Dział: Axl x Izzy
Numer rozdziału: 1
Gatunek: Yaoi
Teksty z rozdziałów Izzy x Axl zawierają dokładne cytaty bohaterów tytułowych oraz są oparte na biografii zespołu Guns n' Roses - "Patrząc jak krwawisz" autorstwa Stephena Davisa.
Chwilą, w której odkryłem swe prawdziwe powołanie, był moment z '74, miałem wtedy 12 lat. Słuchałem w ukryciu piosenek z małego radia. Numerem jeden był singiel "I'm not in love" autorstwa 10cc. Inspirował mnie. Potem przeszło jeszcze przez kilka numerów, jak na przykład "Benny and the Jets" z płyty Goodbye Yellow Brick Road Eltona Johna. Wtedy zdecydowałem, że muszę zagrać przed większą publicznością piosenkę, z której jestem dumny. "Benny" sprawił, że zacząłem pożądać sceny.
Nadszedł czas, gdy zmuszanie mnie do dziwnych, kurewskich rzeczy i ograniczanie wolności zaprowadziło mnie na drogę buntu przeciw rodzicom, porządkowi społecznemu i szkole. Nastał rok '76, czasy, w których górowało Frampton Comes Alive i nowy skład Fleetwood Mac. Scenę reprezentowała też Stevie Nicks czy The Eagles. Mniej więcej w tym okresie poznałem kolesia, który chwilę po rozstaniu rodziców przeniósł się do Lafayette. Miał zestaw perkusyjny, jeździł na desce i miał długie włosy. Nazywał się Jeffrey Isbell.
Dla niego Alice Cooper i Zeppelin byli fajni, ale jako bogów traktował The Rolling Stones, starał się więc upodobnić do Keitha Richardsa lub jego amerykańskiego odpowiednika, Joe Perry'ego z Aerosmith. Kochaliśmy Aerosmith. Fascynacja rockiem przyciągnęła do siebie dwa odmienne charaktery: podczas gy ja byłem w gorącej wodzie kąpany i niecierpliwy, Jeff uchodził za spokojnego, zachowawczego i sarkastycznego oraz cechował się żelazną determinacją i wrodzoną pewnością siebie.
Przez całą szkołę średnią graliśmy razem z zespołach garażowych. Początkowo Jeff na perkusji, ja na wokalu i pianinie, potem nieco inaczej: Jeff śpiewał, ja grałem na basie. Zdarzało się też, że Jeff brał bas, a śpiewałem znów ja.
Po jakimś czasie Jeff postanowił wyjechać do Los Angeles z chęcią dołączenia do jakiegoś zespołu. Zapakował się w starego Chevy Impala i zniknął. Miałem ochotę pójść w jego ślady, jednak rodzina naciskała, żebym ukończył szkołę średnią i poszedł do college'u. Gliny molestowały mnie przy tym psychicznie i próbowały ubezwłasnowolnić w byle powodu. Postanowiłem wyjechać z miasta.
W '79 zdecydowałem, że pojadę autostopem do LA i odnajdę Jeffa, późniejszego Izzy'ego. Była to najdłuższa, a zarazem najtrudniejsza podróż w moim życiu. Mimo wszystko - z rudymi włosami i w kowbojkach - dotarłem do LA. Nigdy wcześniej nie byłem w tak wielkim mieście. Czarnoskórzy podchodzili do mnie, próbując mnie namówić do kupna jointa. Zobaczyłem gdzieś wielkiego kolesia z nożem, który zabierał boomboxa od jednego z Chińczyków. Na chodniku roiło się od dziwek, żebraków i dealerów.
Szukałem Izzy'ego przez tydzień. Gdy skończyły mi się pieniądze odpuściłem i wróciłem stopem do Lafayette. Mimo to rok później wznowiłem poszukiwania. Pojechałem do Los Angeles i w kwietniową deszczową niedzielę wielkanocną, przemoknięty, ze swoim przemoczonym plecakiem, zapukałem do drzwi malutkiego mieszkanka, po czym rzuciłem z uśmiechem:
- Cholera, Izzy. Szukałem cię cały pieprzony miesiąc, chłopie!
~~*~~
Chodziłaś może do szkoły muzycznej?
ReplyDeletew mojej klasie jest parę takich osób, ale nawet one nie są w stanie tak wymieniać kto kiedy był popularny, czy na topie. A interesuje je ten sam nurt muzyczny.
Twoje końcówki, są chyba najlepsze, bo zawsze strzelisz coś niespodziewanego lub irracjonalnego. Powala mnie szczerość bohaterów.