22.7.14

Osoba, której nienawidzę.

Dział: Maniakalny doktor w poszukiwaniu trawy.
Numer rozdziału: 20
Gatunek: Yaoi.



               Wszystko to wydawało mi się jedną wielką głupotą. Wydedukowałem, że coś przede mną ukrywają. Nie wierzyłem, że wmówiliby Susan, że mam poniżej dziesięciu lat, że ukrywano przed nią jej własne dziecko... Kiedy mieliby mnie wysłać do Australii? Cholera, czego oni do jasnej cholery chcieli? Poczułem dziwny ucisk w klatce piersiowej. Dość znajome uczucie, tylko skąd...?
— Ale wiesz, że ona wróci, nie? — zapytałem zaraz po zakończeniu mojego napadu śmiechu. — Ona wróci ze zdwojoną siłą. Poza tym jak możesz obracać w żart utratę swojego dziecka?
— Dzieci nie są dla mnie — zaczął z ironicznym uśmiechem. — Cierpisz, wychowujesz, karmisz, wszystko tylko po to, by przez resztę życia wmawiały ci, że masz Alzheimera. 
— Kiedyś ci to wypomnę... — odparłem z dezaprobatą.
— Mówisz, że wolałbyś, żebym miał dzieci? — spytał. 
— Spierdalaj — odparłem sucho. 
— Wypomnieć to ja ci mogę tą pseudo-romantyczną karteczkę, co mi ją przy łóżku zostawiłeś — rzucił krótko. 
— Naprawdę sądzisz, że była do ciebie? — zapytałem arogancko. 
— Nie, no co ty. Wiem, że była do Whitney Houston. Tylko tak o ją położyłeś na mojej szafce nocnej — dodał, wprawiając mnie w wyjątkowe poirytowanie. 
— Ciekawe, co zrobisz, jak cię rzucę — uśmiechnąłem się. 
— Masturbacja to też seks z osobą, którą się kocha — odparł sarkastycznie. 
— Cham i prostak. W dodatku biseksualny — dodałem pod nosem.
— Biseksualizm podwaja szanse na sobotnią randkę.
               Wszystko wróciło do normy. Uświadomiłem sobie, że Carterowie są patologiczną rodziną ze względu na zawartość Alexa Cartera, którego, wedle jego mniemania, drugim najważniejszym organem jest mózg, którego nie posiada. Alex Carter, ówczesne pseudo-emo, które nienawidzi rzeczywistości, jednak tylko tutaj może dostać dobry stek. Cholerny gnojek.
               Do ósmej rano siedzieliśmy i oglądaliśmy seriale, jednocześnie grając w brydża. Zjadłem im wszystkie lody, które mieli. Łopatą. Nie obeszło się bez chamskich docinków Alexa. 
— Martin, nie wiedziałam, że tak bardzo lubisz lody!
— Ja wiedziałem. 
               Zapewne nikt się nie spodziewał, ale to pan idealny wygrywał większość rozgrywek. Jak dobrze, że nie postawiłem w zakładzie swojego ciała. 
— W końcu coś, do czego się nadajesz, Alex — przeciąłem go ostrzem mojej ciętej riposty na pół. 
— Widzisz, Martin. Brydż jest jak seks — zaczął. — Albo masz dobrego partnera, albo dobrą rękę. Ty masz moją litość. 
               Cholerny Carter, niech się jebie. Sam. Zaczynałem żałować wszystkich myśli, które dosięgły mojego umysłu dnia wczorajszego. 
— Chyba się położę — odparła Rita. — To była ciężka noc. 
— Racja — potaknął Alex. 
— Nooo... To ja się będę zbier...
               Ale Cholerny Carter, w skrócie CC, chyba nie popierał mojego pomysłu, więc zarzucił mnie sobie na ramię i udał się w kierunku swojej sypialni. 
— Hm, sypialnia? Ostatnim razem to były drzwi wyjściowe... — rzuciłem z zażenowaniem.
— Nigdy więcej ich nie zobaczysz — szczeknął, zabijając mnie swoim wzrokiem psychopaty. — Nigdy stąd nie wyjdziesz!
— A to, zdaje się, już gdzieś słyszałem — odparłem. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że Jude chciał mnie zamknąć w swoim domu. O co, do cholery, chodziło?
— Nie, ty jesteś brudny. Nie będziesz tak spał — kontynuował. — Pójdziesz się najpierw umyć. 
— Tylko pamiętaj, że wanna jest jednoosobowa — wzdrygnąłem się na samą myśl o jego potencjalnych planach. 
— Możesz pomarzyć — odpowiedział, unosząc jedną brew. 
               Rzucił mi jakieś swoje czyste ubrania i wepchnął mnie do łazienki. Napuściłem wody do wielkiej wanny i zacząłem kosztować się przyjemnością. Chwilę później usłyszałem dzwonek do drzwi. Postanowiłem się pospieszyć, więc szybko się ubrałem i wyskoczyłem z łazienki jak poparzony. Alex właśnie otwierał drzwi, Rita również była w kuchni. 
— Nie wierzę, znowu jakaś pindowata pinda?! — wrzasnąłem na widok wysokiej blondynki stojącej w progu. Alexowi i Ricie nie było tym razem do śmiechu. Przyjrzałem się jej dokładniej. — Boże, Alex, czemu ona wygląda jak ty?! To twoja babcia?!
— Wyglądasz całkiem nieźle jak na ciebie — odparła szorstkim tonem, wpraszając się do środka. — Rita, tu jesteś. 
                Kobieta zajęła miejsce przy stole, po czym zaczęła grzebać w swojej torebce. Po chwili wyjęła z niej grubą teczkę z papierami. 
— Alexowi się nie dziwię, ale ty, Rita, nie znalazłaś sobie jeszcze nikogo? — zapytała. 
               Poczułem, jak emocje przejmują nade mną kontrolę. Nie dlatego, że mnie ignorowała. Nie znosiłem, jak ubliżało się moim najbliższym. Kim ona, do cholery, była, że pozwalał się jej tak traktować?! Miałem ochotę jej coś powiedzieć, jednak, gdy spojrzałem na Alexa, pokiwał przecząco głową. Był śmiertelnie poważny. 
— Co się stało, że uraczyłaś nas wizytą? — spytała Rita. Ona również była dziwnie zdenerwowana. 
— Przechodzę na emeryturę, chcę przepisać na ciebie firmę — odparła, w wyniku czego Alex rzucił dziwnie przerażone spojrzenie Ricie. — Mam nadzieję, że wolisz to niż swoją karierę prawniczą.
               "Rita jest prawnikiem?!" - pomyślałem, łapiąc się za głowę. "Dlaczego nie wiedziałem o tym wcześniej...". Miałem ochotę rozpłakać się nad swoim życiem. 
— Nie przyjmę tego — odpowiedziała rudowłosa. — Zawsze możesz zapytać Alexa. 
— Nie zrobię tego — odparła kobieta. — Nie należy mu się.
               Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Miałem nadzieję, że w którymś momencie Alex przetnie ją ostrzem swojej riposty. Jednak, póki co, nie odzywał się ani słowem. 
— Tak czy siak, wolę unikać takich sytuacji, ale z tobą, Alexandrze, też muszę porozmawiać — dodała. 
               Rita skinęła na mnie głową, abym udał się za nią. Weszliśmy do jej pokoju. Wyglądał niemalże tak samo jak pokój Cartera, jednak wydawał się bardziej przytulny. I nie śmierdział feromonami.
— Musisz się stąd zmyć, ale trzeba poczekać na odpowiedni moment — odparła półgłosem. 
— Trzęsą ci się ręce — powiedziałem, obserwując jej dłonie. — Kim jest ta pindowata pinda?
— To nasza matka. 
               Wtedy przypomniałem sobie moją pierwszą rozmowę z Ritą. Uzmysłowiłem sobie, że to ta kobieta, której Alex tak bardzo nienawidzi. Jak widać, z wzajemnością. 
— To, że muszę wyjść ma z nią jakiś związek? — spytałem, mimowolnie poważniejąc.
— Niebezpośrednio — kontynuowała. — Alex po jakimkolwiek zetknięciu z nią zaczyna świrować. 
— C-co masz na myśli? — zadałem pytanie, niekoniecznie chcąc poznać odpowiedź. 
— Wiesz, ona zawsze miała chore aspiracje co do niego — zaczęła. — A on zawsze chciał jej udowodnić, że stać go na więcej, niż ona potrafi sobie wyobrazić. 
— Jaki to ma związek ze mną? — dopytywałem się, bo nadal nie mogłem zrozumieć problemu. 
— Taki, że teraz mu odbije. Gdyby Susan nagle wróciła z Australii, przespałby się z nią i ożenił najszybciej, jak to możliwe — dodała. — Nie zdziwię się, jeśli Alex powie matce, że Susan jest jego narzeczoną. Będzie zgrywał dojrzałego, ambitnego człowieka z własną firmą i kochającą rodziną. Żadnych odstępstw.
               Wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia i zacząłem szybko nimi mrugać, próbując sobie uświadomić to, co się dzieje. 
— Przepraszam, Martin — podsumowała. — Postaraj się nie zbliżać do niego przez następne kilka dni. To może się odbić na waszych relacjach na stałe. Najlepiej po prostu poczekaj, aż sam do ciebie przyjdzie. 
               Potaknąłem głową na znak aprobaty, po czym odprowadziła mnie na sam dół z wymówką pójścia po chleb. Postanowiłem iść kawałek tą samą drogą, co ona.
— Hej, Rita — zacząłem nagle, korzystając z natłoku weny. — Dlaczego wasze relacje z matką... Dlaczego on jej tak nienawidzi...?
— Wiesz, że on nie uważa jej za matkę — odpowiedziała. — Alex jest wręcz przekonany, że to Nina jest jego matką, mimo iż zdaje sobie sprawę z tego, kto go urodził. Jeśli chodzi o mnie, osobiście nie czuję do niej urazy, jednak denerwuje mnie traktując go w taki sposób. 
— Dlaczego go tak traktuje? — dopytywałem się. 
— Mówiłam ci o pewnym wydarzeniu, którego nie byłam świadkiem — dodała. — Myślę, że właśnie to mogło być powodem. Ale nie sądzę, że Alex ci o tym opowie. 
— Jest ktoś jeszcze, kto może o tym wiedzieć? — spytałem. 
— Nasz ojciec — odpowiedziała niezwłocznie. 
— Powiedz mi, gdzie on jest — rzuciłem nagle, zachodząc jej drogę. — Zapytam go. 
— Powiem ci — odparła. — Jednak nie będę odpowiadać za ciebie, jeśli Alex zdenerwuje się za wtrącanie się w jego sprawy. Mogę cię jedynie ostrzec, że może być niebezpiecznie. I nie bierz do serca wszystkiego, co powie ojciec. Lubi koloryzować.
               Podała mi dokładny adres zamieszkania swojego ojca. Mieszkał jakieś pięćdziesiąt kilometrów od miasta, w którym mieszkaliśmy. Był niedzielny poranek, dojazd na miejsce zająłby mi godzinę. Postanowiłem nie zwlekać. 

6 comments:

  1. Ależ oni mają kolorową sytuację rodzinną! ;3
    Matka Alexa to głupia pinda.
    Pewnie jest w jakiś sposób spokrewniona z Susan..
    Niemogę się doczekać na wizytę u ojca Alexa !;D

    ReplyDelete
    Replies
    1. "Pewnie jest w jakiś sposób spokrewniona z Susan.."
      Myślę... myślę, że to by dość wiele zmieniło, ale zapamiętam tą sugestię :DDD

      Delete
  2. Huhuhuhu :o nie mogę się doczekać następnego rozdziału :3 coraz ciekawiej :3333

    ReplyDelete
  3. Woow... chłopaku, aleś się porwał od tego ojczulka. Ja bym się zdeczkę dygała. Ale w końcu kto powiedział, że te zacny bohater cokolwiek myśli zanim zrobi?^^
    Pozdrawiam! ;)
    PS
    Wróciłam i żyję.
    Powoli będę nadrabiać. Choć przyznam, że mam tego dosyć sporo! ^^

    ReplyDelete
    Replies
    1. Yeah, jebać logikę, mam narrację pierwszoosobową.
      Cieszę się na Twój powrót. :D
      Spokojnie, mamy czas. :D

      Delete
  4. Zajebiste, jak wszystko, pod czym zostawiam ten jeden i ten sam komentarz, abyś mnie pokochała <3

    ReplyDelete