19.7.14

Cztery piwa później.

Dział: Maniakalny doktor w poszukiwaniu trawy.
Numer rozdziału: 15
Gatunek: Yaoi



               Po incydencie ze starym bamberem i jego córką moje relacje z Carterem wyjątkowo się poprawiły. Przeprosił mnie, zanim sam zdążyłem to zrobić. Odczuwałem lekki niedosyt, gdyż Alex był wyjątkowo ostrożny, żeby tym razem mnie urazić, co wiązało się z tym, iż nasz stosunek był stosunkiem typowo przyjacielskim. Miałem ochotę go trochę ponaglić, z drugiej strony obawiałem się wybuchu jego zwierzęcego instynktu, zakładałem bowiem, że przez miesiąc nie miał nikogo bliskiego poza Sashą Gray i swoją seksowną dużą dłonią. Jednak mimo wszystko zaprosił mnie na weekend do siebie, więc jego zamiary wydawały mi się dość oczywiste. Noc z piątku na sobotę chciałem spędzić jednak w domu, ale nic nie stało na przeszkodzie, by jeszcze w piątek pójść z Alexem na kolejne dla mnie piwo. Nareszcie koniec tygodnia. 
               Opuściliśmy kamienicę i udaliśmy się w kierunku auta. Jude'a nie było już, jak przypuszczałem, na miejscu zbrodni. Usłyszał zapewne zalążek rozmowy Rooy'ów i uznał to za wystarczający dowód moich dokonań. Kamień, który dotąd zwisał nade mną przewiązany cienką nicią, upadł kilkanaście mil ode mnie. Niewyobrażalna ulga. 
— Swoją drogą... — zaczął brunet, odpalając jednocześnie samochód i papierosa. — "Martin Carter" brzmi jakoś tak przyjaźniej niż "Martin Bennett", nie wydaje ci się? 
— Jedyne, co mi się wydaje, to raczej to, że za dużo palisz — odparłem, odganiając się od dymu.
— Kiedyś jeszcze cię nawrócę. — Uśmiechnął się. — Poza tym, kiedy już wiesz, kim była ta kobieta...
— Co ty planujesz... — Zacisnąłem szczęki. — Jeśli o to chodzi, nie mam zamiaru poddawać się twoim kolejnym manipulacjom, Alex. 
— Nie tym razem — wyszczerzył się. — Po prostu chcę cię o coś zapytać.
               Dziwne uczucie. Carter był równie miły, co w moim śnie tego samego dnia. Poszczypałem całe ramię, by się upewnić, jednak stwierdziłem, że tym razem to jawa. 
— Co? — spytałem z udawaną obojętnością.
— Kim jest Elise Sol? — zapytał, nagle poważniejąc. Bardzo nie lubiłem, kiedy tak znienacka nabierał takiej powagi. 
— Elise Sol, nie wierzę, że o to pytasz — zachichotałem. — Kto jak kto, ale tylko ty miałeś okazję penetrować mnie niemal na wylot, poza tym dobrze wiesz jak wyglądam.
— Nie mam pojęcia, o czym pierdolisz, ale to się źle zapowiada — odparł z udawanym uśmiechem. 
— Jej pełne nazwisko brzmi Elise Sol Bennett — dodałem. 
— Chcesz powiedzieć, że... — zawahał się.
— Tu cię zdziwię, nie, nie jestem jej ojcem! — wykrzyknąłem triumfalnie. — Naprawdę nie zauważyłeś podobieństwa?
              Carter uśmiechnął się z widoczną ulgą i pokręcił głową na znak zaprzeczenia. Zachichotał cicho, po czym dodał, że mam równie kiepskie poczucie humoru, co miesiąc temu. 
— Elise jest moją starszą siostrą — odpowiedziałem, częstując się jakimiś starymi chipsami znajdującymi się w schowku. — A w tej chacie, mówiąc w dużym skrócie, prowadziliśmy nielegalne wyroby taniego majonezu. 
— Chyba żartujesz — podsumował, dławiąc się śmiechem. 
— Nadal jesteś w lepszej sytuacji niż ja, skoro tamta laska była córką twojego szefa — wkurzyłem się. — W ogóle jak jej na imię?
— Susan — uśmiechnął się. — Niekoniecznie w lepszej. Gdybyś dzisiaj nie wparował niespodziewanie do mieszkania, wieczorem prawdopodobnie miałbym swoją noc poślubną.
— Nie sądzę, na pewno byś coś wymyślił — odpowiedziałem z zażenowaniem. 
— Ta kobieta jest jak wiedźma, uwierz — kontynuował. — Szef jest przy niej niczym. Opanowała zdolność manipulacji do tego stopnia, co ja. Nie da się jej oszukać. 
— To czemu uwierzyła, że jestem twoim synem? — zapytałem, unosząc drwiąco brwi.
— Bo jesteś prawie tak seksowny jak ja, ale mimo wszystko jeszcze sporo ci brakuje. 
               Dojechaliśmy na miejsce. Bez słowa opuściliśmy samochód i udaliśmy się do knajpy. Gdy tylko ogarnęła nas ciemność wystraszyłem się, jakbym ducha zobaczył - Carter delikatnie ujął moją dłoń w swoją i poprowadził przodem do najbardziej zacienionego stolika, zamawiając po drodze dwa kufle zimnego piwa. Usiadł tuż obok mnie, ostrożnie mnie przytulając, po czym wtulił swoją twarz w mój kark dokładnie w taki sposób, w jaki zrobił to w moim śnie. 
— Jak tak dalej pójdzie, to całe miasto się dowie, że się spotykamy — odparłem przez zaciśnięte zęby, lekko go od siebie odsuwając.
— A masz coś przeciwko? — zapytał, spoglądając na mnie rozochoconym i wyjątkowo namiętnym wzrokiem. 
— A-alex, ja nie chcę tego ro... robić tutaj... — szepnąłem, na co zareagował radosnym śmiechem. 
— Próbuj mnie powstrzymać, może ci się uda — odpowiedział. Stwierdziłem, że mój sen musiał być snem proroczym. 
               Chwilę później Carter udał się do barmana po piwo, a ja miałem chwilę na opracowanie strategii. Totalnie nie miałem ochoty wdawać się w nie wiadomo co przy ludziach. I wtedy uświadomiłem sobie jeden fakt. Alex zamawiał alkohol mimo tego, że prowadzi. I moja sytuacja została przesądzona. 
— Do dna — zaśmiał się, przybijając ze mną kufel. — Nie chcesz czasem zapalić?
                Propozycja była całkiem kusząca, ale mimo to nie przekonywała mnie do końca. Skrzywiłem się na widok podawanej przez niego paczki papierosów. 
— Co ci szkodzi? — spytał. Stwierdziłem, że takie naleganie jest wkurzające, więc wyjąłem papierosa z paczki i odpaliłem. 
— Jak się uzależnię, będziesz mnie wozić na odwyk — odparłem z zażenowaniem.
               Chwilę później zacząłem krztusić się dymem papierosowym, który dostał się trochę za głęboko do moich płuc. 
— J-jak ty możesz to, kurwa, palić? — zapytałem zdławionym głosem. — Jesteś jakiś chory!
               Jednak z każdym kolejnym zaciągnięciem czułem się coraz lepiej. Czułem się taki fajny, ale co ja mogłem więcej, skoro tytoń, alkohol i seks miałem już za sobą? Życie stało się nudne. 
               Kręciło mi się w głowie coraz bardziej, a przy czwartym piwie część mózgu odpowiadająca za logiczne myślenie dała mi znać o końcu swojego marnego żywota. Nie czułem niczego poza dymem w płucach i ustami Alexa na swoim karku. Namiętnie wpajał się w moją szyję niczym wampir spragniony świeżej krwi. Łudziłem się nadzieją, że nie ma zamiaru nadrabiać miesięcznych zaległości w jedną noc. W którymś momencie zauważyłem, iż ludzie zaczynają tańczyć na parkiecie. Zoczyłem nawet DJ'a bawiącego się przy konsoli. Muzyka była tak głośna, a my znajdowaliśmy się w tak odległej części pubu, że w zasadzie nie musiałem się obawiać, iż ktoś nas zobaczy lub usłyszy. 
               Alex powoli wsunął mi dłoń w spodnie i zaczął manewrować nią we wszystkie możliwe strony. 
— A-Alex... — westchnąłem. — Nie tam...
               Mimowolnie zacisnąłem kolana. Nie czułem się podniecony, a przynajmniej nie na tyle, żeby ułatwiać mu dostęp do tamtych okolic. On jednak, jak się spodziewałem, nie dawał za wygraną. Rozpiął moją koszulę i ugryzł lekko mój sutek, wywołując u mnie kolejną falę jęków. Zaczął przy tym poruszać ręką nieco szybciej, korzystając z tego, iż poluzowałem nieco uda. Po chwili przeniósł usta na moje, by pocałować mnie zaborczo i gryźć moje wargi niemalże do krwi. 
               Tego mi brakowało. Pustka została w końcu zapełniona. Moje spodnie już chwilę później osunęły się w dół, a ja siedziałem mu na kolanach, chaotycznie poruszając biodrami w górę i w dół. 
— Przyspiesz... — szepnął mi do ucha. Postąpiłem wedle jego życzenia. 
                Jego jęki podniecały mnie równie bardzo, co jego ciało. Cieszyłem się zarówno z tego, że ktoś taki jak on był w stanie mnie pokochać, jak i z tego, iż mogłem sprawić mu przyjemność. Poruszał się we mnie coraz szybciej, nadal pieszcząc dłonią mojego członka i nie przestając gryźć zaborczo moich ociekających już krwią warg. Po chwili doszliśmy, mniej więcej w tym samym momencie. Uniosłem się do góry, by moment później bezwładnie osunąć się na jego tors. 
— Kocham cię, Alex — szepnąłem z nadzieją, że tego nie usłyszy. Nie potrafiłem wypowiadać takich słów. Teraz byłem jednak pod wpływem alkoholu, radości po długiej rozpaczy i krótki moment po stosunku. Pocałowałem go lekko w kark. 
               Nie mam pojęcia, ile razy jeszcze robiliśmy to tej nocy, jednak obudziłem się w jego łóżku w sobotnie przedpołudnie. Było już dość późno, jednak on również nie żałował sobie snu - leżał, wtulony w moje ciało, nagi i pogrążony w słodkim śnie. 

3 comments:

  1. Że.. Że siostra.. starsza?!
    Jak siostra to se może być Elise ;D
    "nielegalne wyroby taniego majonezu"
    Nielegalne, bo tani, tak? ;3
    Ja nie chce nic mówić, ale Carter wziął i Martina spił, a żeby go potem wykorzystać na podłożu seksualnym.
    Nie żeby Martinowi to jakoś specjalnie przeszkadzało..
    Zresztą to chyba nikomu nie przeszkadza ;D

    ReplyDelete
  2. Końcówka jest taka urocza... :3
    Jak dobrze, że Martin w końcu wyznał to, co czuje. No i doczekałam się TEGO. ;D
    Dobrze, że Elise jest starszą siostrą, ale tego, że prowadzili nielegalne wyroby taniego majonezu... Nigdy bym na coś takiego nie wpadła XD I za to uwielbiam Twoje opowiadania, bo zawsze napiszesz coś takiego, co całkowicie mnie zaskoczy. ;>
    Czekam na next!

    ReplyDelete
  3. Zajebiste, jak wszystko, pod czym zostawiam ten jeden i ten sam komentarz, abyś mnie pokochała <3

    ReplyDelete