30.8.14

Posrana filozofia.

Dział: One shot
Numer rozdziału: -
Gatunek: thriller





   Życie mi nie miłe - nigdy nie raczyło się do mnie szczerze uśmiechnąć. Nigdy nawet nie symulowało choćby podniesienia kącika ust. Bo co to za sprawiedliwość, kiedy przychodzisz zmęczona po szkole, odsypiasz w sobotę do 9:00, bo nie możesz sobie pozwolić późniejszego wstawania, bo trzeba wysprzątać całe mieszkanie. Tracisz na to bite 3 godziny. Potem robisz dla ojca obiad. Czujesz, jak tracisz siły w momencie, gdy cały posiłek znika w okresie dziesięciu minut. Ale to nie koniec katuszy. Musisz iść umyć gary. Ogarniasz to przez dwadzieścia minut. Nie możesz sobie pozwolić na odpoczynek, bo wiesz, że jutro stracisz pół dnia na niedzielną mszę i zakupy na cały tydzień, więc uczysz się w sobotę. Ewentualnie o 20:00 idziesz pooglądać telewizję. 
  Twoja robota nie zostaje wynagrodzona przez nikogo, nie dostajesz nawet marnego kieszonkowego, a trafiają tylko do ciebie ciągłe krytyki, odnośnie tego, że w ciągu tygodnia i tak się wybrudzi. A ty przecież nie masz czasu dzień w dzień latać z miotłą w ręku. Słyszysz, jaką to jesteś straszną bałaganiarą i zarazem nieukiem. 
  Cierpisz na skrzywienie kręgosłupa, z tego powodu już w wieku 17 lat odczuwasz bóle po całej nocy przespanej na miękkim materacu. Ojciec nie ma pieniędzy inwestować w prywatnego specjalistę, więc czekasz pół roku, aż w końcu ortopeda da ci zestaw ćwiczeń na odcinek piersiowy, bo te znalezione na yt są  bezefektywne. Odrabiasz lekcje, siedząc na kupionym za 50 zł w biedronce krzesełku obrotowym, w którym siedzenie już dawno zostało wysiedzone, więc podkładasz sobie poduszki.
  Nie masz porządnego telefonu, na rower za 650 zł zbierasz prawie cały rok. Otrzymane pieniądze na święta, czy twoje urodziny, wydajesz na ubrania, bo przecież nikt za ciebie tego nie kupi. Pierwszą wycieczkę za granicę inwestuje ci sąsiadka. Nikt się o ciebie nie troszczy. Samemu szukasz sobie kursów językowych, ewentualnie wakacyjnego obozu językowego. Zastanawiasz się "po cholerę te języki", a potem oglądasz się po tym mieszkaniu w gorszym stanie niż ruiny za czasów komuny i zmuszasz się do dalszej nauki. Kiedy wychodzisz na dwór, dostajesz oczopląsu od reklam i haseł politycznych. Wiesz i wszyscy są tego świadomi, że ludzie rządu gówno robią, a jak ktoś powie coś niestosownego, to media o tym huczą. I tak było, jest i będzie. Celebryci ledwo kiwną palcem, a w miesiącu się nie narobią tyle ile, powiedzmy pani pokojowa, sprzątając 8 godzin w ciągu jednego dnia. Zarabiają grube tysiące, czasem miliony. Za to, że - jak sami twierdzą - są indywidualni, jedyni w swoim rodzaju, utalentowani i wyjątkowi. 
  Widzisz tyle minusów w tym kraju i fakt, iż ostatnią osobą, jaką byś został to patriota, niby mogło by się zdawać jest wystarczający, by stąd wyjechać na zawsze. Ale. Ta sama rzeczywistość rozprzestrzeniła się po każdym zakątku planety. Nie ma ratunku, nie ma ucieczki. Co robić?
  Sięgam po selektywny inhibitor wychwytu zwrotnego serotoniny. Mimo przeciwwskazań, jednocześnie spożywam duże ilości alkoholu i jaram zioło. Jest lepiej. Przynajmniej trzyma mnie tu jeszcze nadzieja na jakąś pozytywną przyszłość.  
Dwa tygodnie później miewasz dziwne objawy takie jak urojenia i omamy słuchowe, potem wzrokowe.   Myślisz, że to efekt specjalny marihuany, bo nie ma dnia, kiedy sobie nie spalisz choćby jointa... po jakimś czasie rezygnujesz i od kilku dni niczego nie zażywasz. Objawy tylko się nasilają. Głos w twoim lewym uchu ciągle szepcze: Szukaj najwyższego budynku świata. Będzie to twój lot marzeń.



  Trzymacie się za ręce. Stoicie na dachu Empire State. W dole ukazuje się obraz miliona kolorowych światełek i lampek żywego miasta. Mimo środka nocy, wszystko jest w ciągłym ruchu. Wszyscy wszędzie dokądś spieszą. Dość.
Spoglądacie na siebie. Wymieniacie się spojrzeniami złotych i piwnych tęczówek waszych oczu. Kiwacie głową na znak i ruszacie o ten jeden krok do przodu.
Warto było żyć dla tego lotu. Po raz pierwszy czułeś się całkowicie wolny. Czułeś powietrze w swoim ciele. Przenikało ono twój organizm. Cieszyłeś się jak dziecko, wcale nie bałeś. Przecież po to zrobiłeś ten o jeden krok za dużo.
 W końcu los się do ciebie odwrócił...


Tylko szkoda, że były to ostatnie chwile twojego życia.







By Jimmy Zack

No comments:

Post a Comment