4.1.14

Part II

Dział: Primavera
Numer rozdziału: 2
Gatunek: Fantasy, komedia, przygodowe



Łazienka Emme miała niebieskie ściany, biały sufit, wyposażona była w to, w co powinna być wyposażona przeciętna łazienka, był w niej też prysznic, chociaż nie było wanny. Kiedy z niej wyszłam, Stworek nr1, Kity, poinformowała mnie ze skruchą, że ta łazienka jest dość mocno wybrakowana, ale była bliżej…
Zaprowadziły mnie do głównego pokoju, do którego wchodziło się bezpośrednio z dworu. Potężne drzwi wejściowe właśnie  zamykały się za Emme. Jej twarz nie za wiele wyrażała, ale wydała mi się mocno podenerwowana. Ciągle pocierała prawe ucho.
Kity popatrzyła z oczekiwaniem w stronę zamkniętego wejścia, i spytała.
-A Dave ‘a nie ma z tobą, Emme-chan?
                Emme spojrzała na nią.
-Jeśli jeszcze raz wymienicie w tym domu imię Deva, dostaniecie dożywotni zakaz wychodzenia na dwór. Jasne?
Nie oczekując na reakcję, Emme wyjęła niebieską komórkę z otwieraną klapką, wybrała numer,  i przyłożyła do ucha. Po chwili zmieniła rękę, i przyłożyła telefon do lewego ucha, a prawe potarła.
-Seb? Znajdź mi chłopaków.
Chwilę słuchała
-O, są obok ciebie? Świetnie. Mają przyjść do dom.
Kolejna chwila przerwy.
-Mają w tej chwili przyjść do domu, jasne?
Drzwi otworzyły się. Emme zajrzała przez ramię.
-No hej Emme…- Jake  lekko pomachał dziewczynie ręką, szczerząc się dość mocno.
Emme zatrzasnęła klapkę telefonu.
-Szybko wam poszło.


Przez drzwi wszedł Mike, drugi czarny, i ruda. Mike spojrzał na mnie i zmarszczył brwi, ruda usiadła na kanapie i patrzyła na Emme z miną konspiratora, a drugi czarny patrzył na Emme z lekkim zakłopotaniem.

*

Emme spojrzała na szatyna z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
-Można wiedzieć jak mogłeś ją zgubić?
Jake zrobił oburzoną minę.
-Jak to zgubiłem? Przez cały czas wiedziałem gdzie jest.
Emme podniosła brew.
-Oczywiście. – powiedziała lodowatym tonem – I na pewno wiedziałeś, kto ją tutaj eskortował.
Jake przez chwilę się zawahał, po czym kilkakrotnie skinął głową.
-Tak, oczywiście że tak.
-Cudownie.  Wiesz że twój uroczy wysłannik chciał zabrać mi ją tuż sprzed nosa?
Jake westchnął.
-To nie moja wina! Spuściłem ją z oczu na momencik, a jak odwróciłem się ponownie, to jej już nie było! Ma gorsze ADHD od Luki!
Mike spojrzał na niego groźnie
-Luka nie ma ADHD.
Jake spojrzał na niego niecierpliwie.
-Ty kochasiu się nie wtrącaj.
Mike zrobił się czerwony.
Luka wybrała sobie ten moment żeby nie wytrzymać.
-A ja widziałam przed chwilą Dave ‘a, Emme-chan!
Uwaga wszystkich skupiła się na niej.
-Dave?- Seb (drugi czarny) spojrzał pytająco na Mike ’a – Co za Dave?
Mike wrzał. Jeśli okaże się… Jeśli Luka z tym Dave ‘m…
-Spokój Romeo.- drzwi otworzyły się, wpuszczając do środka osobniczkę w sportowych ciuchach i czapce- Ona go mało obchodzi.
Kity i Rosie rzuciły się na nią radośnie, i poprzyklejały do jej nóg. Cheza spojrzała na dziewczynę z ciekawością.
-Jess- powitała dziewczynę Emme- tak a propos, wiedziałaś po kim one żebrzą o słodycze?
Dziewczyna spojrzała na nią na początku z lekkim zdziwieniem, po czym uśmiechnęła się.
-Tak myślałam, że cos musiałyście przeskrobać, skoro tak entuzjastycznie mnie witacie, chociaż wiecie że nie mam przy sobie niczego słodkiego.
Kity zrobiła skrzywdzoną minę.
-To było wyjątkowo krzywdzące, Jess. Dlaczego myślisz, że przymilamy się do ciebie tylko wtedy kiedy masz dla nas słodycze?
-Ja tak nie myślę, Kity.- Jess uklękła przed dziewczynką i poczochrała jej włosy- Ja to wiem.  Idź do Marco i poinformuj go, że masz u niego szlaban.
-Chyba ‘idźcie i poinformujcie, że macie’…?
Jess spojrzała na nią uważnie.
-‘Idź i poinformuj że masz’. TY wpadasz na genialne pomysły, więc TY dostajesz kary. Rosie tylko się ciebie słucha.-  Podniosła się- TY masz pięć dni szlabanu.- ruszyła w stronę korytarza.
Kity spojrzała za nią z lekko przestraszoną miną
-Pięć dni? Za coś takiego?
Jess przystanęła z ręką położona na klamce jakichś drzwi namyśliła się po czym odwróciła się do dziewczynki.
-Masz racje.- Kity leciutko odetchnęła- Siedem dni szlabanu.
- Cooo?! Ale…!
Drzwi za Jess zamknęły się cichutko. Kity naburmuszyła się.
-Siedem dni z Marco…
Wpadła jeszcze na pomysł i odwróciła się z nadzieją do Emme.
-Emme- chan…?
Emme spojrzała na twarz dziewczynki.
-Twój przełożony wydał ci rozkaz.
Kity nie dała za wygraną. Podeszła do czarnowłosej i chwyciła za nogawkę spodni.
-Ale ty jesteś przecież wyższa stopniem od Jess, więc możesz zmienić lub anulować jej rozkaz.
Drzwi otworzyły się ponownie. Cheza zwróciła się do Luki.
-Duży ruch dzisiaj macie, co?
Rudowłosa skinęła z uśmiechem głową.
-A czasami jest jeszcze gorzej.
Osobnik w okularach spojrzał po malowniczym zebraniu, trzasnął drzwiami, i ruszył w stronę tego samego co Jess korytarza.
Kity spojrzała błagalnie na Emme. Czarnowłosej jakby to za bardzo nie ruszyło.
-Marco- powiedziała w stronę odwróconego plecami chłopaka.- Kity ma u ciebie szlaban.
Chłopak przystanął. Po krótkiej chwili odwrócił głowę w stronę osadzonej.
-A co?- spytał napastliwie – Sama się bachorem nie może zająć?
-Nie, nie mogę.-  rozbrzmiało lodowatym tonem (którego nie powstydziłaby się nawet Emme). Odwrócił głowę, i spojrzał z irytacją w stronę jego źródła. Jess stała oparta o futrynę drzwi z wściekłą miną. – Chce żeby szlaban odbyła u ciebie.
-A ja nie chcę nadpobudliwego bachora plączącego się pod moimi nogami.
Jess zmarszczyła brwi.
- To czego nie chcesz mało mnie obchodzi.
-Tak samo jak mnie mało obchodzi to czego ty chcesz.
Jess zacisnęła zęby.
-Powiem to inaczej. Rozkazuje ci przyjąć Kity na szlaban.
-Rozkazywać to sobie możesz tamtym gówniarom. Mi co najwyżej możesz buty szorować.
 W Jess zabulgotało.
-Ty…
Chłopak nie dał jej dokończyć. Przeszedł obok niej , otworzył jakieś drzwi, a wchodząc jeszcze rzucił.
-Jesteś tak miękka, że dziwię się dlaczego te dzieciaki w ogóle cię słuchają.
Jess trzasnęła drzwiami. Marco również. W salonie zapadła cisza.

-Nie jesteście głodni?

*

Po dwóch trzaskach, poczułam jak zaburczało mi w brzuchu.
-Nie jesteście głodni?- spytałam w głąb salonu.
Spojrzenia automatycznie wylądowały na mnie.
-Ja jestem.- odpowiedziała radośnie ruda. – Emme zrobisz nam coś?
-Może wam coś ukręcę ? Tak, chętnie...- Emme potarła skronie. Spojrzała na Jake ‘a. Chłopak uniósł ręce w obronnym geście.
-Ja dziękuję, nie jestem głodny.
Emme spojrzała na niego ciężko. Ruszyła w stronę korytarza.
-No ja myślę.
-Wow, a teraz jeszcze myśli! Gratulujemy!
Tego głosu nie znałam. Spojrzenia innych skierowały się na drugiego czarnego, zwanego Sebem. Poszłam za ich przykładem.
Seb miał lekko wściekłą minę, i patrzył na swoją koszulkę.
-Idiota.- warknął na nią.
-Sam jesteś idiota!- odpowiedziała obrażona koszulka.
-Mógłbyś chociaż raz przeprosić, gburze.
-Już jej tak nie broń, bo pomyślę że się w niej bujasz…
-Gnojek.
-Kochaś.
-Nie no chłopcy, proszę…- Jake postanowił wtrącić się w kłótnię człowieczo- odzieżową.- Tylko się nie pobijcie.
Równocześnie rozległy się dwie opinie.
-Bardzo śmieszne.
-O, dobry pomysł, szefie! Miło jak chociaż raz w życiu powiesz coś inteligentnego.
Jake chwilę jeszcze się uśmiechał po czym dostał przebłyskiem.
                -Seb, jak można uciszyć to coś raz na zawsze?
Seb spojrzał na niego ciężko.

                -Gdybym wiedział to już dawno bym to zrobił…
                Koszulka chłopaka jakby przyssała się do jego ciała. Na jej czarnej, gładkiej powierzchni pojawił się… wizerunek czaszki… Która ewidentnie otworzyła…hm, no, usta…
-Te, uważaj, jeszcze ci się przyśnią takie koszmarne rzeczy jakich w życiu nie widziałeś!
-My nie sypiamy, Skull… Po za tym prędzej sam byś się przestraszył…-  za argumentował Seb.
-Chyba ty!
Seb westchnął. Spojrzał na mnie i zamyślił się.
-Przepraszam. – zagaił do mnie. Czaszka na chwilę zamilkła, ciekawa. –Masz może jakąś spinkę, albo cokolwiek małego?
Czaszka roześmiała się.
-Małego to masz…!- Seb.. oderwał koszulkę od ciała. Ostatnia mina czaszki wyrażała lekkie zdumienie.
-Ej!, kto ci dał prawo mnie przemieszczać, co?- dobiegł leciutko przytłumiony wrzask z okolic Sebowej klatki piersiowej. Seb spojrzał na mnie wyczekująco.  Ciekawe o co mu chodzi…
Do Seba podeszła mniejsza z dziewczynek <stworek nr2>. Pogrzebała w kieszonce czerwonej sukieneczki, i wyjęła jakiś kamyczek. Podała go Sebowi.
Seb wziął ostrożnie kamyk do ręki, i włożył go sobie pod koszulkę, przez otwór na głowę.
-Te, Seb co ty ro…?- czaszce urwało w pół słowa. Koszulka zafalowała leciutko.
Po chwili Seb wyciągnął kamyk, rozejrzał się i włożył do szuflady stolika stojącego na środku salonu. Po chwili z jej środka dobyły się wrzaski.
-Seb, w tej chwili mnie stąd wypuść, słyszysz?
Seb zamyślił się.
-Trzeba by było znaleźć coś tłumiącego dźwięki…
Mike podszedł do niego, spojrzał na stoliczek i spytał.
-To było konieczne…?
Seb spojrzał na niego z roztargnieniem.
-Co było konieczne?
Mike wskazał na wrzeszczący stolik.
-Przeklejenie Skulla na kamień i włożenie go do szuflady…
-Nie mów tego z taką miną, bo jeszcze zacznę go żałować…
-O, ucichło- zauważyła ruda pokazując stolik. Mike i Seb spojrzeli po sobie.
-Ha ha ha ha! Przechytrzyłem cię, niedorozwinięty mięśniaku! – wrzasnęła tafla szkła wprawionego w drewniany stolik.
Seb spojrzał na Mike ‘a.
-Myślisz, że on mówił do mnie?
Mike wzruszył ramionami.
-Raczej nie do Rosie…[hahahahaha…]
Nachyliłam się nad stolikiem. Na przezroczystej powierzchni widniał wizerunek czaszki, taki sam jak przed chwilą na koszulce Seb’ a. Dotknęłam jej czoła. Seb zareagował
-Ej, nie doty…
Poczułam jak coś przysysa mi się do palców. Czaszka ze stolika zniknęła, a na moich palcach pojawiła się jakaś szara maź.
-Słyszę…- szepnęłam.
-Szkoda. – odezwał się ktoś za mną.
Poczułam jak coś uderzyło mnie w głowę.

Zemdlałam.

*

Marco chwycił Chezę w pasie nim dziewczyna upadła na ziemie. Seb i Mike gapili się na chłopaka zdziwieni.
-Marco! – syknął Mike – Co ty, do cholery, robisz?
Okularnik nawet nie zaszczycił go spojrzeniem. Bez zbędnych ceregieli rzucił ciało dziewczyny na kanapę, wcześniej pobrawszy szarą maź z jej palców do płaskiego pojemniczka. Rzucił go w stronę Seba, (dodam że udało mu się je złapać).
-Jeśli chcecie szukać kolejnej to proszę bardzo. – rzucił - Ale ci na górze raczej nie będą tym zachwyceni.
Mike zmarszczył brwi.
-Nie rozumiem…
Marco spojrzał na niego ze zniecierpliwieniem. Westchnął.
-Ona słyszy wszystko jeśli tego chce.  Z moich obserwacji wynika, że jest wybitnie ciekawska. Zwłaszcza jeśli idzie o myśli innych.
-Nadal nie rozumiem dlaczego musiałeś pozbawić ją przytomności. Co w Skulu jest takiego czego do tego stopnia nie powinna słyszeć?
Marco spojrzał na Seba.
-Ty rozumiesz, prawda?
Patrzyli na siebie. Seb ledwo zauważalnie skinął głową.
-To by ją zniszczyło, tak?
Marco lekko uniósł kącik ust.
-Miło wiedzieć że przynajmniej jeden z was przejawia objawy inteligencji.
Mike zacisnął pięści.
-Co to niby miało znaczyć, co?
-To co miało znaczyć.- Marco powędrował do swojego pokoju.
-A. – przypomniało mu się jeszcze.- Radziłbym wam nie dawać się jej dotknąć. Wsiąka dużo informacji jak gąbka, a  jest na tyle nieinteligentna że może wypalić z jakąkolwiek informacją w najmniej oczekiwanym momencie.
-Skąd ty niby tyle wiesz?- spytał Mike.
-2 godziny badań w naturalnym środowisku.- Marco zamknął za sobą drzwi.
-Głupi ważniak. – prychnął Mike.
-Ona umarła?- przerwała sekundę ciszy zaciekawiona Luka.
Chłopacy spojrzeli na rudowłosą z lekko niedostrojonymi jeszcze do jej działań mózgami.

Równocześnie zrozumieli. Popatrzyli po sobie. Spojrzeli na Lukę. Spojrzeli na Chezę. Wpadli w panikę.

*

Emme weszła do pokoju pierwsza, Jake wszedł za nią, i zamknął za sobą drzwi.
Emme wskazała gestem swoje łóżko.
Jake uśmiechnął się szeroko.
-To jakaś sugestia….?- spytał.
W pięć sekund później siedział cichutko na samiutkim skraju łóżka, a guz na jego głowie spokojnie sobie rósł.
Emme przysiadła na krześle naprzeciwko.
-Mówiłeś, że to zadanie jest za proste jak na twoje standardy.
Jake żachnął się.                        
-Nie mówiłaś, że są tu ludzie z Half- u.- skonfrontował jadowicie. Emme spojrzała na niego uważnie.
-Nie miało ich dzisiaj tu być. Do ostatniej chwili było mówione, że dziewczyna ma przyjechać do Rzymu.  Informacje, że mam ją odebrać dostałam dopiero popołudniu.- urwała na chwilę- Nie miałam pojęcia że ten dupek tu został!- powiedziała stanowczo rumieniąc się lekko.
Jake spojrzał na dziewczynę uważnie.
Po sekundzie Emme  opanowała się.
-Nawet jeśli zostaliście zaskoczeni…- pokręciła głową- Tym bardziej nie rozumiem jak mogłeś pozwolić jej się zgubić!
Jake zaoponował.
-Nie zgubiłem jej WTEDY. Zgubiłem ją jak byliśmy przy fontannie!- urwał – To znaczy zgubiliśmy. – pauza – ONI ją zgubili…-wiadomo…- No bo byliśmy w tej fontannie, w sensie w wodzie,  i potem oboje z Mikiem byliśmy mokrzy, no nie? Wyszliśmy, Luka nas zagadała, potem Seb się przypałętał, odwracamy się a jej nie ma!- Jake przez chwilę głęboko oddychał, wymęczony potokiem słów oraz niezwykle żywą gestykulacją.
Wzrok Emme raczej nie był zbyt mu przychylny.
-Ta, zgubiliśmy ją jak tamci się pokazali…
                Emme wstała, chwyciła telefon i wybrała numer. Przyłożyła komórkę do ucha.
                Jake patrzył na to z trochę przestraszoną miną.
-Emme, chyba nie chcesz..?
-Halo?- po drugiej stronie odebrano- Diego? Zgłaszam, że Cheza Coraggio cała i zdrowa znalazła się w ‘Czarnym Kruku’.- spojrzała z uwagą na Jake’ a- Chciałabym także dodać, że twoi podopieczni … -tu zastanowiła się lekko - można powiedzieć, że odegrali kluczową rolę bezpiecznym dotarciu tu dziewczyny.- chwilę nasłuchiwała.- Rozumiem. Przekażę. Bye
                Ledwo dziewczyna się rozłączyła, Jake poderwał się i mocno objął ją ramionami.
-Zostaw mnie!
-Dzięki! Jesteś wspaniała!!
Dziewczyna odepchnęła go stanowczo.
-Nawet nie wiesz, jak tego teraz żałuje…- spojrzała na jego wniebowziętą minę- Diego stwierdził, że nie ma sensu, żebyście dłużej tu siedzieli. Wasz pociąg odjeżdża jutro o 10.00. Lepiej idź już się pakować.
-Yes, sir!- Jake żartobliwie zasalutował, i wybiegł z pokoju.
Emme postała jeszcze chwile, po czym ciężko usiadła na łóżku. Przygładziła lekko zauważalną fałdkę szpecącą równiutką powierzchnię pościeli.

-Po raz kolejny wygraliśmy…- szepnęła w zamyśleniu. Wyjrzała za okno.- Jak to jest, że mimo tych wszystkich porażek nadal tutaj jesteś..?

*

Jake wparował do salonu.
-Co robicie, maluchy?
                Po sekundzie przystanął i zawiesił się. Wyciągnął palec wskazujący, pokazał nim na leżącą na kanapie blondynę, i zapytał.
-Dlaczego ona tam leży?
                Mike i Seb wymienili spojrzenia i podjęli męską decyzję.
-To Marco!- stwierdzili równocześnie, oboje wskazując na korytarz za plecami szatyna.
-To przez niego!
-My nie mamy z tym nic wspólnego!
-Wziął przyszedł i walnął ją w głowę!
-Zareagować nawet nie zdołaliśmy!
-Jakuś, zrobisz mi coś do jedzonka?
Luka  najwyraźniej nie miała zbyt dobrego wyczucia chwili, poza tym, najzwyczajniej w świecie, dyskusja nie wydała jej się zbyt interesująca.
Jake popatrzył na nią, spojrzał na Mike’ a i uśmiechnął się szatańsko.
- Poproś Mikusia, on ci z wielką chęcią zrobi czegokolwiek byś nie chciała.
Mike obruszył się.
-Wcale że nie!
-Nie? – Luka spojrzała na niego kocimi oczami.
-To znaczy tak!
-Taaak?- uśmiech Jake rozciągnął się na jeszcze więcej kilometrów.
-Idź się utop!
-Niestety… Pamiętasz? Aqua  coś tam odłączył… Wody nie ma…
-W kiblu na pewno jest…
-Przepraszam?- wtrącił Seb.- Nie powinniśmy jej gdzieś przenieść? Jak Emme to zobaczy…
Wszyscy troje zobaczyli minę swojego mentora Diego, dowiadującego się o dopuszczeniu przez nich tak iście nieszlachetnego czynu.
-Nie wiem czym się martwicie.- wtrąciła Sebowa czacha.- Przecież i tak to Jake oberwie.
Komentarz Skulla został taktownie pominięty chwilą ciszy.
-Tak- zgodził się Jake- ona nie może się dowiedzieć….
Z drugiej strony, mogła to być zwyczajna ignorancja jego osoby, tfu, szkieletu.


~~*~~



No comments:

Post a Comment