Dział: Nemmiriel Letouva
Numer rozdziału: 1
Gatunek: Yaoi
~~*~~
- Zazdroszczę ci. Zawsze jesteś pełen beztroski i idylli, Elandiel. - odparł z lekkim oburzeniem Lethien. - Amarinie, nie zapomnij nie zbaczać z kursu. Dobrze wiesz, jak cienka granica dzieli Świat Białej Magii od Czarnej.
Czerwony smok skinął głową na znak aprobaty, po czym rozpędził się i ruszył. Elfy spoglądały w kierunku horyzontu, póki stworzenie nie zniknęło im z oczu. Lethien westchnął ciężko.
- Czuję, że wielka wojna się zbliża... - szepnął cicho.
- Twoja intuicja rzadko się myli, będę nadziei, że tym razem ci się wydaje. - odparł z melancholią Elandiel. - Poza tym... Armie Czarnej Magii od czterech wieków ostrzegają nas przed swoim atakiem.
- W końcu to zrobią, nie będą czekać w nieskończoność. - rzekł smutno. - A ta wojna będzie wojną gorszą nawet od ludzkiej.
Gremliny bawiły się głośno z małymi goblinami, biegając wokoło stoisk, targowisk i namiotów, co moment strącając tacę z jedzeniem, tudzież przedmioty wystawione na aukcję. Chochliki i krasnoludy krzyczały donośnie przy każdym odgłosie tłuczonego szkła czy blachy odbijającej się od ziemi. Piękna pogoda nie zwiastowała nic złego.
- Tegoroczne święto będzie nieco inne niż zwykle. - rzekła z uśmiechem, obserwując przygotowania do festynu. - Jak myślisz, Zirdel?
Żywiołak niechętnie obsunął się z kamienia i skierował wzrok ku stoiskom. Przeciągnął się szeroko i ziewnął ze znudzenia.
- Nie mam zamiaru się stąd ruszać, Frill. - odparł krótko. - Wystarczy mi w zupełności, że swoimi okrzykami radości i nawoływaniami wpędzą mnie w całonocną insomnię.
Rudowłosa zaśmiała się szczerze. Patrzyła nadal w tym samym kierunku, spojrzeniem pełnym tęsknoty i melancholii. Lubiła swoją kastę, jednak ogon ograniczał ją w wielu sytuacjach.
- Ech, wy, żywiołaki, chyba wszystkie macie to w naturze. - rzuciła z lekkim oburzeniem. - Z pozoru wyglądacie na żywiołowych i gwałtownych, a w rzeczywistości siłą nie można was do niczego zmusić.
- Muszę zaprzeczyć, spojrzawszy chociażby na Uriana. - odpowiedział. - Jego gwałtowność ma ponadprzeciętny poziom i nie sądzę, żeby miało to związek z tym, że jest żywiołakiem ognia.
Frill pokręciła nosem i wróciła do obserwacji przygotowań święta. Oparła łokieć na krawędzi brzegu i zastygła w tej pozycji.
- Heian, mógłbyś ładnie poprosić trolle o pomoc przy przerzucaniu drewna? - zasugerował Erustdiel. - Obijają się dzisiaj gorzej niż zwykle! Niedorzeczność!
- Czemu tą prośbę kierujesz akurat do mnie? - spytał z oburzeniem, kierując wzrok na elfa. - Kasta wiwern nie ma na celu...
- Doooobrze, zrozumiałem. Powtarzasz mi to codziennie. - rzucił stanowczo. - Proszę, załatw to.
Erustdiel udał się w kierunku drewnianej chaty. Był tego dnia wyjątkowo zatroskany. Tego roku to on został powołany na osobę odpowiedzialną za przygotowanie święta.
- Walka na granicy... - kontynuował Lethien. - Białe elfy, smoki i wiwerny przeciw czarnym wampirom, krasnoludom, hipogryfom... My, używający silnych zaklęć Księgi Feniksa kontra oni, szczycący się zaklęciami zakazanymi...
- Sugerujesz, że nie mamy szans? - zapytał drżącym głosem Elandiel.
- Są... nikłe... - odparł, wlepiając ślepo wzrok w martwy punkt.
~~*~~
A, jak ja kocham fantasy. Moje ulubione postacieto elfy i syreny, pegazy i smoki, jednorożce i centaury i wiele innych.
ReplyDeleteCzekam na więcej, bo coś czuje, że to opowiadanie bedzie jednym z moich ulubionych.