17.7.14

Komu w dupę, temu czas.

Dział: Maniakalny doktor w poszukiwaniu trawy
Numer rozdziału: 13
Gatunek: Yaoi



               Jude ostatnim razem uzmysłowił mi kilka rzeczy, nad którymi teraz nie mogłem przestać się zastanawiać. Leżałem na łóżku plackiem, wyobrażając sobie niestworzone wydarzenia oraz zawalając się niepotrzebnymi wspomnieniami. "Nie żyć przeszłością, nie żyć przeszłością" - powtarzałem w myślach. Postanowiłem wypełnić swój czas jeszcze bardziej. Czymkolwiek. Czymkolwiek, byleby nie marnować czasu na wracanie do przeszłości. I postanowiłem uśmiercać wszystkie swoje wolne godziny dopóki, dopóty nie uwolnię się od swoich uczuć. 
               Ruszyłem więc dupę i zacząłem surfować po necie w poszukiwaniu pracy dorywczej. Nie przeszkadzało mi to, mogłem dorobić się kilku groszy. Spojrzałem na swój plan zajęć i oferty na stronie, po czym zdecydowałem się wziąć dwie prace. Jedną było - standardowo - rozdawanie ulotek, drugą - składanie ubrań i ręczników w saunie. Rodzice byli nieco zaskoczeni, jednak po tygodniu darowali sobie rzucanie chamskich docinków. 
               I wszystko było ładnie i pięknie do czasu, kiedy skończyłem razu pewnego wcześniej zajęcia i postanowiłem od razu popędzić do sauny na płatne nadgodziny, bo czemu nie. Byłem nieco zaskoczony, kiedy moim pierwszym klientem oddającym ręczniki był Szanowny Pan, Co Lubi Dawać W Dupę, A Potem Zostawia, w skrócie SPCLDWDAPZ. 
— Martin? — zapytał, nie ukrywając zdziwienia. 
               Dopiero po chwili spostrzegłem obcą mi kobietę, uwieszającą się właśnie na ramieniu mojego byłego. Zmierzyła mnie swoim chytrym wzrokiem, jednak nie zasługiwała na to samo z mojej strony.
               Chyba nieco wydoroślałem od ostatniego spotkania. Sam się sobie nieco dziwiłem - nie trzęsły mi się kolana, nie wściekałem się na widok tej niedorobionej kobiety, zachowywałem się dokładnie tak, jak powinienem się zachowywać w pracy. Z uniesień pozostało mi tylko uniesienie brwi. 
— Pańska godność? — zapytałem, odwracając wzrok, by móc poszukać ich nazwisk w notesie. Przez chwilę milczeli, a ja w skupieniu wertowałem kolejne kartki. 
— Rooy, Carter — odezwała się zniecierpliwiona kobieta. 
              Wyciągnąłem ku niemu dłoń, by zabrać ręczniki. Jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w zeszyt, bo dziwny szczegół przykuł moją uwagę, gdy nagle...
— Alex, co ty robisz? — zapytała zszokowana kobieta, kiedy Carter, zamiast podać mi ręczniki, podał mi dłoń w soczystym uścisku. Mimowolnie spojrzałem mu w oczy, momentalnie tego żałując. Na jego twarzy malował się grymas połączony z troską. Po raz pierwszy nie mogłem się tam doszukać obojętności. — Znasz tego chłopca?
— Nie znamy się — odparłem ze spokojem, zanim mężczyzna zdołał z siebie cokolwiek wydusić. Wziąłem od nich ręczniki. — Dziękuję za wizytę, zapraszamy ponownie. 
               Pożegnałem ich możliwie najszczerszym uśmiechem, jaki byłem w stanie z siebie wyciągnąć, po czym udałem się na zaplecze w celu odłożenia ręczników na stos idący do pralni. Kiedy wróciłem na stanowisko, już ich nie było. 
               Trochę mnie to męczyło. Zastanawiałem się, kim była ta kobieta. Miałem wystarczająco dużo jej danych, więc nie miałbym najmniejszego problemu ze znalezieniem więcej informacji, mimo to... powstrzymałem się od szperania w nieswoich sprawach. Postanowiłem dać spokój Carterowi i wszystkiemu, co z nim związane. Jude nie znał sytuacji na tyle dobrze, bym mógł aż tak poddać się jego złotym radom. Nie miałem ochoty mu się zwierzać. 
               Kiedy wróciłem do domu, spotkało mnie niemałe zaskoczenie. Rodziców nie było - zostawili karteczkę na lodówce z przeprosinami, że nie zabrali mnie ze sobą w góry oraz z dopiskiem, iż wracają w poniedziałek. A więc miałem wolną chatę cały weekend, wspaniale! Zacząłem obmyślać plan, co by tu zrobić, kogo by zaprosić i gdzie wynieść telewizor, a może w ogóle iść do klubu i narąbać się w trzy dupy? Skończyło się oglądaniem seriali i leżeniem na bujanym fotelu w kuchni. No i jedzeniu lodów łopatą. Czułem się jak typowa singielka płacząca na komediach romantycznych. 
               Wczuwałem się właśnie w klimat, jaki zapanował w mojej ulubionej operze mydlanej, płacząc i roztkliwiając się nad losem Jenny oraz wyzywając Ricka, który właśnie ją zostawił, gdy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. 
— Proszę! — krzyknąłem, nie zastanawiając się nawet, kto mógłby przychodzić w piątek o godzinie dwudziestej pierwszej, po czym wróciłem do wyzywania głupiego Ricka za to, że zostawił Jenny. — Ty głupi debilu jebany! Tak ją zostawić na pastwę losu! Nienawidzę cię! Kąp się w kwasie, pieprzony gnoju!
— Taaa, co ona mogła poczuć, taka samotna. 
— Jebany Rick, wynoś się z jej życia, nie zasługujesz na drugą szansę! — krzyczałem wniebogłosy. 
— Tu bym się nie zgodził, każdy zasługuje. 
— Nie, Jenny, co ty wyprawiasz, nie całuj go! Nie ca...
               Przez chwilę zastanawiałem się, co tu się dokładnie dzieje, ale nie mogłem tego wydedukować. Rick pocałował Jenny w tym samym momencie, kiedy również ja poczułem czyjeś chłodne wargi na swoich. Otworzyłem oczy i odepchnąłem lekko jegomościa. 
— O, to pan — zaczął. — Jeśli mnie pamięć nie myli, to spotkałem dzisiaj pana w saunie. I postanowiłem pana znaleźć. Czy to już miłość?
               Carter, ten gnojek... musiał wejść akurat w tym momencie. W momencie, kiedy siedziałem zapłakany nad losami ulubionej bohaterki. Teraz hamowanie swoich emocji było utrudnione. 
               Brunet zniecierpliwiony brakiem odpowiedzi postanowił ponownie złożyć pocałunek na moich ustach. Nie był to typowy męski, zaborczy pocałunek - był delikatny i lekki, ale nie czułem po nim niedosytu. Chociaż cel był chyba nieco inny. Zagryzłem wargę, nie pozwalając mu na trzecie podejście. Zmarszczył brwi i roześmiał się. Totalnie nie wiedziałem, co mam myśleć. Jakiś pedofil wszedł mi w nocy do domu i próbował zrobić mi coś złego, akurat, kiedy nie było rodziców. Cholera, co powinienem zrobić?
— Nie wiem, kim pan jest. Proszę opuścić to mieszkanie — odparłem poważnym, jednak nieco obojętnym tonem, po czym wróciłem do oglądania serialu. Przez dłuższą chwilę siedział na skraju fotelu przyglądając mi się z zaciekawieniem, jednak po chwili spuścił głowę. 
— Długo będziesz tu siedział? — zapytałem. — Przerywasz mi cotygodniowy maraton serialowy, w dodatku nie reagujesz na rozkazy. 
— Rozkazy? — spytał, a jego twarz nagle się dziwnie rozpromieniła. 
— No — odpowiedziałem bez namysłu. — A co?
               Carter niespodziewanie zarzucił mnie sobie na ramię, po czym udał się na górę, prosto do mojej sypialni. Nie dyskutowałem - byłem zbyt oszołomiony. On naprawdę miał zamiar mi coś zrobić, w rzeczywistości kompletnie się tego nie spodziewałem. Rzucił mnie na łóżko i zlikwidował możliwość ucieczki, siadając mi okrakiem na biodrach. 
— Jestem buntownikiem i nie słucham rozkazów — Wyszczerzył całe swoje uzębienie w promiennym uśmiechu. 
— Co masz zamiar ze mną zrobić? — spytałem drżącym głosem. Zaczynałem się bać o swoje przyszłe losy. 
— Masz jakieś specjalne życzenia? — zaśmiał się. 
               To nie był ten Alex, którego znałem. Przez ten okres czasu musiało się z nim stać coś dziwnego. Wcześniej zachowywał się wobec mnie obojętnie, miał gdzieś moje propozycje erotyczne, czasem zwyczajnie mnie olewał, a teraz? Teraz wydawał się zrobić wszystko, o co bym go poprosił. Poza opuszczeniem tego miejsca, rzecz jasna. Przełknąłem ślinę. Zwężyłem powieki i obróciłem głowę w bok. 
— Nie mam szans, co nie? — spytałem szeptem, uśmiechając się lekko. — Pospiesz się, chcę to jak najszybciej wyrzucić z pamięci. 
               Nie mam pojęcia, co wtedy miałem w głowie. Lęk spotęgował się do tego stopnia, że przestałem odróżniać dobro od zła, nie byłem w stanie myśleć racjonalnie. Wtedy pojawiła się pewna myśl, która nie tylko rozjaśniła umysł, ale i wywołała jeszcze gorszy stan strachu. Zapytała "Boisz się, że znowu cię opuści?". 
— Nigdy się nie zmienisz, co? — westchnął, złażąc z mojego przygniecionego ciała. Usiadł na skraju łóżka i, niczym się nie przejmując, zapalił papierosa. — Chciałem tylko porozmawiać. Wyjaśnić to, czego nie zdążyliśmy. 
— To, co mówisz, nie ma najmniejszego sensu, Alex — zachichotałem. Śmieszyło mnie jego podejście do sprawy. — Jest po fakcie. 
— Zabawny jak zwykle — Uśmiechnął się, kładąc papierosa na brzegu mojej szafki nocnej. — Gdyby było po fakcie, nie zrobiłbyś tego...
               Zbliżył się do mnie w najmniej oczekiwanym momencie i po raz kolejny pocałował. Tym razem jego wargi były gorące. Wsunął język do moich ust, poznając potencjalnie nowe tereny. Przegryzł lekko moją wargę, wywołując u mnie tym samym cichy jęk. 
— Nie zrobiłbym niby czego? — zdenerwowałem się. — To ty mnie...
— Tego — odparł, zsuwając ze mnie spodnie. — Jakoś często ci staje na mój widok. 
— Mam ochotę ci zajebać — wyrecytowałem przez zaciśnięte zęby. Ten skurwiel...
               Carter wtulił twarz w mój kark, delikatnie pieszcząc go swoim językiem. Wtedy nastał niebezpieczny moment - moje ciało zaczynało dopominać się o więcej. Nie pytając mnie o zdanie zaczął podnosić do góry moją koszulkę, odsłaniając cały tors. Oderwał się ode mnie na krótką chwilę tylko po to, by chwilę później przylgnąć jeszcze raz, ale nieco niżej. Tym razem oblizał delikatnie mój sutek, doprowadzając mnie niemalże do orgazmu. Czasem zastanawiałem się, skąd ma takie doświadczenie. 
— A... Alex... — wyszeptałem. — K-kim była ta... kobieta...
— Jaka kobieta? — spytał półgłosem. 
               Westchnąłem z rozkoszy. Wygiąłem nieco plecy dając mu znać o poziomie przyjemności, jakiej mi dostarczył. Jednym ruchem zdjął ze mnie spodnie uświadamiając mi, że ma zamiar mnie spenetrować. 
               Chwilę później rozpychał mnie już dwoma palcami. Jęczałem z przyjemności. Nie czekał na więcej, zaczął powoli we mnie wchodzić, wywołując u mnie masę westchnień. Poruszał biodrami do przodu i do tyłu, a ja zagiąłem nogi na jego plecach, by ułatwić mu zadanie. Już prawie doszedł, gdy...
— I wtedy powiedziała, że jednak ze mną nie pójdzie, co za... — powiedziała z zażenowaniem. — Dlaczego tak dziwnie patrzysz na tego kurczaka?
               Naprawdę było wiele miejsc, w których zdarzało mi się zasypiać na siedząco, ale nigdy w życiu nie pomyślałbym, że zdarzy mi się to podczas rodzinnego obiadu. Boże, co ja mogłem robić chwilę temu? Cholera. Rozejrzałem się wokół, jednak po szybkiej analizie sytuacji stwierdziłem, że niczego nie zauważyli. Niewyobrażalna ulga. Jednak fakt, że śniło mi się coś takiego, podsunął mi pewien plan działania.
______________________________________________________________
Lis, jak widać, przechodzi natłok weny, obawiam się, że jeszcze ze dwa rozdziały (już w zasadzie gotowe) i półroczna przerwa. ;_; Ktoś ma może jakieś sugestie odnośnie do dalszych losów Martina i reszty? A może kogoś naszła ochota na przeczytanie speciala z historią przeszłości któregoś z bohaterów pobocznych? Wszelkie uwagi mile widziane!
~Lisu
PS. I SilencedUnknow, staram się pisać dłuższe rozdziały, wychodzi mi chociaż trochę? :"D

6 comments:

  1. Co?! Sen? Jak możesz! :D
    Zazwyczaj niczego nie komentuję, ale tutaj się nie da przejść obojętnie. :/
    Martin, rusz dupę i leć do niego!
    Jeżeli kolejne rozdziały są już gotowe, to liczę na to, że dodasz je szybko. :P
    Dobrze, że piszesz dłuższe notki, ponieważ wcześniej się denerwowałam, gdy skończyłam czytać w mgnieniu oka i nie było kolejnych części. :D

    ReplyDelete
  2. Jak to pół roku przerwy? Naprawdę? Ale tak ostatecznie? Definitywnie i nieodwołalnie? O... :(
    I dlaczego sen? Ja.. pier... niczek... -.-''
    Alee... czeka na mnie następny rozdział, więc do niego biegnę^^
    PS
    Oj wychodzi, wychodzi ^^ I bardzo mi się to podoba ^^
    PS 2
    Wiem, że mój podpis, gdy dodaję komentarz brzmi " I SilencedUnknown", ale to " I " jest bardziej na potrzeby google+ i raczej zbędne, więc na luziku można tego nie pisać:P

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nah, żartuję, nie będzie żadnej przerwy, mam nadzieję. Miałam na myśli raczej to, że, kiedy piszę tyle postów w tak krótkim czasie, potem mam pustkę w głowie. A nie lubię pisać tylko po to, by pisać, bo nie mam z tego satysfakcji, poza tym nie chcę męczyć czytelników byle kupą...
      Póki co mam wiele pomysłów na Maniakalnego, więc, mam nadzieję, że dam radę. Wszystko w zasadzie dzięki Wam. :D
      Zrozumiano! Ale to "I" nadaje Twojemu nickowi dziwnej subtelności, więc zapewne będę go nadal używać.

      Delete
  3. Susan..
    Głupia pinda..
    Tak swoją drogą..
    Ty lubisz im tam pchać pod nosy głupie pindy, prawda. XD
    No cóż, świat bez przeszkód byłby nudny, więc.. Wybaczam ;D
    Lece czytać dalej ;D

    ReplyDelete
    Replies
    1. "Ty lubisz im tam pchać pod nosy głupie pindy, prawda. XD"
      UWIELBIAM!!! :DDD

      Delete
  4. Zajebiste, jak wszystko, pod czym zostawiam ten jeden i ten sam komentarz, abyś mnie pokochała <3

    ReplyDelete