłaczając mnie, jemu natomiast wysłała moje zdjęcie. Byłem pewien, iż po takiej kłótni będzie wolał się odciąć, tymczasem... W sumie nadal miałem go w dupie. Tak czy inaczej w życiu bym się nie spodziewał, że następny dzień przytłoczy mnie jeszcze bardziej.

Tego dnia miałem w głowie Drake'a. 

               Byłem w wyjątkowo melancholijnym nastroju. Zachciało mi się wspominać. Zabawa zaczęła się już z samego rana, kiedy to wsiadłem w tramwaj. Przypomniałem sobie dzień, w którym zobaczyłem Jonesa po raz pierwszy. Stał kilka metrów ode mnie i wpatrywał się we mnie z nieukrywanym zaciekawieniem. Ze strachu zwiałem z miejsca zbrodni przystanek wcześniej. Jednak on mnie znalazł. Prawdopodobnie gdybym wierzył w przeznaczenie, dałbym mu tę szansę. Ale nie wierzyłem. 
               Mimo kłótni moja intuicja podpowiadała mi, iż Drake tego dnia zjawi się przed końcem zmiany. Przeczuwałem to. Wręcz byłem tego pewien. Widziałem oczyma wyobraźni, jak podchodzi do mnie współpracownica i woła do stolika numer osiem, a ja biegnę w tamtą stronę z kubkiem kawy na tacy i witam się z Drakiem sztucznym, wymuszonym uśmiechem, po czym zaczynam z nim rozmowę o Sex Pistols i niczym innym. 
— Jess, lecisz na ósemkę — Usłyszałem, kiedy zegar wybijał dokładnie wpół do szóstą. Szybko wykonałem zamówienie i pobiegłem z entuzjazmem na miejsce.
— ...to ty? — zdziwiłem się, dobiegając na miejsce i stawiając kawę na stoliku. Zająłem miejsce. Naprzeciw mnie siedziała Mia i zupełnie nie ukrywała swojego szoku.
— Jess... ta kawa. Ten entuzjazm... — zaczęła. — Czy ty jesteś pewien, że niczego, ale to niczego nie czujesz?
— Mówiłem ci już, że nie jestem gejem — oburzyłem się.
— Niekoniecznie mam na myśli miłość — kontynuowała. — Ale tęsknisz za nim, no nie?
               Zastanowiłem się. Przypomniałem sobie wszystkie te chwile spędzone razem, kiedy to rozmawialiśmy o Sidzie Viciousie albo Johnnym Rottenie i...
— Pojebało cię? — zapytałem retorycznie. 
               Brunetka przez całą swoją wizytę patrzyła na mnie z nieukrywaną troską. Odnosiłem wrażenie, że zachowuję się nie tak, że robię coś nie na miejscu. Powiedziała mi później, iż powinienem odpocząć. Dlatego zabrała mnie na spacer już po zakończeniu roboty. Wybraliśmy się do parku w centrum miasta. Koniecznie chciała zaprowadzić mnie nad nowo wybudowaną fontannę. Nie miałem nic przeciwko. Tego dnia sprytnie unikała tematu Jessa. Do czasu, gdy...
               

zobaczyliśmy go po drugiej stronie fontanny. Siedział na ławce z jakąś dziewczyną. Jedli lody i robili sobie wspólne zdjęcia. Mia początkowo zasugerowała, że obca kobieta może być fanką zespołu Marlborrow, jednak kolejne ich zachowania zdecydowanie zaprzeczyły tej teorii. 

3 comments:

  1. Lisu ty sadysto...

    Raz mam ochotę zajebać Jessowi.

    Potem chcę walnąć Drake'a.

    Następnie przytulić Mię.

    Kongretulejszyn, Lisu. Tyle we mnie uczuć wywołałaś tym rozdziałem! Chcę więceeej!

    /Mesu

    ReplyDelete
  2. Świetny rozdział, zgadzam się z Mesu :)
    Czekam na następną notkę i zapraszam do siebie:
    patka-pisze.blogspot.com
    lub:
    rishowata.blogspot.com

    ReplyDelete
  3. Chcę przywalić Drake'owi w ryj ...

    ReplyDelete