23.11.21

Postanawiam Cię zapomnieć

Dział: One shot
Numer rozdziału: -
Gatunek: Yaoi
 
 
 
 
 

    Na pożółkłym ze starości kawałku papieru piszę do Ciebie list. Spoglądam to na kartkę, to przez okno i znów na kartkę. Dostrzegam, jak szeleszczące liście przyjmują barwę podobną do skrawka pod moimi dłońmi. W tym świecie wszystko rodzi się, schnie i starzeje tracąc jaskrawe barwy, po czym opada zwiędłe i martwe na ziemię, by później rozłożyć się i zniknąć na zawsze. Czasem jednak trudno mi zauważyć, że ta zmartwiała zgniłość tworzy grunt pod mymi stopami, nawożąc go i czyniąc zdrowszym.

    List, którego nigdy nie otrzymasz, napisany moim ulubionym piórem w moją ulubioną porę roku spłonie ogniem świecy, gdy tylko atrament uleje delikatnym kleksem papier z ukończoną prozą marzeń, których nigdy nie spełnię. Chciałbym być tylko bohaterem tej opowieści, czytać ją i jedynie wyobrażać sobie tę paletę ciemnych barw malujących przyszłość. Marzę, by być wyłącznie czytelnikiem i z odległej perspektywy doświadczać tej tęsknoty na krótką chwilę.     
    Dzisiejsza noc będzie bezsenna. Pomedytuję przy pełni księżyca sadowiąc się wygodnie na obskurnym dywanie pośród fikusów w pokoju dziennym. Pomyślę wtedy o Tobie i o nas. Wyobrażę sobie, jak pięknie mogłoby być, gdybyśmy tylko my… mogli być. A nie jesteśmy i nie ma nas. Nie istniejemy i nie wydarzamy się. Nie umiejscawiamy się w czasie ani w przestrzeni. Jest tylko ta srebrna nić, która związała nas niegdyś boleśnie, a którą ja zupełnie świadomie przerwałem.
    Pomyśleć, że nawet dobrze się nie znaliśmy. Jak zakwita uczucie między dwojgiem nieobecnych materialnie, połączonych duchowo w niezrozumiały, mistyczny sposób? Racjonaliści nazwaliby to naiwnością, naukowcy – chemią, dorośli – głupotą, poeci…?
    Stanę się zatem poetą na tę jedną chwilę, lecz potem powrócę do szarego, pustego życia, przez które czołgam się ciężarem zwiotczałych mięśni.
    Chcę Cię. Wiesz jednak, jak czasem trudno jest miłość urzeczywistnić. Ty – jako wizjoner – w kalejdoskopie sięgasz wzrokiem odległych galaktyk, do których dotrzesz wyłącznie beze mnie. Moje miejsce jest tutaj, choć chciałbym, by było przy Tobie. Poświęciłem większość życia na infantylną i beztroską wiarę w przeznaczenie, okazując zdumienie, gdy w elitarnych artystycznych kręgach miłość przepoławiana była mieczem odległości, okalana cierniem złudzenia, zdechła legała w kącie zmęczona ignorancją.
    Dziś na wszystko spoglądam inaczej. Korony jesiennych drzew nie decydują, kiedy spadną ich pożółkłe liście – pozwalają im umrzeć śmiercią naturalną tak, jak ja pozwolę Ci odejść – dla dobra Twojego, mojego, naszego. Wyprowadź się po cichu z mojego umysłu, opuść czeluści moich myśli, wycofaj się z niespełnionych marzeń, odejdź powoli, bez gwałtownych ruchów.
    Postanawiam Cię zapomnieć. Zostawię sobie tylko błysk Twojego spojrzenia, teksturę skóry na karku, chłód dłoni i zapach perfum.