20.7.13

CasNath: Odcinek 3

Dział: Castiel x Nathaniel
Numer rozdziału: 3
Gatunek: Yaoi



        Chłodny, wczesny poranek, blade, nawiane obłokami niebo, senne, złote smugi drzew. Kasztany spływały rdzenną falą liści tańczących z wiatrem. Niezwykłość i melancholia jesieni znów za wszelką cenę usiłowała pogrążyć mnie w myślach, jednak nie dałem się. Szczerze powiedziawszy nie byłem w stanie. Tak jak wczoraj byłem zirytowany, zdenerwowany i ogólnie wkurzony na Castiela, tak dzisiaj przeistoczyło się to w żal, smutek, nawet rozpacz, momentami tęsknota... Tak, zdecydowanie tęsknota. Brakowało mi jego ciepła, którego wbrew pozorom miał w sobie bardzo wiele. Fakt, bywał sarkastyczny, ironiczny, obdarowywał wszystkich wokół ciętymi ripostami, jednak... Miał w sobie tę charakterystyczną nutkę czułości, która sprawiała, że rozczulałem się przy nim bez powodu... Cholera, o czym ja myślę! Cas ciepły? Przez niego połamałem palce u nogi, nie spałem całą noc, w dodatku przez ból brzucha spowodowany stresem byłem zmuszony wziąć więcej tabletek przeciwbólowych niż jest dozwolone! Idiota!
        Wszedłem do budynku liceum, zaraz potem prosto do pokoju gospodarzy. Godzina 7:15, przede mną masa spraw papierkowych. Z drugiej strony kolejny dzień bez zajęć. Wtem dopadła mnie dzika myśl: "Sucrette... Ona... zaraz tu przyjdzie!". Bez zastanowienia zrobiłem wejście smoka na korytarz, spojrzałem w lewo, spojrzałem w prawo... Pies dyrektorki był przywiązany do małego słupka przy drzwiach pokoju nauczycielskiego. Jest 7.17... Sucrette zjawia się w szkole około 7:20... Odliczam... 10... 9... 8... 0! Zapierdalam jak szalony w stronę słupka, odwiązuje psa, spierdalam do pokoju gospodarzy, śmieję się diabolicznie i czekam na rozwój wydarzeń. Cóż, przynajmniej nie było nudno. Moment... Słyszę awanturę na korytarzu. Poczynam śmiać się jeszcze głośniej, jeszcze bardziej diabolicznie... Ostatnio robię to za często. 
 Hej, odnośnie Castiela...  zaczęła nagle Sucrette, która jak zwykle odwiedziła mnie po samym wejściu do szkoły. Nie pierdol mi tu o Castielu!
 W każdym razie przykro mi, że wciągnąłem cię w tę historię.  Wzruszyłem ramionami.  Nie powinienem był prosić cię o taką przysługę i stawiać cię w takiej sytuacji. Możemy porozmawiać o kimś innym niż o Castielu?
 Okej, nie widziałeś może, żeby przebiegał tędy pies?  BINGO!
 Pies dyrektorki? Znowu uciekł?  zapytałem niewinnie. Mój plan zemsty po raz kolejny wypalił!
 Przesadza, to jej pies, i zdziwiłabym się, gdybyśmy my mieli prawo przyprowadzać zwierzęta do szkoły  fuknęła. Spójrz na siebie, bitch!
        Nie pamiętam, co wtedy odpowiedziałem, prawdopodobnie nic. Byłem zbyt zajęty chwaleniem samego siebie w myślach. Chyba uznała, że nic tu po niej i wyszła. Ciekawe, co u Castiela... Teraz powinienem obmyślić plan, jak uniknąć go po zajęciach, z których byłem zwolniony, a na które on nie zwykł chodzić. Nie miałem ochoty go spotykać. A tak naprawdę chciałem, żeby się pofatygował i odwiedził mnie lub chociaż zadzwonił i przeprosił za wczoraj. A gdyby tak przyniósł kwiaty... Pierścionek zaręczynowy... Hm, czy to u nas legalne? Nieważne, kwiaty z zupełności by wystarczyły... Kurwa no, znowu to robię! 
 W sumie to jestem pewna, że masz kota!  oznajmiła wchodząca Sucrette. O, przejaw geniuszu. Czemu mnie to nie dziwi?
 Nie, chciałbym, ale moja mama alergię  odparłem. A tak naprawdę to nie ma. 
 Szkoda, to prawda, że koty są słodkie  odpowiedziała i wyszła. Jak zwykle górnolotne tematy i ambitna wymiana zdań. Oh, Su, powalasz mnie na kolana!
        Potem ja, jako geniusz zła, współczesny Jezus, wróciłem do obmyślania planu, jak spieprzyć Castielowi. Stwierdziłem, że powinienem wyjść o wcześniejszej godzinie niż zwykle. Tak, to był dobry plan. Gdybym wyrobił się z papierami do 10.30 i wyszedł, Cas w tym momencie jarałby gdzieś za szkołą lub ewentualnie robił sobie dobrze w łazience. Cóż, jakoś się trzeba wyżyć, gdy nie ma Nata pod ręką, hehe... Wielkie wejście Sucrette again. Nie dam jej zająć mnie rozmową! Trzeba ją spławić. Giń!
 Sucrette, widziałem, jak przed chwilą przebiegał tędy pies! Próbowałem go dogonić, ale też mi uciekł. 
 Znalazłam jego rzeczy i zabawki, ale nie wygląda na to, żeby go to interesowało...  odparła. Spoko, możesz je zatrzymać. 
        Potem pogderała jeszcze moment, poskarżyła się na Amber, która ukradła jej pieniądze i wyszła. Piona, siostro! Zabrałem się za dokumenty, które musiałem jeszcze ogarnąć i wyrobiłem się w sumie na kilka minut po 10.00, co bardzo mnie ucieszyło. Zarzuciłem na siebie płaszcz i czmychnąłem na dwór. *lewo* *prawo* *prosto* Nie ma go!
 Tutaj jesteś, przystojniaczku.  Usłyszałem niepodziewanie głos tuż za sobą. Kurwa no. Mało co nie spadłem ze schodów. 
 Idealne poczucie czasu...  mruknąłem sam do siebie. 
 Co? Ideanalne?  zapytał rudowłosy z uśmiechem. Miałem go gdzieś. Tym razem ja pobawię się w PMS, a co!
 Nara  odpowiedziałem krótko i poszedłem przed siebie. 
 Co to? Pan przewodniczący ma zły humor?  śmiał się dalej. Nawet mnie to nie bawiło. Momentalnie wróciły emocje z wczorajszego dnia. Zmierzyłem go tylko wzrokiem i szedłem dalej. 
 Oj no, Nat, nie obrażaj się.  Nadal go to śmieszyło.
 Czy chociaż raz nie mógłbyś być poważny?  zapytałem ze zdenerwowaniem. Faktycznie spoważniał.  Nie mów mi nawet, że po wczorajszej awanturze, którą zrobiłeś mi bez powodu, masz zamiar nagle o tym zapomnieć i udawać, że nic się nie stało. Wkurwiłem się i nie próbuj mi mówić, że nie miałem powodu, bo tym razem naprawdę go miałem. Oskarżasz mnie, że jestem z Su, do tego w takiej sytuacji. Co ty sobie wyobrażasz?!
        Castiel spuścił wzrok. Cierpliwie czekałem, aż udzieli mi odpowiedzi. Wyglądał, jakby zbierał się na kontrakcję, jednak przez dłuższy czas nie mógł z siebie wydusić ani słowa. W końcu zdobył się na odzew.
 Bo nigdy nawet nie powiedziałeś, że mnie kochasz. 
        Zamurowało mnie. Czy on... zrobił mi aferę dlatego, żebym pokazał, że mu na nim zależy? Cholera, co ja najlepszego zrobiłem... Nie tak powinienem zareagować! Powinienem był przytulić go z całej siły i powiedzieć "jestem tylko twój!". Cholera, znowu pierdolę tekstami rodem z francuskich komedii romantycznych. 
 Jesteś ostatnio mało konkretny, to nie w twoim stylu  odrzekłem. 
 Ostatnio coraz bardziej się oddalasz, to nie w twoim stylu  odpowiedział. 
 Nie wiem, o czym mówisz. Powiedz wprost, co ci nie odpowiada, żebym mógł to zmienić. - zaproponowałem. Musieliśmy znaleźć jakiś kompromis, jeżeli chcieliśmy to kontynuować. 
 Ostatnio traktujesz nas w taki sam sposób, jak swoje stanowisko przewodniczącego  oznajmił krótko. 
        Wzdrygnąłem się. To było zdecydowanie najgorsze oszczerstwo, jakie kiedykolwiek ktokolwiek mi zarzucił. Westchnąłem głęboko. 
 Masz rację  rzuciłem krótko, po czym złapałem go za rękę i pociągnąłem w stronę mojego mieszkania. 



~~*~~



        Zarówno ojciec, jak i matka wracali z pracy późnym wieczorem. Amber natomiast miała tego dnia trening na pływalni. Miałem więc wolną chatę bite trzy godziny. Wprowadziłem go do pokoju. Chciał rzucić jakąś ripostę odnośnie liku książek idealnie równo poustawianych na półce czy też ogólnie perfekcyjnego porządku, jednak popchnąłem go na łóżko i pocałowałem namiętnie, powstrzymując od jakiegokolwiek słowa. Nie chciałem, żeby seks wyglądał tak jak ostatnio, kiedy robiliśmy to w starym garażu, gdzie odbywały się próby ich zespołu. Chciałem, by tym razem było delikatnie i powoli, jednak również namiętnie i gorąco. Wręcz w ślimaczym tempie rozpinałem zamek jego skórzanej kurtki. Leżał rozpalony w pościeli i miał zamknięte oczy. Wolno zsunąłem z niego koszulkę i bez zbędnych ceregieli rozpiąłem rozporek w jego jeansach. Zdjąłem jego spodnie i rzuciłem je gdzieś na bok. Zsunąłem z niego bokserki i obserwowałem, jak na jego twarzy pojawia się rumieniec. Stosunkowo szybszym ruchem zrzuciłem z siebie ubrania, po czym położyłem się na nim, by moc poczuć jego pokryte kroplami potu od wrażeń ciało. 
 Cas, przepraszam - szepnąłem.  Kocham cię. 
        Dostrzegłem na jego twarzy uśmiech. Nie był to ten sam uśmiech, który towarzyszył mu podczas rzucania wszystkich tych głupich tekstów, jak to miał w zwyczaju. Był to wyjątkowo szczery i szczęśliwy uśmiech. Pogłaskałem go po głowie i przegryzłem płatek ucha. Wszystko powoli... Złożyłem namiętny pocałunek na jego karku. Czułem, jak przechodzą go zimne dreszcze. Zostawiłem mu malinkę i zszedłem nieco niżej. Zacząłem muskać językiem jednego z jego sutków, jednocześnie pieszcząc drugiego palcami. Jęknął z podniecenia. Zauważyłem, że na jednym z sutków nadal miał ślad po ostatnim seksie. Dopadły mnie lekkie wyrzuty sumienia. Mimo wszystko kontynuowałem. Całowałem jego brzuch, po czym zjechałem językiem niżej, by móc znów poczuć jego smak. Kochałem jego smak. Wziąłem jego członka do ust, delikatnie muskając go językiem i wargami, jednocześnie pomagając sobie dłonią. 
 Nie przestawaj... proszę...  szepnął stłumionym głosem Cas. Zacząłem ssać czubek jego erekcji. Po chwili doszedł, krzycząc moje imię. Połknąłem jego spermę. Zlizałem resztki z jego członka. Wsunąłem w niego dwa palce i zacząłem go rozciągać. Nadal próbował łapać oddech. Wsunąłem trzeci palec. Oddychał ciężko. Podniosłem się i począłem powoli w niego wchodzić. Tak wolno, by usłyszeć jego westchnienia przy każdym centymetrze, w którym się z nim łączyłem. Gdy dotarłem do końca, zacząłem kołysać biodrami raz szybciej, raz wolniej. Doszedłem. To było najprzyjemniejsze uczucie w moim życiu. Miałem ogromną nadzieję, że ten sen się nie skończy, chciałem to zrobić jeszcze raz, i jeszcze raz, na ile tylko by mi pozwolił. Padłem na jego wilgotne ciało i pocałowałem go delikatnie. Gdy poczułem, że ma rozchylone wargi, wsunąłem język głębiej i zacząłem igrać z jego własnym. Kochałem ten błogi stan. Wsunąłem język głębiej tak, że prawie się zakrztusił. Jednak wiedziałem, że czuje się wspaniale. Byłem pewien, że nic nie zmusiłoby nas w tym momencie do zakończenia tego w tym akcie, obydwoje nadal byliśmy siebie głodni i mieliśmy ochotę na więcej, gdy nagle...
 Nathaniel, co ty wyprawiasz?!  Usłyszałem głos wchodzącego ojca. 






2 comments:

  1. Ahahahahahaha! ,, Nathaniel, co ty wyprawiasz?!" - wejście smoka!
    ,,Spójrz na siebie, bitch!" <3
    ,,Ideanalnie" Tabaka!!! Ogółem:
    Good job BYCZ!!!

    ReplyDelete
  2. No to Nataniel ma przegwizdane...
    Ale a szczerość Casa mnie rozwaliła. Jeśli miałabym sobie wyobrazić ich związek to wydaje mi się, że to
    Castiel byłby dominą, nie Nataniel.

    ReplyDelete