18.1.14

Przebudzenie

Dział: Spiraes
Numer rozdziału: 1
Gatunek: Thriller.




- Słyszałaś kiedyś śpiew lilii wodnej? Pozostawiona na pastwę niesprawiedliwego losu została porzucona na środku czarnego jeziora. Ale mimo to... Ona nadal ma zamiar pięknie wyglądać. Krwiste plamy można ukryć wśród płatków, jednak istnieje ryzyko, że ktoś dojrzy prześwity. Niezależnie od tego, czy pragniesz ranić psychikę czy ciało, jeśli zobaczą, to uwierzą. 
- Powinieneś był porównać mnie do czarnego jeziora, nie do lilii. To wy jesteście liliami przyjaźniącymi się jedynie z samotnością,  ja jako czarne jezioro będę pochłaniać wasze życia. 



        Budynek szkoły powinien był zostać dawno zamknięty, mimo to w jednej z sal fortepianowych nadal paliło się światło. Portier przysypiał w swoim gabinecie, a ochrona zaczynała obchód od drugiej strony placówki. Światło księżyca przebijało się między gałęziami drzew, odbijając gdzieniegdzie promienie o szyby wielkich okiennic. 
- Stanie się tak dopiero wtedy, gdy nauczyć się potęgować swoje emocje. - zwieńczyła szeptem wypowiedź. 
- Czuję, że mam zbyt mało uczuć, żeby to zrobić. - odpowiedziała Saturn, skulając nogi pod siebie. - Czy to nie za duże wyzwanie dla mojego dziewięcioletniego organizmu?
- Zasadniczo tak. - kontynuowała nauczycielka. - Jednak powinnaś docenić to, że urodziłaś się jako wyjątkowa osoba. Czy może raczej... Wyjątkowe osoby. 
- W jaki sposób mam spotęgować emocje? - spytała z wyraźnie odczuwalnym lękiem w głosie. 
- W ciągu najbliższych kilku lat prawdopodobnie będziesz doświadczać wielu nieprzyjemnych sytuacji. Nie możesz okazywać wtedy żalu czy cierpienia, twoja twarz powinna pozostać niewzruszona podobnie jak psychika. W rzeczywistości nie jesteś w stanie odbić bólu, który będzie się w tobie rodził. Im więcej go będzie, tym szybciej zacznie budzić się Spiraes. Rozumiesz?
        Saturn potaknęła głową. Jej głowę nadal zaprzątały dziwne myśli, wahania, chciała jednak wypełnić dane jej przeznaczenie. Wiedziała, że walka z powierzonym zadaniem może ją zabić, dlatego przyjęła wszystko na siebie. 





***




- Rozumiem, że ma teraz wiele koncertów i nie może marnować czasu, wszyscy przez to przechodziliśmy. - w dalszym ciągu namawiała, nie dając za wygraną. - Naprawdę zależy mi na spotkaniu z nią. 
        Martha Smith gwałtownie odłożyła słuchawkę, po czym zarzuciwszy na siebie cienki, jesienny płaszcz, opuściła mieszkanie. Winda w klatce schodowej nadal była zepsuta. Westchnęła głęboko, po czym szybko zbiegła po schodach. Zmęczenie biegiem uznała jako doskonałe alibi przyspieszonego bicia serca. Nie była w stanie dopuścić do siebie myśli, że jest zwyczajnie zestresowana spotkaniem z uczennicą po ośmioletniej przerwie. Zastanawiała się, jaką osobą teraz jest - czy wedle jej wskazówek zatrzymała naturalny wypływ emocji, by obudzić Spiraes z wiecznej śpiączki? Być może nadal znajdował się na dnie jej duszy, odcięty od kanałów uczuciowych stanowiących dla niego pokarm i tlen. Obawiała się, że siedemnastoletnie ciało mogło nie wytrzymać tak wielkiej presji. Martha uświadomiła sobie, że popełniła błąd, każąc małej Saturn doprowadzić do przebudzenia Spiraes. Dlaczego tak bardzo się z tym spieszyła? Czemu nie poczekała na odpowiedni moment?
        Wsiadłszy do samochodu nerwowo przekręciła kluczyk w stacyjce. Włączyła pierwszą lepszą stację w radiu w celu rozluźnienia się i ruszyła.
- Jeszcze dziesięć minut, całe dziesięć minut... - szeptała sama do siebie, próbując się uspokoić. Nie mogąc wytrzymać presji, zatrzymała się na stacji na przedmieściach. Opuściła auto, by zaciągnąć się świeżym powietrzem.
- Zostawiła pani coś. - usłyszała niespodziewanie głos tuż za sobą. Odwróciwszy się gwałtownie ujrzała.
    Saturn patrzyła na nią wielkimi czekoladowymi oczami silnie kontrastującymi z alabastrową cerą i jasnymi, wręcz białymi włosami. Trzymała w dłoni egzemplarz Das Wohltemperierte Klavier, tom I.
- T-ty... - wyjąkała Smith. - Nie masz zamiaru więcej grać Bacha?
- Nie. - odparła sucho, nie starając się nawet o wymuszony uśmiech.
- Więc... postąpiłaś zgodnie z moimi wskazówkami, racja? - zapytała, gładząc ją po włosach. - Czy odczuwasz już pierwsze oznaki życia Spiraes w twoim wnętrzu?
        Saturn wybuchnęła śmiechem. Wprawiła tym Marthę w niemałe zaskoczenie, mimo to nie starała się tego hamować. Śmiała się dłuższą chwilę, po czym zaprzestała w najmniej oczekiwanym momencie. Rzuciła nań lekko poirytowane spojrzenie, a z jej twarzy nie schodził uśmiech.
- Zabiłam to. - odparła szorstko z nieukrywaną satysfakcją.
- Jak to...? Mówisz, że Spiraes można zgładzić? W jaki sposób? - zapytała ze strachem w głosie.
- Nie. Zabiłam Saturn.





~~*~~



2 comments:

  1. Opowiadanie - pierwsza klasa. Krótkei, treściwe. A na koniec słowa Spiraes spadają na mnie i paraliżują. Przez chwilę, zanim dotarłam do końca, sądziłam, że to Saturn zniszczyła w sobie potwora i dlatego stała się taka oschła. Tymczasem okazało się, że to potwór ją zabił.
    Ciekawy pomysł,ale jak dla mnie opowiadanie trochę przykrótkie. Myślę, że gdyby było nieco dłuższe, to wtedy dałabyś szansę na jeszcze większe emocje. Szkoda, bo efekt końcowy jest piorunujący. Dziwi mnie tylko postawa nauczycielki, jej postępowanie kojarzy mi się z pedofilstwem, (bez obrazy) no bo kto normalny tak przejmuje się tak dzieckiem? A w ogóle jej zapał do obudzenia Spiraes był taki jakiś nie na miejscu. Poza tym, postać dziewczynki jest oryginalna i inspirująca.
    Twój styl pisania naprawdę mi się podoba, jest tajemniczy, ale powinnaś pomyśleć nad pisaniem dłuższych opowiadań, żeby rozwijać więcej wątków, tym samym budząc emocje potencjalnych czytelników.
    Napisałabym coś więcej, gdyby tekst był dłuższy.
    Pozdrawiam, http://receznje-ksiazek-filmow-gier.blogspot.com/

    ReplyDelete
  2. Hmm...Zobaczymy co z tego wyniknie,zapowiada się nieźle.

    ReplyDelete