20.7.14

W pogoni za aprobatą - Susan Rooy special.

Dział: Maniakalny doktor w poszukiwaniu trawy.
Numer rozdziału: 18
Gatunek: Yaoi.



               Znowu mnie to spotkało. Od długiego czasu byłam niemalże przekonana, że spotkałam się z odrzuceniem już tak wiele razy, że kolejny raz nie zrobi na mnie większego wrażenia. Widocznie nie znam mojej psychiki tak dobrze, jak mi się wydawało. 
               Nigdy nie lubiłam wracać do swoich wspomnień z dzieciństwa. Wiele osób jest zdania, że przeszłość jest zbiorem ważnych życiowych doświadczeń, serią błędów, których nigdy więcej nie popełnimy. Mimo to moja historia nigdy nie przyniosła mi plusów, wręcz przeciwnie - ciągnęła się za mną, dzień w dzień przypominając o piętnie, które w sobie noszę.
               Nie mam zielonego pojęcia, czym jest ubóstwo i nie potrafię utożsamić się z osobą mającą problemy finansowe. Zawsze miałam wszystkiego pod dostatkiem. Jeśli byłam biedna to tylko dlatego, że nie posiadałam wiedzy na temat miłości rodzinnej. 
               W rzeczywistości poglądy i uczucia są w pewnym stopniu dziedziczne. To dlatego pamiętam, że początkowo byłam w stanie kochać swoich rodziców, mimo że nasze relacje były marne, odkąd pamiętam. Odczuwałam ich dumę, kiedy przynosiłam do domu dobre oceny, gdy jeździłam na konkursy. Całe dnie spędzałam nad książkami, wmawiając wszystkim, że moim marzeniem jest dorównać ojcu. Prawda była taka, iż pragnęłam w dalszym ciągu być karmiona dumą i satysfakcją rodziców. Chciałam przynosić im chlubę. To był mój jedyny cel w życiu, póki nie skończyłam studiów. Mimo to kreowałam się na zupełnie inną osobę, gdy przebywałam w towarzystwie. Nikt nigdy nie dowiedział się, jaką idiotką jestem. Nikt, poza jedną osobą. 
               Będąc na studiach poznałam dość specyficzną dziewczynę. Nie była zbyt mądra, jednak nadrabiała niecodziennym poczuciem humoru. Ludzie uwielbiali jej towarzystwo, mimo to zawsze wydawało mi się, iż jest na nich obojętna. Patrząc moimi oczyma, podchodziła do ludzi, rozjuszała melancholijną atmosferę i szła dalej. Jakby jej celem było zabicie wszelkiej nienawiści panującej na tym świecie. 
               Któregoś dnia spóźniła się na wykłady jakieś pół godziny. Nie mam pojęcia, jak jej się to udało, ale prawie nikt tego nie zauważył. Weszła, a raczej wpełzała do pierwszego lepszego rzędu i zajęła miejsce. Tuż obok mnie. 
               Przez kilka minut spała, kompletnie ignorując wykładowcę, jednak, gdy już się obudziła, zaczęła wdawać się ze mną w pogawędkę, jeśli można by było to w ogóle tak nazwać.
— Hej, ty tam — zaczęła kulturalnie jak zwykle. — Wytłumacz mi jedną rzecz, bo, nawet jak już zacznę się uczyć, to nie mogę do tego dojść. 
— Czego chcesz? — odszczeknęłam. Nie lubiłam, kiedy ktoś odzywał się do mnie bez szacunku. Poza tym odnosiłam złudne wrażenie, że należę do elity i nie powinnam rozmawiać z istotami niższego stanu. 
— Czemu ci tak zależy na nauce? — zapytała, sprawiając jednocześnie, że mnie zatkało. Nigdy wcześniej nie spotkałam równie szczerego człowieka. — Byłabym jeszcze w stanie zrozumieć, gdybyś miała jakieś kłopoty finansowe i potrzebowała naprawdę dobrej pracy, by wyciągnąć się z długów, ale ty zdecydowanie nie wyglądasz mi na taką osobę. No więc?
— Ambicje powinno się wykorzystywać — odpowiedziałam z ironicznym uśmiechem. 
— Czemu w takim razie nie wyjedziesz za granicę? — spytała. — Nasza uczelnia w rzeczywistości ma taki poziom, że pożal się Boże. 
               Spuściłam wzrok i zacisnęłam mocno szczękę. Nie mogłam znieść tego, że człowiek jej pokroju tak po prostu naciska na moje słabe punkty. Zbierałam słowa, próbując ułożyć je w sensowną całość, gdy nagle...
— Hej, Susan — zaczęła nagle. Znała moje imię, wydedukowałam, że grono jej znajomych musiało rozmawiać na mój temat. — Pogoń za niemożliwym jest dobra, w końcu im wyższa poprzeczka, tym większy sukces. Ale to się sprawdza tylko wtedy, kiedy walczysz dla siebie. 
               Obdarowała mnie szerokim uśmiechem, po czym, jak gdyby nigdy nic, wstała i opuściła salę przed końcem wykładu. Spoglądałam ze zdziwieniem na leżący przede mną zeszyt i analizowałam dokładnie wszystko, co powiedziała. 
               Od tego czasu przestałam się bać odrzucenia ze strony rodziców. Postanowiłam korzystać w pełni z życia, nie przejmując się niczym. Chodziłam na imprezy, zaniedbując trochę naukę, jednak nie czułam z tego powodu wyrzutów sumienia. A może raczej... dając spokój z nauką przestałam je odczuwać.  Zaprzyjaźniłam się z rudowłosą dziewczyną, która przemówiła mi do rozsądku. Nazywała się Rita Carter. 
               Wprowadziła do mojego życia wiele pozytywnych chwil, nigdy nie sądziłam, że uda jej się nawrócić nawet mnie. Jednak nadszedł dzień, w którym moje zainteresowanie nią przeszło na inną osobę. 
— Hej, Susan, wbijasz dzisiaj do mnie? — zapytała z szerokim uśmiechem. — Brat mnie odbiera, więc pewnie zabierze nas na obiad. 
              I faktycznie zabrał. W życiu nie posądziłabym tego człowieka o bycie bratem Rity. W przeciwieństwie do niej wręcz raził inteligencją i poziomem ambicji, co więcej - był szczerym arogantem z niebanalnym, sarkastycznym poczuciem humoru. Grzeszył również ponadprzeciętną urodą. Postawił nam obiad, nie chcąc nic w zamian. Cały czas wpatrywałam się w niego jak zaczarowana, próbując trochę go kokietować. Mieliśmy mnóstwo całkiem głębokich tematów do rozmowy, co trochę denerwowało Ritę, ale nie miała nam za złe. Po jakimś czasie zdobyłam jego numer telefonu. Pisaliśmy ze sobą coraz częściej, aż w końcu zaczęliśmy się spotykać. Mimo to bałam się wykonać kolejny krok naprzód z obawy, że mnie odrzuci. Wracały moje wpojone nawyki z dzieciństwa. Poza tym Alex, bo tak miał na imię, wydawał się być wyjątkowo obojętny w stosunku do mnie. 
               I wtedy nagle rodzice oznajmili mi, że się wyprowadzamy. Byłam już wtedy pełnoletnia, chciałam zostać w domu chociażby ze względu na uczelnię, na przyjaciół, no i na Alexa. Jednak żaden argument nie był w stanie przekonać ojca. Wściekł się na mnie za to, że wyraziłam sprzeciw, gdyż nigdy wcześniej tego nie robiłam. Koniec końców zakazał mi wychodzenia z domu do czasu naszej wyprowadzki i zabrał telefon. Nie mogłam pożegnać się ani z Ritą, ani z jej bratem. Jednak było już wtedy coś, co łączyło mnie z Alexem. I on dobrze o tym wiedział. Żałowałam, że nie było go ze mną w tym czasie i miałam nadzieję, że czuje to samo, co ja.
                Jednak później to straciłam. Utraciłam ostatnią pamiątkę, która mi o nim przypominała. Była tak śliczna, jak on. Niestety dane mi było się z nią rozstać.
               Udało nam się odnowić kontakt dopiero po moim powrocie. Miałam wtedy dwadzieścia cztery lata, Alex był dwa lata starszy. Ojciec stał się partnerem biznesowym w kolejnej placówce, stając się tym samym szefem Cartera. Zabronił mi się z nim spotykać z tego względu. 
               Nie miałam sumienia, by nie mówić tego Alexowi. Spotkałam się z nim potajemnie i wyjaśniłam całą sprawę. On jednak tylko pogłaskał mnie po głowie, uraczył szczerym uśmiechem i powiedział, że nic się przecież nie stało. Wywołał wtedy u mnie najbardziej emocjonalny płacz, jakiego miałam okazję doświadczyć przez całe swoje życie. 
               Jednak nie poprzestałam na tym. Gnębiłam mojego ojca wmawiając mu, że nie ma prawa mi rozkazywać. Podjęłam zawód prawnika, by móc się od niego uniezależnić, mimo to on uświadomił mi, że nie chce czegoś takiego z mojej strony. W końcu udało mi się go przekonać do mojego potencjalnego związku z Alexem. Zainicjował wtedy wspólne wyjście do gorących źródeł, ułatwiając mi sytuację. Lecz Carter był równie obojętny, co kiedyś. 
               W gruncie rzeczy okazało się, że po prostu nie miał ochoty dłużej czekać. Znalazł sobie kogoś innego. Natknął się na młodego, zbuntowanego wyrzutka, który niczego sobą nie reprezentował. Wyrzucałam mu to wiele razy, że powinien związać się z osobą potrafiącą mu dorównać, jednak on nigdy nie zgadzał się z moim poglądem mówiącym o dzieleniu ludzi na stany wedle hierarchii. W końcu był zbyt zmęczony, żeby się ze mną użerać i powiedział mi wprost, że nie mam na co liczyć. Ale ja nie chciałam znowu mieć do czynienia z odrzuceniem, którego doświadczałam już zbyt wiele razy. Pragnęłam nareszcie otrzymać coś, o co walczyłam. Dlatego, niezależnie od konsekwencji, postanowiłam pozbyć się problemu. 
               Wtedy jednak spotkałam się z czymś o wiele bardziej bolesnym niż odrzucenie. Alex wmówił mi pewną głupotę, mieszając w całą sprawę również Ritę. Nie miałam z nią kontaktu przez kilka lat i nigdy w życiu nie pomyślałabym, że będą mieszkać razem - w tym samym mieście, w tej samej dzielnicy, w tym samym mieszkaniu. Poczułam się podwójnie oszukana - ze strony byłego faceta i ze strony mojej pierwszej, a zarazem najlepszej przyjaciółki. Puściły mi nerwy. Udałam się prosto do mieszkania, czyniąc im wyrzuty i doprowadzając Ritę do łez. Miałam wyrzuty sumienia, mimo że nie powinnam była ich mieć. Nie chciałam więcej mieć do czynienia z tą rodziną.

Nigdy. 

2 comments:

  1. Niedobry Lisu!
    Przeciąga! Nie chce powiedzieć co się stało!
    A tak na poważnie..
    Laski nie lubię od początku i się nie myliłam, bo jest ostro pieprznięta ;D
    Rozdział wiele objaśnia, nie mniej jednak czekam na wyjaśnienie. ;)

    ReplyDelete
  2. Yyy... Tu ci nie napiszę, że zajebiście, bo nienawidzę Susan, ale muszę coś skomentować, więc no XD

    ReplyDelete