23.8.13

CasNath: Special 5.5

Dział: Castiel x Nathaniel
Numer rozdziału: 6 
Gatunek: Yaoi



        Nie wiedziałem, co się dzieje. Leżałem na tylnym siedzeniu jego samochodu związany i patrzyłem martwo w sufit. Nie miałem siły krzyczeć, zresztą, co by to dało... Wyobraziłem sobie, że jestem teraz w domu z Castielem. Leżę na łóżku i czytam dobry kryminał, na szafce nocnej stoi talerzyk z ciasteczkami i gorąca kawa. Cas leży wtulony w moje ramię i udaje, że wcale nie patrzy i nie czyta razem ze mną. W tym momencie poczułem, jak łzy cisną mi się do oczu. "Nawet, jeżeli sam mam to gdzieś"  pomyślałem  "Nie mogę... Nie mogę, chociażby dla Castiela". Podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem w lusterko. Spotkaliśmy się wzrokiem. Miałem wrażenie, że się uśmiecha. 
 Wypuść mnie - rzekłem stanowczo. W tym momencie przestałem udawać kulturalnego i życzliwego. 
 Niby czemu miałbym to zrobić?  zaśmiał się. 
        Postanowiłem nie kontynuować rozmowy. Spojrzałem przez okno. Jechaliśmy z prędkością ponad 100km/h. Zastanowiłem się przez chwilę. Rzuciłem okiem na licznik. Uśmiechnąłem się. "Ma zbyt mało paliwa, żeby dojechać do domu"  pomyślałem  "Jeżeli zatrzyma się na stacji paliw, będę miał szansę uciec". Farazowski jednak nie patrzył nawet na stan paliwa. Próbowałem rozwiązać węzeł, jednak był zbyt silnie zawiązany. Rozejrzałem się wokół w poszukiwaniu czegoś, czym mógłbym sobie pomóc, jednak nie znalazłem niczego odpowiedniego. Nagle... Czego ja się spodziewałem? Że po takim pasmie niepowodzeń, jakie dotychczas mnie spotkało, nagle nastąpi cud i wszystko się ułoży? Haha, dobre. Mężczyzna wjechał w jedną z ciemnych polnych dróg, by po chwili zatrzymać się w środku czarnego lasu. 
 To co, w środku czy na zewnątrz?  zapytał z uśmiechem. 
        Momentalnie wygiąłem sobie ręce i zarzuciłem nimi do przodu prosto na jego szyję. Pociągnąłem lekko do tyłu tak, by zaczął się dusić. 
 Kurwa, co ty wyprawiasz...?!  krzyczał i motał się na wszystkie boki. Zaciskałem na nim linę coraz mocniej. Byłem nisko pochylony, nie zauważyłem, co w międzyczasie robił. Musiał znaleźć jakieś ostre narzędzie, bo nagle poczułem, że węzeł został przerwany. Skorzystałem z okazji i biegiem wyparowałem z samochodu. Byłem pewien, że da mi już spokój, jednak po krótkiej chwili zauważyłem, że mnie goni. Kurwa, co robić, co robić? Był szybszy niż ja i powoli mnie doganiał. Zmęczyłem się po niecałym kilometrze. Zatrzymałem się, złapałem za grubszy konar drzewa i stanąłem przed nim. 
 Co masz zamiar zrobić z tym chwastem?  zapytał z uśmiechem. 
 Zajebać ci  odpowiedziałem z wściekłością. 
 Zaprzeczysz, że w pokoju nauczycielskim ci się podobało?  spytał, zbliżając się do mnie. 
 Zaprzeczę. Nie podchodź. 
 Nie wyglądało  zaśmiał się. 
        Gdy był w odpowiedniej odległości znienacka kopnąłem go w krocze. Nie spodziewał się tego i bronił tylko górne partie ciała, jakobym miał rąbnąć mu z konara. Upadł na kolana kurczowo trzymając bolące miejsce. Kopnąłem go z kolana w podbródek tak mocno, że z jego ust po chwili potoczyła się krew. Nie wyglądał na zadowolonego. W sumie nie wyglądał też na wściekłego ani smutnego. Miał w oczach coś dziwnego. W każdym bądź razie jebnąłem mu z konara przez głowę tak, by stracił przytomność i spierdoliłem. Dobiegłem do ulicy i, idąc w kierunku szkoły, próbowałem łapać stopa. Samochody przejeżdżały obojętnie, ludzie czasem pokazywali do mnie różne gesty, jednak żaden się nie zatrzymał. Przeszedłem pieszo kilka kilometrów, jednak nie miałem szans dojść do domu przed nocą, a nawet przed jutrzejszym świtem. Usiadłem pod jednym z drzew zrezygnowany i postanowiłem odpocząć. Wtedy zatrzymał się mój wybawca, mianowicie były chłopak Amber. Poznał mnie i zaproponował, że mnie podwiezie. Nie wiem, czym bardziej się zdziwił  świeżą krwią na mojej koszuli i tą toczącą się z nadgarstków czy tym, że gdy się zatrzymał, wręcz rzuciłem mu się do stóp. Nieważne. Gdy zapytał, co się stało, skłamałem, że miałem wypadek samochodowy niedaleko miejsca, w którym mnie spotkał. Uwierzył. Wysadził mnie na obrzeżach miasta, gdyż jechał w drugą stronę. W sumie było mi to na rękę, bo Cas mieszkał niedaleko. 
        Minąłem kilka przecznic. Ludzie patrzyli na mnie jak na mordercę, niektórzy zatrzymywali się i pytali, czy wszystko w porządku. Z uśmiechem odpowiadałem, że w jak najlepszym. Nie miałem ze sobą kluczy do klatki ani do mieszkania, gdyż przeważnie wracałem z Casem, więc zadzwoniłem domofonem. Odebrał osobiście.
 Tak?
 Cześć, Cas, wpuścisz mnie?
 Nie. 
 Cas, to dość nietypowa sytuacja, wiesz...
 Nie raczyłeś mi nawet powiedzieć, że wrócisz później.
 Castiel, nie rozumiesz, ja...
 Mieliśmy się więcej nie kłócić, sam to powiedziałeś. 
 CAS, KURWA, WYJDŹ PRZED MIESZKANIE, TO ZROZUMIESZ. 
        Zamilknął na dłuższy moment i rozłączył się. Po chwili faktycznie wyszedł. Spojrzał na mnie, na moją koszulę ubabraną ciemną krwią, na dłonie brudne od ziemi, nadal krwawiące nadgarstki i zmęczenie na twarzy. Rzucił się gwałtownie w moim kierunku, wziął na ręce i zaniósł na górę. A ja zacząłem się jak gdyby nic śmiać. Może i trochę mnie to rozbawiło, ale poczułem się szczęśliwy jak nigdy. Gdy posadził mnie na łóżku, przytuliłem go mocno i podziękowałem. Zapytał, za co, w sumie nie miałem pojęcia. Siedziałem obok niego i cieszyłem się jego obecnością. Czułem się przy nim bezpieczny. 
 Nath... Co się do diabła stało...  szepnął.  Dlaczego ty...
        Wstał, złapał mnie delikatnie za ramię i zaprowadził do łazienki. Obmył mi nadgarstki lodowatą wodą. Rozpiął mi koszulę, po czym spojrzał na mnie ze zdziwieniem. 
 A to... To nie twoja krew?  zapytał. 
 Wytarłem nadgarstki  skłamałem. 
        Nie wiem, czemu nie powiedziałem prawdy. Chyba dlatego, że chciałem najpierw poukładać myśli sam, by móc podzielić się tym z kimś innym. Z drugiej strony wstydziłem się tego jak cholera. Próba gwałtu uświadomiła mi jednak wiele rzeczy. Uświadomiła mi, że samo podniecenie i seks nie dałyby mi tego samego, co dał mi Cas. Tylko w obliczu straty możemy zauważyć to, ile do stracenia mieliśmy. 
        Rudowłosy zabandażował mi dłonie, zdjął koszulę i wrzucił do kosza na pranie. Opuściliśmy łazienkę i wróciliśmy do pokoju. Włączył jeden z kawałków Black Sabbath i położyliśmy się na łóżku. Tym razem to ja oparłem się o jego ramię. 
 Mów wszystko  powiedział po chwili. 
 Zaczęło się od tego klucza rano. 
 Hm? No nie mów mi, że dyrektorka cię tak skatowała. 
 Nie. 
 Więc?
 Nie zamknąłem pokoju nauczycielskiego poprzedniego dnia, bałem się, że koperty ze sprawdzianami mogłyby zniknąć. 
 Do rzeczy.
 Poszedłem sprawdzić, czy faktycznie nikt ich nie podwędził. I wtedy... Wtedy, no.. Wtedy...
        Próbowałem pohamować płacz, by Cas nie zobaczył tego, co się ze mną dzieje, jednak... Nie dałem rady. Gwałtownie podniosłem się do pozycji siedzącej, pokurczyłem kolana, a moje ciało zaczęło się niekontrolowanie trząść. Zacząłem głośno szlochać, nie zważywszy na to, czy jego rodzice mogą mnie usłyszeć. 
 Nath, Nath, co się dzieje?!  zapytał, łapiąc mnie za ramię.
 Cas, to... to wszystko... ja...  szlochałem, nie mogąc złapać tchu. 
        Podniósł mnie lekko i posadził okrakiem na swoich kolanach, przodem do siebie. Przetarł moje powieki od łez i mocno przytulił. Szlochałem i płakałem ponad pół godziny. Dopadł mnie silny ból głowy. On jednak trzymał mnie cały czas bez zmiany natężenia. Gdy wreszcie udało mi się pohamować płacz, pogłaskał mnie po głowie i otarł łzy. 
 Cas, przepraszam...  szepnąłem. Uśmiechnął się. 
 Jak nie chcesz o tym mówić, to...
 Muszę. Cas, muszę ci o tym powiedzieć. Chcę ci o tym powiedzieć, ale...
        Westchnąłem głęboko i przełknąłem ślinę. Opowiedziałem mu wszystko ze szczegółami, po drodze jeszcze czasem płacząc. On jednak... Nie byłem w stanie przewidzieć, że tak zareaguje...



~~*~~



8 comments:

  1. 좋아! Co za debil, zamiast od razu zamoczyć koszulę to ją wrzucił do prania! Przecież to już nie zejdzie.
    Jestem naprawdę ciekawa jak zareagował, pewnie też mu przyjebał z konara ;p
    Ogółem: zajebiste.
    Pozdrawiam, Pływajacy piernik ;*

    ReplyDelete
  2. Nat jest jak Polak - mądry po szkodzie.
    Co do Casa to jeśli jebnie mu z kanara to dlaczego myślę, że strzeli go swoim penisem a nie kontrolerem biletów? 0.o

    ReplyDelete
  3. Zajebiste! Koleżanka poleciła mi to opowiadanie, a ja bardzo się cieszę że poświęciłam na nie czas.
    Jest mega, ekstra wykurwiste no i nie wiem co jeszcze.
    A jak ktoś mówi że nie, to mu przyjebiemy z konara :>
    Szablon troche rozprasza jak się czyta, ale da się przeżyć
    Czekam na następny odcinek!
    Pozdawiam
    Trill z bloga http://moje-sos.blogspot.com/

    ReplyDelete
  4. Będą jeszcze do tego odcinki? C:

    ReplyDelete
  5. O matko ! 'Orżnęłam' wszystkie odcinki jednego dnia w szkole ;D wszystkie odcinki są wg mnie świetne. Będą następne *nadziejawoczach* ?

    ReplyDelete
  6. Wybaczcie mi to niedopaCZenie. ;p
    Chwilowo nie mam czasu na pisanie, a jeśli już chwilę znajdę, przeznaczam ją (przyznaję się bez bicia) na "Maniakalnego doktora w poszukiwaniu trawy". :D Ale, jako że widzę zainteresowanie tym działem, postaram się coś skrobnąć, zmusić się do tego, whatever.

    ReplyDelete
  7. Napisz więcej!
    O, i niech Cas mu przyjebie z konara plis!!

    ReplyDelete
  8. Już się pojawił 6 odcinek!!

    ReplyDelete