17.6.14

Co trzy głowy, to nie jedna.

Dział: Young and Dumb
Numer rozdziału: 2
Gatunek: Yaoi



Wracając do teraźniejszości.


   Po raz kolejny, chętny przygód i niebezpiecznych gierek, Daan zmusił Michaela do opuszczenia mieszkania, aby kontynuować rozpoczynającą się imprezę gdzieś w centrum. Zbliżali się do dzielnicy słynącej z najbardziej kreatywnych lokali i klubów, jakimi dysponowało miasto. Michelowi zrzedła mina, kiedy zobaczył długą na pięć metrów kolejkę czekających, aby mieć wstęp do jakiegoś klubu. Jeszcze bardziej spochmurniał, jak Daan skierował się w tę stronę. Ku zdziwieniu szatyna i podirytowaniu czekających osób (wyglądało na to, ze chłopak się wpieprzył w kolejkę), blondyn podszedł do jakiegoś bruneta, stojącego tuż przy samym wejściu.
 - Rick! Ty pedale, dlaczego nie powiadomiłeś reszty, że czeka nas kolorowy melanż? – Daan, po niezbyt miłym przywitaniu, poklepał chłopaka po plecach, wolną ręką ciągnąc w ich stronę rozkapryszonego Michaela.
- Weź, zapomniałeś, że nie dzwonię po tych z najbardziej rozjebaną mózgownicą, kiedy impreza jeszcze nie jest rozkręcona?
- Ty, to się nie obrażam... Patrz, to Michael, mój gej. Michael, to ten pedał od grupowego.
Chłopacy podali sobie dłonie. Michaela, zawsze obojętnego, w jakiejś podświadomości zainspirował kasztanowy kolor lśniących włosów nowego. Z takim walorem nie trudno było go zapamiętać...
     Wreszcie Daan wcisnął się w kolejkę i szybko weszli do środka. Rick zapoznał ich ze swoimi znajomymi, których co prawda Daan mniej więcej kojarzył. Potem trochę narobili zamieszania, głównie z powodu pijaństwa, więc ochrona zmusiła ich do opuszczenia lokalu. 
   Kolejnym celem była domówka niejakiego TJ’a. Ogromne mieszkanie, znajdujące się na parterze szeregowca było punktem kulminacyjnym dzisiejszej nocy. Ach.... wybaczcie: nie wytłumaczyłam zachowania Michaela podczas gdy jego umysł bierze nietrzeźwość. Otóż, gdy nie ma nikogo wokół niego, to raczej wpada w trans nadmiernego myślenia o sensie życia i ogólnie do jego głowy przychodzą często prowadzące do prób samobójczych rozkminy. Natomiast kiedy otacza go aura równie pijanych osób, dochodzi do oszałamiającego wzrostu endorfin w jego zwykle sztywnym ciele i po Michaelu, zdawać by się mogło, nie zostaje ani śladu. Zamiast niego pojawia się ktoś bardziej zwariowany, kompletnie spontaniczny, okropnie towarzyski i Bóg wie co jeszcze, hałaśliwy sobotwór zachowania Daana.


   Kiedy impreza się rozkręcała, Daan zostawił swojego ulubionego kolegę na pastwę losu, aby rozwalać wirtualny świat GTA. Nie, moi mili. Mam na myśli tym razem Ricka, którego Daan nie odstąpił ani na krok,, od czasu gdy natknęli się na siebie przed pubem. Kiedy razem pili - a sądzę, że nawet nie tylko wtedy - dogadywali się niczym rodzeni bliźniacy. Wszędzie było ich pełno, a o zamieszaniu - jakie w koło wprawiali - już nie wspomnę. Grono znajomych nazywało ich najgorętszą parką imprezowiczów, jakie mogło ujrzeć światło dzienne. Ale wracając... Można powiedzieć, że kiedy Michael, który był jeszcze trzeźwy, obserwował relacje pomiędzy blondynem, a kasztanowo-włosym, lekko się oburzył. Wyglądali na naprawdę znakomitych przyjaciół. Z obiektywnego punktu widzenia nie było na kogoś trzeciego miejsca. Michael czuł się obrażony. Nie dziwcie się, biorąc pod uwagę fakt, iż to Daan strasznie ingerował w znajomość z tym odpychającym odludkiem. Do rzeczy: przystawiony Michael dostrzegł nagle uciszonego (co było spowodowane brakiem Daana) Ricka, który dość niezręcznie wyglądał, stojąc jakby z boku z puszką piwa w ręce.
- Co tam, dupo? Hahahahahahaha! – teraz nasz szatyn ledwie trzymał się na nogach.
Rick podniósł ze zdziwienia brwi.
- Do mnie mówisz...?
- Samotny, bo dziwkarz poszedł jebać w grę? Hahahahahahahahaha! – Michael rozlał trochę swojego drinka na koszulkę bruneta. Rick wziął od tamtego trzymany napój i postawił na komodę, o którą się opierał.
Tak na dobrą sprawę Michael miał bardzo mocną głowę. Naprawdę musiał ostro zagalopować z piciem, aby postradać swoje „antyludzkie” zmysły i stać się kimś takim, kogo zaraz zacznę, nie ubywając w szczegółach, opisywać. 
- Co robisz?! Pójdę zaraz do twojego pana i powiem, jak mnie traktujesz!
- No jak cię traktuję? – Tu Rick chwycił kołyszącego się w różne strony Michaela za nadgarstki i pociągnął w swoim kierunku.
- Cmok? – Michael znalazł się zdecydowanie za blisko twarzą od tamtego i oczywiście po chwili potoczyły się tego konsekwencje. Poszło cmoknięcie w usta ze strony naszego bohatera, jednak zdesperowany Rick po chwili odpowiedział mu głębokim pocałunkiem. (I właśnie odkryliście orientację seksualną naszego lśniąco-włosego.)
    Mimo tego, że w mieszkaniu było sporo osób, to chyba nie znalazł się wśród tego grona nikt dostatecznie trzeźwy. Kiedy nieopamiętani silnym pożądaniem Michael i Rick nagle zaczęli się rozbierać, rozbrzmiały wiwaty i żartobliwe komentarze. Najwidoczniej otaczających ich imprezowiczów ten motyw zainteresował, bo jak dotąd, czemu się dziwię, nie było tu takich męsko-męskich akcji. Widzów przybywało i, jak się domyślacie, szybko wieści się rozniosły do pokoju, znajdującego się w drugim końcu mieszkania. Kiedy jakiś chłopak doniósł o wybrykach Ricka, bo Michaela nikt jeszcze (taaak, jeszcze, ale już niebawem moi drodzy :D ) nie kojarzył, Daan wpadł w stan obrzydliwej euforii. Natychmiast rzucił konsolę i znalazł się we właściwym miejscu.
- Tak karygodnie bawić się w najlepsze beze mnie! – ryknął, ściągając przy zgromadzonych gapiów spodnie. Kiedy jednoznacznie dał wszystkim do zrozumienia, że zapowiada się istny trójkącik, grono robawionych wybuchło optymistycznym aplauzem, który miał na celu jeszcze bardziej zachęcić ich do „ zabawy”. Ku rozczarowaniu całej ciekawskiej ekipy, Daan nie postradał reszty zmysłów. Pchnął Michaela i Ricka do pokoju, przy którym zaczęli się rozbierać, krzycząc do reszty „Koniec widowni”, po czym wlazł tam za nimi, zamykając za sobą drzwi na klucz.
- Noo, to możemy zaczynać. – zaczął, jeszcze stojąc do tamtych tyłem – Jezzu, nawet nie jesteście w stanie sobie uzmysłowić, ile razy marzyłem sobie o was dwóch naraz. Hahahahaha, a teraz sen zamienia się w zajebaną rzeczywistość! Tak poza tym, w końcu dokończymy naszą przerwaną przez gliniarzy scenkę, prawda Michael? Dobra, to który bierze którego?– zapytał, odwracając się w stronę najlepszych kumpli. Jak się na nich spojrzał, tak zamarł. Daan miał wyśmienity gust, jeśli chodzi o wybór, bo - jak makiem zasiał - znajdowali się w jednej z sypialni. Jednak faktu, iż Rick i Michael od razu zabiorą się do rzeczy, nie przewidział.
- Hej, chłopaki, to wy tak ostro? – Daan podszedł do spoconego od wysiłku Ricka i zaczął przeciągle lizać jego wilgotną szyję. Po chwili Michael się zatrząsł i zmęczony Rick bezwładnie na niego opadł.
    Drodzy Czytelnicy, oszczędzę Was szczegółów. Tak, wiem, że to yaoi i dokładne opisywanie jest wręcz wskazane, ale nie tym razem, bowiem potrzymam Was w napięciu do kolejnej takiej scenki i w ramach rekompensaty - bo inaczej byście mi kły powbijali w szyję - przepełnię i rozbuduję swoje opisy na wagę kunsztu pisarskiego. Nie żartuję.

Więc wracając.:

   Kolejnego dnia cała nasza trójka bohaterów od zabawnych gierek zmagała się ze znalezieniem swoich ubrań, które nie wiedzieć w jaki sposób (oczywistym jest, z jakich względów zniknęły: bowiem panowie nie skończyli swojego imprezowania na potrójnym numerku, tylko po prostu od tamtego momentu urwał im się film ) były rozrzucone po całym bloku jak i okolicach (dokładniej mam na myśli dach i podwórko). Zaprawdę, ironia losu. Chłopacy pod koniec męczących poszukiwań, poczuli się jak bohaterowie filmu „Kac Vegas”.Chyba każdy kojarzy ten film, a jeśli nie to radzę natychmiast przestać czytać te moje bzdety i zabrać się za oglądanie części za częścią! Tak, jak zdążyliście się domyślić, jestem fanką tego typu komedii. Ale wracając... Musicie mieć świadomość, jak strasznie „narozrabiali” nasi gówniarze. Wszyscy ci, którzy byli świadkami rozgrzebywania wczorajszych obrotów wydarzeń, mieli ogromny ubaw. No wiecie, nie było innego sposobu na odnalezienie choćby najskromniejszej części ich garderoby. A ich miny! Żałujcie, że tego ktoś nie uwiecznił na kamerze. Ha! Największy ubaw z całej tej pogmatwanej sytuacji miał Daan. Można powiedzieć, że nawet był z siebie dumny. Właściwie nie tylko z siebie. Za ich trzech. Żałował tylko, że usłyszał, to co wczorajszej nocy wyprawiali od innych, zamiast samemu odtworzyć to ze swojej pamięci. Ale cóż. Tak czasem bywa. Pewnie jesteście ciekawi reakcji Ricka. Jeszcze bardziej pewny siebie, bo przecież imponował Daanowi swoimi wczorajszymi poczynaniami (tyle, że nasz blondasek jest na tyle niewrażliwy uczuciowo, że gówno dawał sobie z tego sprawę) xD. A Michael... był bardziej zażenowany niż kiedykolwiek w beznadziejnych sytuacjach. W sumie to słowo jest troszkę nie na miejscu. Był wściekły jak osa. Nie na siebie, nie na resztę imprezowiczów czy innych świadków -mieszkańców bloku, chociaż takie typy jak on wszystkich darzą równą nienawiścią - ale na Daana i Ricka. Bowiem był święcie przekonany, że dosypali mu jakchiś prochów, i dlatego stracił rozum do tak straszliwego stopnia. Czy już wcześniej wspominałam, że kiedy Michael przechodzi "przemianę", to zachowuje się gorzej od skandalicznego postępowania istnego demona zła – Daana? Ach, nie. Miałam dopiero powiedzieć. W każdym razie jesteście w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo zmienia się nie do poznania, skoro na odchodnym osoby, których – według jego wierzeń – nigdy wcześniej nie widział na oczy, krzyczały za nim, że jest ich mistrzem, a niektórzy nawet, że przebił swoim byciem Daana – dotychczasowego króla rozrywki, gwiazdorstwa, przepychu i sytuacji, które niby to zdarzają się tylko w telewizji. :D

No comments:

Post a Comment